2009/06/20

Napoje (nie tylko) poranne.


























Dostaję mnóstwo maili w sprawie napoju, o którym wspomniałam przy okazji przepisu na owsiankę, dlatego też postanowiłam w końcu zamieścić go.
Receptura napoi pochodzi bezpośrednio od lekarza Medycyny Chińskiej.
Konstrukcja napojów wzmacnia poszczególne organy, na które oddziałuje, dlatego też przestrzeganie kolejności smaków jest bezwględnie konieczne.
Brzmi skomplikowanie a jest bajecznie proste.
Wg Medycyny Chińskiej każdy organ posiada swój szczyt energetyczny tzn. przez określony czas w ciągu doby jego aktywność jest wzmożona. W tym właśnie czasie przeprowadza się terapie lub diagnozuje stan konkretnego organu obserwując objawy (np. podniesiony poziom cukru w godzinach aktywności trzustki - u cukrzyków, brak apetytu w godzinach aktywności żołądka czy śledziony świadczący o ich osłabieniu). Podanie leków, przeprowadzenie terapii (np. refleksoterapia, akupunktura) w szczycie energetycznym danego organu wtedy ma najlepsze działanie. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe, gdyż szczerze wątpię, aby ktoś wstawał między 3-5 rano by przeprowadzić terapię na płuca, lecz pozostaje reszta doby i warto to wykorzystać.
W tych konkretnych porach, konkretny organ ma szczytowe godziny aktywności i wtedy można (terapeutycznie) osiągnąć najwięcej.

Nie wolno zmieniać kolejności smaków. Podane składniki należy dodawać do siebie w podanej kolejności, wymieszać i pić póki ciepłe.
Napój można pić kilka razy dziennie, np. zamiast herbaty lub wymiennie z nią.
Ja piję jeden na czczo by "obudzić" żołądek i raz/ dwa w ciągu dnia.
Proporcje dowolne, wedle uznania.
Przykładowe proporcje to: pół szklanki wrzątku, pól szklanki zimnej wody, mała szczypta suszonego (lub 2-3 cienkie plasterki świeżego) imbiru, 1/2 łyżeczki miodu lub syropu z agawy, kilka/ kilkanaście kropli soku z cytryny.
Można podzielić proporcje na pół i pić pół porcji, można też półtorej porcji, wg uznania.
Imbir suszony można zastąpić świeżym. Radziłabym nie przekraczać ilości pół łyżeczki miodu na jeden napój (szczególnie przy piciu go kilka razy dziennie) i nie przesadzać z cytryną (max. pół łyżeczki na jedną porcję).
Miodu nie można zastąpić cukrem (nawet trzcinowym ani melasą) lecz syropem z agawy (w przypadku alergii na miód, zaburzeń w metabolizmie cukrów etc.)

Sam napój smakuje wyśmienicie. Myślę też, że polubią go dzieci, gdyż smakuje jak najlepsza lemoniada imbirowa:)
Polecam!

Procedura jest dziecinnie prosta:
1. Najpierw zerkamy na zegar, sprawdzając która aktualnie godzina.
2. Potem na "zegar organów" by sprawdzić, który organ jest "czynny".
3. Wtedy wybieramy odpowiedni do danej godziny/ organu napój.



"ZEGAR ORGANÓW"

5.00 - 7.00 - JELITO GRUBE
7.00 - 9.00 - ŻOŁĄDEK
9.00 - 11.00 - ŚLEDZIONA+TRZUSTKA
11.00 - 13.00 - SERCE
13.00 - 15.00 - JELITO CIENKIE
15.00 - 17.00 - PĘCHERZ MOCZOWY
17.00 - 19.00 - NERKI
19.00 - 21.00 - OSIERDZIE
21.00 - 23.00 - POTRÓJNY OGRZEWACZ
23.00 - 1.00 - PĘCHERZYK ŻÓŁCIOWY
1.00 - 3.00 - WĄTROBA
3.00 - 5.00 - PŁUCA


NAPOJE*


* Kliknij na napoje, aby zobaczyć/ wydrukować je w pełnym rozmiarze

2009/06/07

Cukier... nie krzepi!

Kilka tygodni temu wpadłam na bloga , który zmobilizował mnie aby w końcu napisać o tym, czego na moim blogu nie znajdziecie. O cukrze.
Blog, o którym mowa, bardzo obrazowo trafiając do wyobraźni, pokazuje jak niewiarygodne ilości cukru znajdują się w wielu produktach, które choćby z racji gabarytów nie powinny go w sobie tyle pomieścić (kostka cukru w łyżce keczupu Heinz'a, siedem kostek w malutkim kubeczku jogurtu owocowego!)
Jeśli już trafimy na tego bloga, nie sposób go zapomnieć, sam nagłówek daje wiele do myślenia
"Czy zjadłbyś stos szesnastu kostek cukru?".
Hmm, pomyślmy. "Jasne, że nie!" Odpowie większość. "Trzeba by być niespełna rozumu".
Niezupełnie, trzeba być tylko nieświadomym. Wspominałam już nie raz, że zawsze bacznie przyglądam się temu co wkładam do sklepowego kosza, że groszek czy fasolka w puszcze swą słodycz nie zawdzięczają warunkom w jakich rosły a producentowi, który im tej słodyczy dodał. Cukrem. Polecam lekturę etykiet produktów, które zwykle kupujecie, można się zdziwić. Po latach mam za sobą przegląd wszystkich (i mogę to powiedzieć z czystym sumieniem) artykułów spożywczych, które pojawiają się w prawie każdej kuchni, dlatego też wiem, że niemalże każdy z nich zawiera cukier (lub skrobię, jeśli cukier się nie pojawia), kwestia tylko czy wiemy ILE.
Na początku sprawdzanie etykiet, niosło ze sobą zdziwienie. Nie mogłam znaleźć niemalże niczego, co stanowiłoby podstawy kuchni i spiżarni, co nie zawierałoby cukru (lub skrobii). Gdy robimy zakupy, On mówi "może tu nie ma cukru?" i szuka w spisie składników z nadzieją w oku. Mi (po latach treningu) wyłowienie słowa cukier/ sugar na liście składników zajmuje nie więcej niż 3-4 sekundy;). Teraz już wiem, który przecier/ fasolka/ groszek jest niesłodzony, choć zdarzają się niespodzianki (kiedy np. ciecierzyca oznaczona "sugar free", jest faktycznie sugar free - brak cukru na liście składników - tylko w dużej puszce, podczas gdy już w małej puszce nie - etykieta jest identyczna z przodu, z tyłu, na liście składników jednak cukier się pojawia).
Więc kiedy następnym razem będziecie biec do odprawy paszportowej i zziajani chwycicie z lodówki lotniskowego barku sok pomarańczowy Minute Maid (bo to przecież sok, natura czyli "samo zdrowie", cukru w nim pewnie ze szczypta, dla smaku), który nie wiedzieć czemu pojawia się na każdym lotnisku, często jako jedyny sok, zastanówcie się czy chcecie wrzucić w siebie dwanaście (słownie: dwanaście!) kostek cukru. A kiedy pakujecie dziecku do szkoły/ przedszkola czekoladowe mleko Nesquik'a (bo to samo zdrowie, mleko to wapń -jeśli, ktoś w to jeszcze wierzy - a czekolada to magnez)to miejcie świadomość, że to "samo zdrowie" to czternaście i pół kostki cukru. Hmm.


Jednym z rekordzistów jest shake mleczny z McDonald's. Wiele osób kupuje go, bo "zdrowsze od hamburgerów, tylko napój"...a w nim dwadzieścia siedem kostek cukru (sic!).
Polecam zajrzenie na tę stronę oraz czytanie etykiet, na początek na tym, co znajduje się w Waszych kuchniach. Zaskoczenie gwarantowane. I nie chodzi tu tylko o produkty stricte słodkie, takie jak lody czy desery. Chodzi o niemal wszystko.

Jak już wcześniej wspominałam, powodem, dla którego cukier jest szkodliwy, nie jest tylko otyłość czy cukrzyca, choć to są sprawy poważne bo prowadzą do poważnych powikłań, ale powody mające inne skutki. Chciałabym je króciutko wytłumaczyć, aby to uczynić posłużę się słowami autorytetu w dziedzinie Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (której od lat jest wykładowcą) - Claude'a Diolosy:

"Pierwszym działaniem słodyczy jest wzmacnianie. Najpierw konieczne jest jednak wyjaśnienie, co rozumie się pod pojęciem “słodki”. Chodzi przede wszystkim o gotowane ziarna zbóż (jako należące do elementu Ziemi - smak słodki. Jednak w dalszej części wykładu Diolosa zauważa, ze każda cywilizacja miała swoje sposoby na przygotowanie zbóż oraz to, że nasza jest cywilizacją chleba. Ma jednak na myśli i mocno to podkreśla, że jest to chleb z mąki pełnoziarnistej - nieoczyszczonej- i tylko taki, oraz wszelkie kasze, również pełnoziarniste, nieoczyszczone i niepolerowane - przyp. Patrycja)
Słodycz nie ma natomiast nic wspólnego z białym rafinowanym cukrem, który z punktu widzenia chińskiej medycyny zaliczyć raczej trzeba do trucizn.[...]
Oczyszczony biały cukier charakteryzuje się silną energią wychładzającą. Z punktu widzenia medycyny chińskiej trudno taki cukier nazwać produktem żywnościowym. Raczej należałoby go określić jako produkt chemiczny, w zdecydowanej większości przypadków bardzo szkodliwy dla organizmu, gdyż silnie go zakwasza (a to obniża odporność) oraz poważnie osłabiający żywioł ziemi, czyli trzustkę i śledzionę. Ze swej natury biały cukier jest wyziębiający i wytwarzający wilgoć, przekształcającą się w śluz
(który osłabia organy, spowalnia ich funkcjonowanie, w rezultacie upośledza ich działanie - przyp. Patrycja). Jednym z nielicznych przypadków uzasadniających użycie takiego cukru jest słodzenie mocnej miętowej herbaty w klimacie bardzo gorącym i ekstremalnie suchym. Tak właśnie stosują go Arabowie na pustyni" *
Zamiast tego, Medycyna Chińska zaleca używanie (w ilościach rozsądnych i rozwagę w ich spożywaniu - co Diolosa podkreśla, gdyż wie, że Europejczycy i szczególnie Amerykanie mają problem ze słowem umiar): miodu, syropu trzcinowego (oraz cukru brązowego, trzcinowego, nierafinowanego), syropu klonowego, melasy (trzeba mieć na uwadze, że wszystkie one mają jednak wysoki lub bardzo wysoki indeks glikemiczny). Wręcz przeciwnie, nie liczyłabym, że ciastko/ ciasto nawet z mąki pełnoziarnistej, przygotowane wg zasad PP, ociekające miodem czy melasą ale zjadane regularnie, codziennie "pójdzie na zdrowie". Natomiast zjadane rzadziej i niezbyt przesadnie słodkie będzie w sam raz, a słodzone np. odrobiną syropu z agawy będzie właściwie nieszkodliwe.
Kwestia wyboru i umiaru.
Mogę śmiało powiedzieć, że życie bez cukru nie jest gorzkie. Wręcz przeciwnie. Szukajmy słodkiego smaku, nie rezygnujmy z niego. Ale koniecznie ze świadomością czym naprawdę on jest i który słodki jest tym właściwym.

P.S. Chciałam dodać coś jeszcze:
Zdaję sobie sprawę, że pewnie wywołam tym postem lawinę i znajdą się głosy różne ("oj, nie ma co przesadzać, cukier nie jest taki zły" itp.), ale jeśli choć jedna osoba dzięki temu spojrzy inaczej na sok, który kupuje dziecku, zamiast cukru zacznie słodzić herbatę odrobiną ksylitolu a ciasto upiecze na pełnej mące  czy choćby zacznie jeść/ kupować odrobinę bardziej świadomie... będę szczęśliwa:)


* Cytaty pochodzą z książki "Chiny, kuchnia, tajemnice medycyny" Claude'a Diolosy.
** zdjęcia pochodzą z blogu Sugarstacks, umieszczone za zgodą autora.