2012/11/28

Książki o fotografii kulinarnej. "Ujęcia ze smakiem" i "Fotografia kulinarna".


Jakiś czas temu, wydawnictwo Helion, zapytało mnie, czy chciałabym zrecenzować książki o fotografii kulinarnej.
Z przyjemnością więc opowiem Wam o dwóch książkach, poświęconych fotografowaniu jedzenia.

Pierwszą z nich jest książka "Ujęcia ze smakiem" autorstwa Helene Dujardin.
Helene, Francuzka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, jest autorką popularnego bloga kulinarnego - Tartelette. Z wykształcenia jest historykiem, z zamiłowania fotografem, a jej miłość do fotografii kulinarnej wybuchła na dobre przy miłości do... słodyczy.
Bowiem Helene przez kilka lat była mistrzem cukiernikiem. W owym czasie miała problemy z przekazaniem pracownikom nocnej zmiany, restauracji w której pracowała, swojej koncepcji układania gotowych wypieków na talerzach. Zaczęła więc robić swoim deserom zdjęcia.
Od tego się zaczęło. Wkrótce założyła bloga i jej przygoda z fotografią kulinarną zaczęła się na dobre. Obecnie Helene jest uznanym fotografem, fotografuje sesje do magazynów, książek, jej prace ukazały się w takich magazynach jak ELLE, Saveur, The Times, Martha Stewart i innych. Zanim jednak do tego doszło, metodą prób i błędów, przeszła długą drogę. Efektem jest ta książka.
Na wstępie, od razu zaznaczę, ta książka raczej nie zainteresuje profesjonalistów czy osób w jakiś sposób już w fotografię zaangażowanych. Muszę przyznać, że nie odkryłam w niej niczego przełomowego, ale z przyjemnością czytałam o tym, jaką drogą i jakimi sposobami Helene doszła do tego, co robi teraz. 
Każdy, kto zajmuje się, zawodowo czy prywatnie, gotowaniem, stylizowaniem potraw i fotografią kulinarną, wczuje się w klimat tej książki i wie, z czym to się wiąże. Jak wieloetapowa jest to praca i że proces powstawania zdjęcia zaczyna się już podczas wymyślania przepisu czy przygotowania go, myślenia o jego konsystencji, kolorze, smaku, świetle, w jakim będzie się prezentować najlepiej. Doskonale pamiętam swoje początki, pierwsze kroki, szukanie swojej drogi, poznawania metodą prób i błędów nie tylko aspektów technicznych, ale i kompozycji, światła, kolorów. Nie inaczej było z Helene. W książce opisuje, trochę jak w pamiętniku, jak zaczynała swoją przygodę z fotografią kulinarną, jak, krok po kroku, odkrywała tajniki światła, kompozycji, jakich aparatów, akcesoriów używała i o tym, jak pracuje teraz.



Układ książki jest przejrzysty, bogaty w fotografie, a autorka przystępnym językiem omawia wszystkie niezbędne aspekty i zagadnienia, takie jak przysłona, czas naświetlania, czułość (ISO), tryby pracy aparatu fotograficznego, rodzaje obiektywów, fotografowanie w świetle dziennym, sztucznym, z lampą, w plenerze.
Sporo miejsca w książce zajmuje kompozycja i stylizacja, na przykładzie zdjęć różnego rodzaju dań, deserów, owoców, warzyw, napojów, uwzględniające różne pory dnia, pogodę, kolory zastawy i faktury teł, rodzaje światła, miejsca oraz tego, jaki efekt chce się osiągnąć.
Dowiecie się jak przygotować się do sesji i jaki jest ulubiony rodzaj i kierunek padania światła Helene. Na koniec garść informacji o archiwizacji i rodzajach zdjęć, pomocnych programach, akcesoriach, a nawet linki do stron, na których nauczycie się, jak samodzielnie postarzać drewno na podkład do zdjęć.
Jedynym mankamentem książki, jest okładka, zupełnie różna od oryginalnego wydania (do obejrzenia tutaj). Może to drobiazg, ale wolę okładkę anglojęzycznego wydania, eteryczną i ujmującą, do mnie przemawia bardziej. Książkę polecam.


Druga książka, to "Fotografia kulinarna" napisana przez Nicole S. Young.
Nicole jest fotografem jedzenia oraz specjalistką od programu Adobe Photoshop, a książkę, jak przyznaje, napisała z myślą o blogerach kulinarnych i wszystkich tych, którzy są miłośnikami jedzenia i pragną, by ich fotografie wywoływały głód.



Jej książka również nie pozostawia bez odpowiedzi pytań o to, czym jest balans bieli, pliki RAW, czas otwarcia migawki, kadrowanie, matryca pełnoklatkowa, czułość (ISO), kompakt, czy lustrzanka. Opisuje typy obiektywów, osprzęt, akcesoria do modelowania światła.
Przeczytamy tu o technikach oświetlania, przez intensywność, barwę, modelowanie światła po rozpoznawanie prześwietleń. Autorka zdradza, jakie jest, jej zdaniem, najlepsze ustawienie potrawy względem źródła światła. 
Znajdziemy też informacje o stylizacji, tkaninach, fakturach blatów, naczyniach i paru sztuczkach wizualnych. Dowiemy się, co to perspektywa, ogniskowa, głębia ostrości i zasada trójpodziału.
Sporą część książki zajmuje rozdział o programie Adobe Photoshop, jako, że Nicole jest specjalistką od tego programu. Po kolei omawia wszystkie funkcje, następnie podstawy pracy w tym programie, na sztuczkach i trickach skończywszy. Taki photoshopowy poradnik w pigułce.
Na koniec, pokazuje, krok po kroku, od kulis, jak powstają jej zdjęcia: w jaki sposób układa jedzenie, stylizuje, jak je oświetla, fotografuje, na końcowym etapie postprodukcji skończywszy.

Każda z autorek prezentuje odmienny styl fotografowania, stylizacji, ma swoje preferencje, styl pracy, kładzie większy nacisk na co innego. Wiadomo, każdy patrzy na świat, więc i przez obiektyw, inaczej. Obie książki są napisane przystępnym językiem, odpowiadają na szereg podstawowych fotograficznych pytań i zagadnień, w pewien sposób wzajemnie uzupełniając tematykę, obie są rzetelnym kompendium wiedzy na temat fotografii kulinarnej i obie książki polecam.

Na koniec niespodzianka.
Mam dla Was po jednym egzemplarzu w/w książek. Książki ufundowało wydawnictwo Helion.
Aby je wygrać, wystarczy zostawić komentarz pod tym wpisem, lub linkiem do tego wpisu na Facebooku'u i odpowiedzieć na pytanie:
Co sprawia Ci największą przyjemność w fotografowaniu?
Ze wszystkich komentarzy, wybiorę dwa, których autorzy otrzymają książki.
Na komentarze czekam do 5 grudnia. Wyniki konkursu ogłoszę w Mikołajki, 6 grudnia.



"Ujęcia ze smakiem" Helene Dujardin
Wydawnictwo Helion, 2012

"Fotografia kulinarna" Nicole S. Young
Wydawnictwo Helion, 2012

37 komentarzy:

Unknown pisze...

W fotografii uwielbiam możliwość zatrzymywania chwili. Posługiwania się światłem jako narzędziem i możliwość powiedzenia sobie: "Stop!". Nic dwa razy się nie zdarza.

Arachne pisze...

Wydawać by się mogło, że pytanie jest proste. W końcu mój aparat, starego ruskiego zenita, zabieram ze sobą wszędzie, z uporem maniaka fotografuję ludzi, miejsca i potraw (przez to jadam często na zimno, bo za nim odpowiednio wykadruję, ustawię wszystkie parametry, danie mi stygnie). Jednak ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Czy to możliwość uchwycenia ulotnych chwil na kliszy, piękna otaczającego świata? Czy to ludzie których dzięki fotografii spotkałam na swojej drodze? Czy to dźwięk migawki, zapach kliszy, cały rytuał związany z analogową fotografia? Nie wiem. Jednego jestem pewna, w tej chwili nie wyobrażam sobie mojego życia bez aparatu, lodówki bez zestawu klisz na półce. A przed snem zawsze w myślach będę malować kadry, których jeszcze nie uchwyciłam.

Unknown pisze...

Największą przyjemność sprawia tworzenie obrazów w głowie a potem sprawdzenie czy "głowa aparatu" choć ciut współgrała z wyobrażeniem. Odkrywanie obrazu zawsze kusi.

karolina-g pisze...

mi przyjemność sprawia efekt. dobry efekt. ten który zgadza się z moim planem i ten zaskakujący.

Ania pisze...

Fotografowanie to magia. Zatrzymanie czasu, chwili. Złapanie w dłoń motyla...

Kitty pisze...

A mnie największą przyjemność sprawia fakt, że z każdym kolejnym razem, gdy łapię za aparat, zdjęcia wychodzą coraz lepsze :) Wiadomo, że się zdarzają słabe dni i zdjęcia, z których nie jesteśmy zadowoleni. Jednak nie zrażam się, bo wiem, że każda kolejna próba to mały kroczek do przodu, ku doskonaleniu techniki. Dlatego staram się mieć zawsze aparat przy sobie, na wypadek, gdyby działo się coś, co warto byłoby uwiecznić :)

Przepiśnik kuchenny pisze...

A ja bardzo chciałabym umieć uchwycić aparatem to, co mam w głowie i wyobraźni i nie potrafię...i wciąż się uczę...i chętnie przygarnę każdą książkę, która mi w tym pomoże :)
PS. A jak czasami uda mi się uchwycić to, co głowa wymyśliła, to jest to, co sprawia mi największą radość w fotografowaniu...

Wiewióra pisze...

Fotografowanie ma w sobie magię, pstryk i chwila zatrzymana w kadrze, prawie wieczna, niezniszczalna, nieulotna w przeciwieństwie do naszej pamięci. I to właśnie lubię w fotografowaniu. Czy to potraw, czy miejsc, czy ludzi. Wraca to co było, powracają wspomnienia. Tworzymy swoisty pamiętnik dni dawnych, dla nas samych i dla dzieci. Pozdrawiam cieplutko.

Kasia Fiołek pisze...

Największa przyjemność to dale ocalanie od zapomnienia. Małych, codziennych chwil. nie tych wielkich, szumnych, o nich i tak pamiętam. Ale bose stopy mojej córki w sierpniowe popołudnie, bezwiedny uśmiech mojego synka chwilę po urodzeniu, kolczyki mojej mamy błyszczące w słońcu, ciasto cynamonowe i kawa z przyjaciółka...Właśnie to uwieczniam i puszkuję w plikach komputerowych i albumach.

A że chciałabym to robić coraz lepiej, bo długa droga nadal przede mną, to przydałaby mi się mądra książka o fotografii właśnie.

Anonimowy pisze...

Lubię ten stan uważności i skupienia, kiedy trzymam aparat w dłoni.
Lubię myśleć, że maluję światłem.
Kiedy zdarzało mi się korzystać z ciemni lubiłam moment zanurzenia w wywoływaczu, gdy na papierze powoli ukazywał się obraz, w czerwonym świetle lamp, to było jak magia:)

wiedźma_florentyna pisze...

może to nieprofesjonalne, ale największą przyjemność sprawia mi kiedy wracam do domu przegrywam zdjęcia na komputer i jest "wow! Nawet nie wiedziałam że to zdjęcie wyjdzie takie dobre" Kiedy kompozycja, naturalne światło i odrobina szczęścia robią mi fajnego psikusa. A ponieważ odkąd się przeprowadziliśmy chodzę i robię naprawdę dużo zdjęć to od czasu do czasu mi się to zdarza :D

słodko-słona pisze...

Ja uwielbiam rozstawiać akcesoria, przygotowywać scenografię, dobierać kolory. Często za plecami słyszę "No szybciej, my już chcemy jeść!". A potem śmieją się, podchodzą bliżej i bliżej, doradzają, a każdy ma inne zdanie :) I ta chwila uchwycona na zdjęciu, która już nigdy się nie powtórzy. Chwila pełna smaku, koloru, zapachu i tej najważniejszej obecności najbliższych, o której wiem tylko ja i oni, bo zdjęcie nie ujmuje tego co jest za moimi plecami.

cozerka pisze...

Co sprawia mi największa przyjemność?

Moment gdy łapię chwilę, gdy na wyświetlaczu widzę, że jest taka jaką widziało ją moje oko, gdy wiem, że będzie nią i za jakiś czas. Lubię tą chwilę, ale potem jest jeszcze lepiej :)
Gdy w zupełnie innym miejscu i czasie wracam do takiego zdjęcia i ono działa na wszystkie moje zmysły. Patrzę na ten mały obrazek i wracam do chwili sprzed godziny, tygodnia czy lat. Powracają wrażenia, wspomnienia, smaki, historie związane mniej bądź bardziej.
Nie daje mi tego wpis w pamiętniku, czy nagrany film...a właśnie zdjęcie. I dlatego właśnie łapię moje minutki uśmiechu :)

Sia pisze...

To tak jak z miłością - ona jest !! I tak jest z przyjemnością (ja wolę ją nazywać miłością do ... )z fotografowania ... myśli, plany, chwile, obrazy , wspomnienia ...to wszystko tak magicznie pojawia się w głowie i tak jak z miłością ...ciągle chce się więcej ... emocji ...

maya pisze...

trochę mi zajęło czasu by załapać, że pierwszą książkę już mam. Przydatna jest ona nawet dla osób, które nigdy fotografować nie będą. Pomaga, na przykład, rozumieć fotografię na zasadzie: to dobrze wygląda bo.... lub gdyby przesunąś w prawo to...

nsq pisze...

Wielką przyjemność czerpię z uczenia się, eksperymentowania, czasem przypadku... Aparat kupiłam jednak z impulsu, a właściwie wspomnień. Jednym z rzadkich momentów, gdy moja cała rodzina zbierała się razem, było wspólne oglądanie slajdów z mojego dzieciństwa. Stąd wzięła się tęsknota za utrwalaniem cennych momentów. I to moja największa przyjemność - oglądanie zdjęć i przeżywanie tych chwil na nowo.

Anonimowy pisze...

To, że można w fotografiach zatrzymać chwile. Kiepski humor? Otwieram album z cudownych paryskich wojaży i widzę moją paczkę próbującą otworzyć wino przy użyciu noża. Uśmiecham się, bo już czuję smak francuskiej bagietki z kremem z kasztanów jedzonej na śniadanie, obiad i kolację. Chwilo wróć, chwilo trwaj!

Luna pisze...

Największą frajdę w fotografowaniu sprawia mi fakt, że jak patrzę na moje dawne przepisy ze zdjęciami, to przypomina mi się ich smak, zapach, konsystencję i całą otoczkę. Gdyby zdjęć nie było, mogłabym polegać tylko na pamięci, bez bodźców dodatkowych. Pozdrawiam :)

aniula pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
aniula pisze...

to tańsze niż psychoterapia :)

panimalorny pisze...

ale książeczki smakowite ullalala. hymmm kocham naciskać spust migawki a potem... oglądać zatrzymane chwile :)

Magda pisze...

Robienie zdjęć zwłaszcza aparatem analogowym wywołuje u mnie uczucie niecierpliwego oczekiwania na ujrzenie rezultatów mojej pracy. Lubię ten moment, w którym mogę obejrzeć zdjęcia, bo wtedy okazuje się, że te najbardziej niepozorne okazują się najbardziej udane.

Doula Edith pisze...

Patrycjo, największą przyjemność w fotografowaniu sprawia mi dźwięk spustu migawki. To małe cyk, które niesie ze sobą obietnicę zatrzymania choć na chwilę biegu życia, by móc kiedyś, w najbardziej potrzebnym momencie, cofnąć czas.
Pozdrawiam Cię grudniowo :)

krulewna pisze...

Moje fotografie nie są idealne, choć pamiętam doskonale wykłady o kompozycji, skomplikowane kwestie dotyczące czasu naświetlania czy głębi ostrości. Do tej pory mam z tym problemy choć nadal wolę aparat analogowy od cyfrowego a robiąc zdjęcia nie skupiam się na teorii, lecz na...emocjach. Zatrzymanie w kadrze miejsc, osób,krótkich i niepowtarzalnych chwil, to dopiero początek, bo dla mnie istotne są efekty. Gdy potem patrzę na moje fotografie czuję ciepło słońca na policzku, skrzypienie śniegu pod butami, słyszę śmiech bliskich mi osób, pamiętam smak herbaty, którą piłam tamtego dnia. To właśnie sprawia mi największą przyjemność w fotografowaniu:)

magda pisze...

Najbardziej lubię, gdy zdjęcie jest takie jak chciałam. Czy to chodzi o kolory, światło czy ustawienie. Dziś szybko można zobaczyć wynik swojej pracy i to też jest przyjemne

Majka pisze...

Przyciskam spust migawki. Czasem raz czasem trochę więcej. Czasem ustawiam aparat, światło, przestawiam fotografowane przedmioty. Czasem po prostu jak najszybciej wyjmuje aparat by uchwycić moment. Czasem później wycinam, przerabiam, kadruje już przed ekranem. Czasem zanoszę płytę, żeby móc dotknąć zdjęcia...
I najbardziej lubię ten moment, kiedy w moim bałaganie znajduje jakieś zdjęcie. Wyjmuje je ze starego kalendarza, z dawno nieczytanej książki i notatnika z przepisami. I przypominam sobie tą chwilę- dźwięk deszczu, wieczorne piwo z przyjaciółmi, smak wiejskiego pieczywa, uśmiech starszej pani w tramwaju kiedy robiłam zdjęcie przez szybę...

miss kitten pisze...

Uwielbiam naciskanie migawki.
Tak, jest to nie więcej niż jedna sekunda, a czasem nawet mniej, jednak w mojej głowie trwa ona niczym wieczność. I to nie tylko dlatego, że jest to chwila, która na zawsze zostanie uwieczniona na karcie aparatu czy też, bardziej staroświecko, na filmie. W robieniu zdjęć uwielbiam ten moment, gdy nie wiem czy zdjęcie wyjdzie tak, jak tego pragnę i czy ktoś nie otworzy akurat buzi i nie zamknie oczu, ktoś nie wejdzie w kadr, a fotografowany pies czy kot akurat z niego nie wybiegnie. Na tych kilka ułamków sekundy moje serce staje w miejscu i przechodzą mnie niesamowite dreszcze. Przez tych kilka chwil - zanim rzeczywistość nie zostanie zatrzymana w kadrze - czuję się zawsze jak utalentowana fotograf, która nie jest członkiem Magnum, nie publikuje regularnie w National Geographic i nie ma na swoim koncie dziesiątek nagród Pulitzera czy World Press Photo tylko dlatego, że akurat nie chciało jej się wysłać zgłoszenia...

Marta pisze...

Moja największa przyjemność w fotografowaniu to w jakimś stopniu też nauka pokory, ale przede wszystkim "polowanie" na cudowne, zwłaszcza poranne światło i kolekcjonowanie uśmiechów ludzi, których kocham...

Jagoda pisze...

Nie mam skłonności sadomasochistycznych, ale fotografia bywa przyjemną torturą. Aby powstrzymać jakikolwiek ruch, przed naciśnięciem spustu, wstrzymuję oddech. Wtedy powinno nastąpić znajome trzaśnięcie, ale czasem trwa to zbyt długo. W głowie lekko się kręci, na chwilę drętwieją nogi. Nie wiem czy to lubię, ale czasem to poświęcenie na nic się zdaje i tak czy owak na ekranie wita nas gniot wszech czasów.
A ból pleców? To przyjemno-nieprzyjemna norma. Skoro najlepsze ujęcia, to te z góry, trzeba się poświęcić i ślęczeć nad blatem. Pomęczę też kolana, gdy trzeba przykucnąć. Lubię także ćwiczenia barków i bicepsów, gdy jedną ręką muszę utrzymać aparat. Do tego wstrzymać oddech, bo wtedy turbulencje są znaczne!
Ale jeśli efekt ma być dobry i tylko jedna osoba powie "ej, dobre!", to choćby dlatego te tortury sprawiają mi przyjemność ;)

Unknown pisze...

Chyba to, że choćbym nie wiem jak bardzo była niezadowolona z tego, co widzę na talerzu, choćby polewa była z grudkami, a sernik zapadł się na środku, to odpowiednio dobrane światło i stylizacja potrafią ukryć mankamenty i wyłuskać ze zdjęcia to, co jest w nim najpiękniejsze... A przecież na koniec i tak nie paiętam jak wyglądało to, co fotografowałam, mam przed sobą zdjęcie, które pokazuje to, jak chciałabym, aby moje danie wyglądało i to się liczy...

Gonia pisze...

Fotografia to chwila, odpowiedni czas i miejsce a potem zdjecie zyje juz swoim zyciem i zachwyca, sklania do refleksji, wywoluje usmiech, radosc czasem tez smutek i lzy.

Magdalena pisze...

Dzięki za te recenzję tych dwóch książek.... gdyż nie wiedziałam, którą z nich sobie kupić. Co Ja co prawda mam jaką ameryknska pozycję, ale zupełnie do mnie nie przemawia i rzuciłam ją w kąt....niestety na razie obie pozycje są niedostępne w empiku, ale mam nadzieję, że będą :) pozdrawiam magda

Dusia pisze...

Najbardziej lubię to w fotografii, że mamy nieskończoność kompozycji, kadrów, oświetlenia a jednak każdy z nas może wykształcić swój własny styl. Każda fotografia niesie ze sobą jakąś historię, jakże pyszną jeśli mowa o fotografii kulinarnej.

lisiczka_bez_kitki pisze...

Intymność i samotność. Że nic się nie wciśnie pomiędzy aparat a mnie. Nie dopowie, nie rozproszy, nie wtrąci się.

I jeszcze to, że można patrzeć na to samo, a tak naprawdę każdy z nas widzi co innego. Może nawet nie tyle "co", ale... "jak".

Kasieńka pisze...

Tak najbardziej uwielbiam w fotografii moment uchwycenie chwili w czasie. Chwil, kiedy jesteśmy szczęśliwi, kiedy wypoczywamy, kiedy zobaczymy coś u innych. Moment kiedy mogę powrócić do chwil ze swojego życia, przywrócić wspomnienia i zobaczyć złapane historie. Lubię powracać do wspomnień przez zdjęcia, przypominać sobie co czułam kiedy patrzyłam na dane przedmioty, miejsca. Wspominać smaki, zapachy. Zatracić się w obrazach.

Karolina pisze...

"Rutynowo fotografuję w myśli wszystko, co widzę." Minor White
Dla mnie najważniejsza staje się decyzyjność w chwili pracy nad zdjęciem i ta aura poszukiwania odpowiednich elementów, które mnie jako twórcę mają zadowolić.
Przyjemność odczuwam zawsze wtedy, gdy jestem przekonana do tego co robię - prawdziwa przyjemność z bycia sobą :)

Łyżka pisze...

Największą przyjemność w fotografowaniu sprawia mi możliwość zatrzymania czasu choć na ułamki sekund. Uwielbiam też fotografować ludzi, ich mimikę, gesty, wyraz ich oczu, kiedy spoglądają na ukochaną osobę. To, że fotografując mogę pokazać siebie. To, żę przez swoje zdjęcia mogę komuś powiedzieć: spójrz tutaj. Zawsze chciałam pięknie rysować, żeby móc wyrazić co czuję, myślę, w jaki sposób patrzę i co widzę, i kiedy dostałam pierwszy aparat, duży i ciężki na moje wówczas małe ręce, poczułam się jakbym dostała różdźkę, którą mogę zaczarować swoją rzeczywistość. I tak staram się czarować do dziś ;)