Nowa książka Elizabeth Gilbert wzbudziła wiele emocji i ma swoich zagorzałych przeciwników i wielbicieli.
Po trzynastu latach pracy, jak twierdzą recenzenci, autorka spłodziła powieść na miarę Johna Irvinga.
Cóż, papier jest cierpliwy, zniesie wszystko. Postanowiłam sprawdzić czy rzeczywiście autorka "Jedz, módl się, kochaj" obdarzona jest "rozżarzonym talentem".
Sama idea powieści obdarzona jest dużym potencjałem: oto prosty i nieokrzesany chłopak, syn ogrodnika słynnego ogrodu botanicznego Kew, za sprawą swojej niezwykłej botanicznej intuicji, obserwacji pracy ojca i przypadkowego splotu różnych wydarzeń, rozwija botaniczne imperium, wcześniej podróżując statkami w najbardziej egzotyczne zakątki świata. Losy jego córki, Almy, obserwujemy od momentu jej narodzin. Alma, jak obydwoje jej rodziców, jest również nieprzeciętne uzdolniona botanicznie, a rodzice wspierają i motywują ją do dalszego w tym kierunku rozwoju, szczególnie matka, która dba dodatkowo o klasyczne i wszechstronne wykształcenie dziewczynki. Alma ma do dyspozycji najwspanialsze ogrody, otaczające olbrzymią, rodzinną posiadłość, ma własne herbarium, dostęp do imponującej, domowej biblioteki oraz możliwość uczestniczenia w dyskusjach z najbardziej utalentowanymi i wybitnymi ludźmi. Ponadto ma w sobie głód, głód wiedzy, żarłoczność poznawania świata roślin i zamożnych rodziców, którzy podsycają w niej chęci bycia najlepszą w tym co robi.
Innymi słowy, świat stoi przed Almą otworem.
Nie posiada Alma jedynie urody, ale jak mówi jej ojciec "wolę jedną przeciętną niż trzydzieści najpiękniejszych". Powieść jest swoistą sagą rodu Whittaker, dziejącą się na przestrzeni ponad osiemdziesięciu lat, mającą na celu przedstawić losy rodziny oraz, a może przede wszystkim, rozbuchaną do granic możliwości pasję i miłość do botaniki i nauki.
Podziwiam skrupulatność z jaką autorka przygotowała się do tej powieści merytorycznie: opisy rzadkich roślin, o których istnieniu mi się nie śniło, botaniczno-naukowe wywody oraz przedstawiony zapał, pasja do zdobywania wiedzy i pokazanie procesu uczenia się, zgłębiania, studiowania wybranej dziedziny tylko i wyłącznie spowodowanym niepohamowanym pędem do tego by wiedzieć co jak i dlaczego (w czasach gdy nie śniło się nikomu coś takiego jak edukacja kobiet, które przy stole nie były partnerem do merytorycznej i inteligentnej dyskusji, a miały tylko ładnie wyglądać i efektownie potakiwać) jest najmilszą częścią tej lektury i daje co nieco do myślenia. Jednak to za mało, by nazwać tę powieść wielką, a talent autorki rozżarzonym.
Na fali pierwszych rozdziałów (które czyta się pysznie), czyta się dalej, ale słowa nie płyną już tak wartko, zdania nie mają tej wielowymiarowości, które sprawią, że chce się do nich wracać i zmierzać z nimi ponownie, pod innym kątem. Owszem, powieść wciąga na początku, rozwadniając się później coraz bardziej, męcząc przydługimi konstrukcjami i coraz nudniejszą fabułą.
Struktura rozmowy, którą Alma odbyła z Jutrzejszym Porankiem w jaskini była tekturowa i jakaś taka, pomnikowa, tak że miałam wrażenie, że czytam dialog z opowiadania, kupionego w kiosku z gazetami.
Cóż, Dostojewski czy Bronte to to nie jest, nie zakochałam się w tej książce, choć miejscami mi się podobała, a liczyłam na porywającą, solidną lekturę, do której chce się wracać (nie wiem, może miałam za duże oczekiwania). Ale trzeba chyba kogoś na miarę ich talentu, by rozpalić, i nie ugasić!, entuzjazmu czytelnika na prawie siedmiuset stronach powieści.
Recenzja tej książki skłoniła mnie do przemyśleń, które zbierały się we mnie od dawna, dotyczących kondycji współczesnej literatury. Otóż mam wrażenie, że w tych czasach, wystarczy, że książka jest tylko odrobinę ambitniejsza od wszechobecnej przeciętności, a już obwołuje się ją arcydziełem na miarę (tu wstawia się nazwisko uznanego i naprawdę wyśmienitego pisarza czy dwóch) licząc, że podniesie to jej atrakcyjność.
Ale to działa tylko na krótką chwilę, to jak ładne ciastko, które zapowiada się pysznie i wykwintnie, a po skosztowaniu okazuje się być nie maślane, a na margarynie. Podobne spostrzeżenia odnajduję u innych, którym zwierzę się z moich odczuć dotyczących głodu współczesnych, takich porywających, wielowarstwowych, kunsztownych tekstów, które kiedyś skradały mi noce i myśli. Takich książek pragnę.
I jako, że istnieje dość słaba szansa, że powrócę kiedyś do "Botaniki duszy" chciałabym oddać swój egzemplarz (bez obawy, jestem bardzo schludnym czytelnikiem, książka jest w stanie idealnym) komuś kto nie czytał, a ma ochotę, choćby po to by wyrobić sobie na jej temat opinię (bo przecież moja nie jest jedyną słuszną!).
By wygrać książkę, proszę napisać z czym kojarzy Ci się tytuł "Botanika duszy"? Ze wszystkich komentarzy wybiorę jeden, którego autor otrzyma książkę. Na komentarze czekam do jutra, do godziny 12.00, wyniki ogłoszę w tym samym wpisie.
WYNIKI KONKURSU, KSIĄŻKĘ OTRZYMUJE:
Mi botanika duszy kojarzy się z ogrodem jaki w nas rośnie, i tak jak każda dusza ma ciemne zakamarki tak każdy ogród jest też trochę tajemniczy i ma mroczne miejsca... trzeba dbać o duszę tak jak dba się o ogród, pielęgnować piękne rośliny i wyrywać chwasty (wzmacniać swoje dobre strony, a zwalczać wady)... To właśnie kojarzy mi się ze słowami "botanika duszy". Jestem bardzo ciekawa tej książki, długi czas chciałam ją mieć, a później o niej zapomniałam, Twój wpis przypomniał mi o niej:)
Pozdrawiam19:56
Pozdrawiam19:56
17 komentarzy:
Botanika duszy kojarzy mi się z zaliczeniem ćwiczeń z botaniki na 1. roku studiów...bo wtedy bym diabłu duszę zaprzedała byle tylko przejść przez to jak najszybciej :)
Jak myślę o zlepce tych słów, to widzę model człowieka z przezroczystym tułowiem, w którym zamiast organów znajdują się rośliny, kwiaty, korzenie, liście - taki istny busz. Dla mnie to właśnie dusza, taka kwiatowa..
Głupie, wiem..:P
daria_iciek@wp.pl
uff, bo myslalam, ze jestem jedyna osoba, ktorej ta ksiazka jakos serca nie podbila, ba, zaprzestalam nawet lektury...
Z czym kojarzy mi się botanika duszy? Z ludzkimi uczuciami - skrajnymi, odmiennymi, mającymi różne odcienie. Z tym jak ciągle możemy odkrywać nowe w sobie i innych. Tak jak botanika - często są skomplikowane, nie jesteśmy w stanie poznać całości. Zawsze pozostaje wiele czekających na to, by je odkryć.
Mi botanika duszy kojarzy się z ogrodem jaki w nas rośnie, i tak jak każda dusza ma ciemne zakamarki tak każdy ogród jest też trochę tajemniczy i ma mroczne miejsca... trzeba dbać o duszę tak jak dba się o ogród, pielęgnować piękne rośliny i wyrywać chwasty (wzmacniać swoje dobre strony, a zwalczać wady)... To właśnie kojarzy mi się ze słowami "botanika duszy". Jestem bardzo ciekawa tej książki, długi czas chciałam ją mieć, a później o niej zapomniałam, Twój wpis przypomniał mi o niej:)
Pozdrawiam
Anatomia jazni ,paleta platkow swiadomosci , morfologia urazow i zadrapan ,wszystko to przemieszane garscami platkow kwiatkow i malymi kawalkami patykow .Atmosfera jak ze zdjec Arie Van't Riet
Botanika duszy... każdy z nas ma w sobie emocje i uczucia, rośniemy, dojrzewamy, poznajemy, wzbogacamy swoje wnętrze na rożne sposoby... nasza dusza dzięki temu rozrasta się, pączkuje, ewoluuje niczym drzewo, roślina, od nasionka, przez kiełek, pędy, liście... tym dla mnie jest botanika duszy, określeniem tego w jaki sposób to przebiega, opowieścią o naszej wewnętrznej ewolucji :)
Botanika duszy kojarzy mi się z dbaniem o własną duszę, umysł, a także jednocześnie idąc za nimi ciało, tak aby żyć w zgodzie z samym sobą, z innymi ludźmi, zwierzętami i przyrodą. Tak aby nie krzywdzić otoczenia i aby ono nie krzywdziło nas. Botanika duszy to też nauka o samym sobie i wgłębianie się w siebie.
Z pielęgnowaniem rozwoju - duchowego, emocjonalnego i fizycznego.
Botanika duszy kojarzy mi sie z harmonia i spokojem naszego ciala i umyslu...
Serwus!
Botanika duszy kojarzy mi się z pielęgnowaniem, doglądaniem i oczekiwaniem pełnym nadziei na piękny owoc – z pracą nad wnętrzem, ćwiczeniem cierpliwości, zdobywaniem doświadczenia i podpatrywaniem efektów tychże zabiegów :).
Pozdrawiam,
Polaca Mala
(polaca.mala.blog@gmail.com)
właśnie ją czytam więc udziału w konkursie nie biorę, powiem tylko, że na początku ciągnęła się dla mnie jak flaki z olejem, ot opis życia Almy wciągnęła mnie dopiero około 250 strony, aż sama się dziwię, że tak długo dałam jej szansę ;) hahaha
pozdrawiam!
Botanika duszy... Kiedy po tych słowach zamykam oczy widzę ogród. W pierwszej chwili trudno dojrzeć co w nim rośnie, widok zasłaniają ciemne, kolczaste rośliny. Ale po chwili wychodzi słońce i widać w głębi piękne kwiaty. Są cudownie kolorowe ale nie przypominają ziemskich kwiatów...
Nasuwa mi się porównanie, rośliny są fundamentalną częścią życia na Ziemi, a dusza jest fundamentalną częścią życia człowieka. Tak jak rośliny dają nam tlen, pożywienie, naturalne lekarstwa; tak dusza daje nam spokój,siłę, motywację, pasję. Botanika duszy podkreśla, to o czym często zapominamy, że jesteśmy częścią natury. Z własnego doświadzcenia wiem, że witamina "N" potrafi leczyć duszę, przywraca harmonię, koi myśli. Zdrowe, naturalne jedzenie, świeże powietrze są dla mnie podstawą dla zdrowej duszy.
serdecznie pozdrawiam :)
Botanika duszy kojarzy się z magicznym ogrodem. Dusza jest jak niesforny ogród, który raz rozrasta się bujnie, zmienia kolory w zależności od pory roku, rozkwita gdy czujemy się szczęśliwi, gubi liście w ponure dni... Taki ogród trzeba pielęgnować by cieszył nas i innych wokół :)
pozdrawiam
http://love-krowe1.blogspot.com/
ech, doskonale rozumiem co masz na myśli pisząc o kondycji lit.współczesnej...Ubolewam nad jej stanem i...wracam do klasyki.
Pisarze współcześni, których czytam to właściwie kilka nazwisk : Houellebecq, Smith, Keret. Dawniej Tokarczuk. Nieźli sa autorzy kryminałów (Mankell, Krajewski,Larsson)- ale to już specyficzny gatunek...
marzę o autorze na miarę ukochanego Dostojewskiego ale szczerzę wątpię czy jest to realne
mimi,
Myślę, że nierealne, może za 100 lat ;) Teraz, mam wrażenie, jeśli chodzi konkretnie o literaturę piękną, powstają "jednorazówki": czytadło na raz, a do tego często trzeba je zmęczyć, żeby dotrwać do końca. O stylu i języku nie wspomnę.
A ja właśnie czytam "Braci Karamazow". A jestem po "Trzech siostrach" Czechowa. Dziwne uczucie, czytając książki napisane grubo ponad to lat temu - powiew świeżego powietrza ;)
Prześlij komentarz