Zewsząd słyszę narzekania na ogromny upał, który nie jest łatwo znieść.
Nie spodziewaliśmy się takich temperatur tego lata i tego, że w 50 st. C słońcu będziemy się rozpuszczać w minutę, jak masło pozostawione na rozgrzanym parapecie, że susza, spadają liście, warzywniki schną na wiór, jazda rowerem nie chłodzi, bo powietrze jest jak gorący budyń, a kefir wyjęty z lodówki, jest ciepły w trzy minuty po nalaniu do szklanki.
Jednak mimo tego, że za gorąco mi we własnej skórze, że człowiek jest świeży po porannym prysznicu, dopóki nie wyjdzie z chłodnego domu, nie powiem złego słowa na tę pogodę.
Owszem, powzdycham kiedy rozpuszczam się w słońcu, kiedy upał nie daje spać o szóstej rano, gdy nawet prześcieradło jest za gorące, kiedy wciąż zadziwia mnie siła tego upału i to, że jeżdżenie w pełnym słońcu (choćby w tę i z powrotem, na 10 min., do cukierni, po jagodzianki, na które Babcia ma ochotę) zwala z nóg. Dosłownie. I po powrocie trzeba się położyć na chwilę i schłodzić zieloną herbatą z lodem, by przestać się gotować, kiedy jedyną formą przetrwania jest leżenie w chłodzie i wachlowanie się chińskim wachlarzem, gdy Babcia dała mi kategoryczny zakaz jeżdżenia rowerem w środku dnia, w pełnym słońcu (a jedynie rano i po osiemnastej), gdy na targu, w sklepie wymienię ze sprzedawcami zwyczajowe "AAALE gorąco!" ... ale kocham to, że czuję słońce i ciepło w każdej komórce ciała, że cała natura krzyczy "L A T O !" i wiem, że wszyscy będziemy wspominać z nostalgią te skwarne dni, kiedy przyjdą chłody, mrozy i ciemne dni. To lato nie będzie banalnie ciepłe.
Owszem, powzdycham kiedy rozpuszczam się w słońcu, kiedy upał nie daje spać o szóstej rano, gdy nawet prześcieradło jest za gorące, kiedy wciąż zadziwia mnie siła tego upału i to, że jeżdżenie w pełnym słońcu (choćby w tę i z powrotem, na 10 min., do cukierni, po jagodzianki, na które Babcia ma ochotę) zwala z nóg. Dosłownie. I po powrocie trzeba się położyć na chwilę i schłodzić zieloną herbatą z lodem, by przestać się gotować, kiedy jedyną formą przetrwania jest leżenie w chłodzie i wachlowanie się chińskim wachlarzem, gdy Babcia dała mi kategoryczny zakaz jeżdżenia rowerem w środku dnia, w pełnym słońcu (a jedynie rano i po osiemnastej), gdy na targu, w sklepie wymienię ze sprzedawcami zwyczajowe "AAALE gorąco!" ... ale kocham to, że czuję słońce i ciepło w każdej komórce ciała, że cała natura krzyczy "L A T O !" i wiem, że wszyscy będziemy wspominać z nostalgią te skwarne dni, kiedy przyjdą chłody, mrozy i ciemne dni. To lato nie będzie banalnie ciepłe.
Jeszcze tyle dobrego przed nami! Jeszcze wciąż są wakacje, skwarny sierpień, potem ciepły i obfity wrzesień, pełen złotych wieczorów i gotowania wielkich garów aromatycznego ketchupu, powideł śliwkowych, jedzenia makaronu z kurkami czy kurkowej kartoflanki.
Uwielbiam lato, ciepło, słońce, to, że wszystko kwitnie, brzęczy i pachnie, ze straganów wysypują się morele, maliny, porzeczki jak przejrzyste koraliki, białe brzoskwinie, tak słodkie, że nie trzeba słodzić jogurtu z płatkami, chrupiące cukinie i przeróżne pomidory, o jakich tylko można pomarzyć - słodkie, niekształtne maliniaki, podłużne paprykowe, pasiaste jak tygrysy, żółte jak zachodzące słońce i czarne jak pestki słonecznika.
Czekałam na to z utęsknieniem, po długich, zimnych, burych, irlandzkich miesiącach i nawet kiedy wracam zmęczona, osłabiona upałem i rozgrzana jak żelazko, cieszy mnie wszystko co z tą aurą związane.
Jeżdżenie rowerem na targ (który jest dla mnie jak sklep z zabawkami) stada motyli i bąków na jeżówkach, cykady wieczorem, gdy ciemno, siedzę na schodach, na ganku, aa powietrze daje wytchnienie. Dopiero wtedy, w nocy, jestem w stanie piec.
Ostatnio robiłam tylko szybkie bułeczki, jednak zachciało nam się chleba.
Postanowiłam upiec lekki chleb pszenno-żytni, do którego dodałam ziemniaki, pozostałe z wczorajszego obiadu. Chleb jest mięciutki i niezwykle puszysty, z miąższem jak chmurka.
Dziadek, który zaglądał do piekarnika już o pierwszej w nocy, kiedy chleb się piekł, i zapach przyfrunął do niego na górę, pytał czy już aby na pewno nie gotowy, czy się nie przypali, bo pachnie i urósł i już przypieczony. Odsyłałam go spać trzy razy, zapewniając, że nie, jeszcze nie gotowy.
Rano, po konsumpcji tegoż, powiedział, że coraz lepsze mi te chleby wychodzą, a ten jest wyjątkowo pulchny i miękki.
Już ja wiem, jakie on lubi najbardziej i wiem, jaki chleb sprawi mu przyjemność.
Chleb jest prościutki do przygotowania, a dzięki dodatkowi ziemniaków, długo zachowa świeżość.
Polecam!
Polecam!
Łatwy chleb ziemniaczany
Zaczyn:
5 g świeżych drożdży
250 g wody
250 g mąki pszennej chlebowej
50 g mąki żytniej jasnej
Wszystkie składniki wymieszać, miskę przykryć szczelnie folią i odstawić w temp. pokojowej na ok. 10 godz (na noc). latem, w bardzo wysokiej temp. (przy rekordowych upałach, jak teraz, zaczyn będzie gotowy w ok. 5 godz.)
Ciasto właściwe
cały zaczyn
250g ugotowanych ziemniaków, z poprzedniego dnia, przeciśniętych przez praskę do ziemniaków
3 łyżeczki soli
1 łyżeczka oleju roślinnego
500g wody
450 g mąki pszennej chlebowej
200g mąki żytniej jasnej
olej roślinny, otręby
Wszystkie składniki miksować na średnim biegu, ok. 3 min.
Przełożyć do trzech średnich foremek, natłuszczonych i wysypanych otrębami.
Ciasto ma sięgać do połowy foremki.
Pozostawić do wyrastanie temp. pokojowej, mając na chleb baczne oko w duże upały, gdyż może szybko przerosnąć.
Wyrośnięty chleb posmarować olejem.
Piec 15 min. w 210st.C, następnie 45-50 min w 190st.C.
Sprawdzić czy chleb jest wypieczony, stukając w spód bochenka, powinien wydawać głuchy odgłos. Jeśli tak nie jest, dopiekać, bez foremki, jeszcze ok. 5 min lub do czasu gdy postukany wyda głuchy odgłos.
Studzić na kratce, kroić po całkowitym ostygnięciu.
Chleb jest niezwykle puszysty, z delikatnym miąższem i regularnymi dziurkami.
Smacznego!
26 komentarzy:
Uwielbiam, UWIELBIAM Twojego bloga! To był zresztą jeden z pierwszych, który zaczęłam czytać i wiem na pewno, że będę mu wierna zawsze! Czuję słońce na skórze, kiedy o tym piszesz, czuję zapach pomidora na kanapce, słyszę odgłosy lata, o których wspominasz. Sama mam podobne wspomnienia z domu dziadków, więc Twoje wpisy to dla mnie podróż sentymentalna. Czytanie Ciebie i oglądanie Twoich zdjęć to dla mnie magia, która się wkrada w zwykły dzień. Bardzo Ci za to dziękuję. Jedyne, co chciałabym, żeby uległo zmianie to częstotliwość wpisów – ja bym Cię mogła czytać codziennie no ale cóż – wiem, że nie samym blogiem Trufla żyje, więc czekam niecierpliwie na kolejny post. Dużo dobrego życzę, dziękuję za Twoją wrażliwość.
Pięknie piszesz o chlebie. I o nim.
Piękne te historie chlebowe Truflo.
Chleb piękny i takie ma równe dziurki! Jutro kupię na targu ziemniaki, będzie na weekend. Ja nawet w te upały rozgrzewam piekarnik bez pieczenia nie daję rady;-) wolałabym jednak tak trochę chłodniejsza aurę najlepiej ok 25 stopni. Cieszę się jednak, że jeszcze trochę zostało do zimy a przed nami najwspanialsza pora czyli jesień. Dobrej nocy!
Jeszcze nigdy nie robiłam chlebka ziemniaczanego. Pora to zmienić. Zapraszam do dodania przepisu do mojej akcji Warzywa psiankowate 2015 :)
Wygląda smacznie :-)
Podkradam natychmiast! Pyszności się zapowiadają:) Do tego twarożek i świeżo zerwany pomidorek:) Dziękuję :)
Kasia S
Dziękuję pięknie, tak miło, tyle ciepłych słów! :)
Melka,
I już chłodniej, trzeba zajładać sweter wieczorem ;-)
Aleksandra, Kuźbida,
Dziękuję!:-)
Julia Orzech,
Z takim świeżo zerwanym pomidorem to rozpusta, mniam! :)
Wygląda bardzo ładnie :)
Jak długo może rosnąć w temp . pokojowej? Jestem w trakcie robienia. To mój debiut i boję się że znowu zamiast chleba wyjdzie mi bułka kiepskiej jakości.
Krulewna,
Ojej, nie poddawaj się, będzie mi bardzo przykro :( Myślę, że przyczyny tego że opadł i jest taki niski są dwie:
1.przerósł
2.przerósł i foremka była za duża, to w kwestii wysokości (czy raczej niskości;-)
Spróbuj zrobić jeszcze jedno podejście do tego chlebka, nic nie zmieniając w przepisie i mając go na oku, żeby nie przerósła. Mocno trzymam kciuki, musi się udać! :-)
Pozdrawiam ciepło! :)
Krulewna,
Zapomniałam o tej temp. pokojowej. Zależy jak jest ciepło, tak długo, aż wypełni blaszkę do 3/4wysokości. Zimą potrwa to dłużej, latem krócej.
Zrobiłam go!
Rzeczywiście był jak puszek:)
Chyba muszę go powtórzyć i w końcu cyknąć mu foty.
Pozdrowienia
Niestety nie udało się :-( z wierzchu twardy jak skala a w środku breja:-(((( piekłam z termoobiegiem- to pewnie błąd? Poza tym ziemniaki ugotowalam tego samego dnia. No i foremka była pewnie za duża. Nie mogłam się jednak powstrzymać i zjadłam skórkę (mało co nie połamalam zębów :-))) ale była pyszna. Pieczenie chleba wiąże się u mnie ze stresem. Obiecuję że zrobię kolejne podejście do tematu. Tym razem na spokojnie. Dziękuję za wskazówki. Pozdrawiam
Waniliowachmurka,
Cieszę się, że smakował! :)
Krulewna,
Ziemniaki muszą być z poprzedniego dnia. Czy poczyniłaś może jakieś zmiany, np. w ilości wody/ rodzaju mąki, czy użyłaś mąki pszennej chlebowej czy zwykłej pszennej? Próbuję znaleźć usterkę i obiecuję Ci, że w końcu upieczesz chlebek idealny :)
Jeśli chodzi o ilość poszczególnych składników to trzymałam się twojego przepisu. Jednak zamiast mąki żytniej jasnej użyłam mąki żytniej razowej. No i piekłam z tetmoobiegiem.
Mój mikser popsuł się po kilku sekundach mieszania ciasta więc wymieszalam drewnianą łyżką. Przepraszam że Cię zaręczam szczegółami ale żywię nadzieję że i mnie uda się pewnego pięknego dnia upiec chleb :-)
Chlebek zrobiony i ...pychotka!!
Zdjęcia nie zdążylam zrobić bo został pochłonięty.
Dziękuję bardzo za przepis oraz za pozytywne nastrajanie :)
Ps. pozdrowienia dla pieska.
Ania,
Bardzo się cieszę, że się udał i smakuje!
PS Dziękuję! I za miłe słowo :-)
Powinno być "zaDręczam" :-)
Właśnie biorę się za chlebek ;-) Wyjdzie, albo nie wyjdzie- oto jest pytania?
Nie wiem dlaczego , ale ja takiego chleba nigdy nie lubiałem.W ogóle mi on nie smakował.
Czy ziemniaki mogą byc ugotowane w mundurkach?
Suuuper-jeden z lepszych przepisów na chleb jakie piekłam...a może i najlepszy...?!?!
Oczywiście, że mogą w mundurkach. Tylko przed ugnieceniem trzeba je obrać.
Prześlij komentarz