2015/12/17

Książki na grudzień, cz.2.



"Mamushka" Olia Hercules
Książka, która skradła moje serce od pierwszego spojrzenia.
Ciepła, niesamowicie autentyczna, buzująca kolorami, obfitością i przeapetycznym jedzeniem.
Książka, w której każdym zakamarku znajduję coś co przypomina mi dzieciństwo, strzępki świata jaki był. W kolorowych emaliowanych garnkach, prostych, rustykalnych, żyjących prawdziwym życiem kuchniach, w których gotuje się bliskim miłość. Scenach niestylizowanych, które każdy z nas ma gdzieś tam pod powiekami, babć w chustkach i fartuszkach, drylujących wiadra wiśni, wspólne kiszenie ogórków, lepienie pierogów, targi z których wysypują się owoce. W spojrzeniach ciotek i babek Olii, w których widzę podobny błysk jaki ma w oku moja Babcia, jakie miały ciocie, do których jeździło się na wakacje na wsi, gdzie również gotowało się w letniej kuchni, piło się mleko prosto od krowy, biegało samopas po łąkach i czytało książki pod drzewem, gdzie zaczepiał mnie kogut.
Olia wychowała się na Ukrainie, dorastała na Cyprze, studiowała we Włoszech, a od dwunastu lat mieszka w Londynie. Jak sama mówi, historia i korzenie jej rodziny rozciągają się od Syberii do Azerbejdżanu, a ona czerpie z rodzinnych tradycji, gotując dania uzbeckie, mołdawskie, rosyjskie, armeńskie.
Wspaniale opowiada o swojej rodzinie, silnych kobietach, które wiele przeszły (polecam jej konto na IG), a jej książka jest przepiękną, kulinarną opowieścią o smakach, które często są tak bardzo nam znajome.
To niesamowita książka, którą oglądałam niezliczone razy i mam ochotę wciąż i wciąż do niej wracać.
Polecam, zakochacie się w niej.




"The new nordic"  Simon Bajada






Mam słabość do skandynawskiej kuchni.
Tych wszystkich cynamonowych i kardamonowych drożdżówek, przeróżnych pikli, czarnego żytniego chleba, peklowanego łososia, smorgasbord, fika, miliona rodzajów kanapeczek, i och i ach... śledzi! Tak, to ja, śledziowy zakochaniec.
"The new nordic", pełna jest właśnie wszystkiego tego, co w kuchni skandynawskiej lubię, okraszona pięknymi, spokojnymi zdjęciami natury i jedzenia, po których natychmiast mam ochotę ruszyć do kuchni i przygotować wszystko. 
Proste i inspirujące przepisy na niesamowite kanapki, pikle, słodkości, drożdżówki, ryby i owoce morza pod różną postacią, peklowane, marynowane, od kotlecików po smarowidła, słynne pupleciki kottbullar czy pokusa Janssona, zupy, sałatki, naleśniki. I wiele, wiele więcej.



"Historia polskiego smaku" Jan i Maria Łozińscy



Wiele z tego co myślimy, że składa się na kuchnię polską, to mieszanka przedwojennej tradycji z czasami transformacji i trudnym okresem PRL'u.
Tymczasem prześledziwszy historię kuchni polskiej od czasów Piastów i Jagiellonów, przez czasy sarmackie, panowanie króla Stanisława Augusta, kuchnia ziemiańska, przedwojenna, na kuchni Bieruta i Gomułki kończąc, odkrywamy rzeczy niezwykłe, często ogromnie zaskakujące i zupełnie nieprzystające do obrazu naszej kulinarnej tradycji.
Czytanie o kuchni naszych najstarszych przodków, to swojego rodzaju przygoda, na której każdym kroku, czeka niespodzianka. Kuchnia ta pełna była przypraw korzennych, nie żałowano ich, dania były pikantne, słodkie i niezwykle korzenne i to wszystko na raz, w jednym daniu. Opisy biesiad, stołów królewskich i ziemiańskich, uczty z wielkim, teatralnym wręcz rozmachem, na cześć królów i dostojników ich reakcje, na ówczesną kuchnię polską. Co pojawiało się na pańskim, a co na chłopskim stole. Jak zmieniała się kuchnia polska na przestrzeni wieków, a jak w ostatnim stuleciu. "Jaka była ulubiona potrawa królowej Jadwigi? Czym podejmował gości Bolesław Bierut" Co to są chucherka? Albo maćkowa jucha? Historia polskiego smaku to nie tylko dzieje kultury materialnej, ale również naszych odczuć, wierzeń i przesądów, na temat tego co utrzymuje nas przy życiu, czyli jedzenia.Zdobywanie pożywienia, przyrządzanie potraw, przedstawianie ich w książkach kucharskich i utworach literackich, powstawanie kulinarnych mód i snobizmów, przedstawione w sposób przystępny i zarazem rzetelny"
Książkę czyta się jednym tchem, połkną ją pasjonaci kuchni i na pewno spodoba się każdemu, kto lubi gotować, interesuje się kulinariami i chce uporządkować swoją wiedzę na ten temat, czy odkryć, jaką transformację przeszła polska kultura jedzenia. Jej uporządkowanie chronologiczne, od średniowiecza po wiek XX, i bogata, rzetelna bibliografia, sprawiają, że łatwo do niej wrócić, choćby po to by sprawdzić co to melszpejzy, kruszki czy daporty.
Wciągająca, inspirująca i zaskakująca lektura. Polecałam już tu kiedyś wspaniałą książkę Państwa Łozińskich, "Smaki dwudziestolecia".
Polecam i tą.



"At home in the wholefood kitchen" Amy Chaplin






Książki o zdrowym odżywianiu, lub może inaczej,  wolę mówić o pełnowartościowej kuchni, z reguły rozpoczynają się historią ich autorów o ich drodze do tej kuchni. O ich przemianie, powodach, które sprawiły, że krok po kroku, na przestrzeni lat ich gotowanie i pojmowanie jedzenia zmieniło się. Najczęściej są to uwarunkowania zdrowotne, jakieś olśnienie, wydarzenie w dorosłym życiu, lub wszystko na raz.
Czytając biografię kulinarną Amy Chaplin, po raz pierwszy czytam o kimś, kto od urodzenia wychował się w rodzinie, środowisku, które ma we krwi gotowanie zgodnie z rytmem natury, pełnowartościową kuchnię i, że przychodzi to tak łatwo, gdy jest czymś naturalnym, co obserwuje się od dziecka.
Amy wychowała się w domu, który jak sama pisze, oparty był na kuchni, a zamiłowanie do dobrego jedzenia odziedziczyła po rodzicach.
Wychowała się na wsi, w okolicy Nowej Wschodniej Walii, w Australii, w rodzinie wegetariańskiej, która hodowała i gotowała wszystko co jadła. Jej ojciec zaprojektował i wybudował ich dom, z wysuszonych na słońcu bryłek gliny i drewna. Od najmłodszych lat próbowała wszystkiego co gotowała się w kuchni, i  odkąd tylko umiała trzymać łyżkę, dostała zadanie mieszania ciasta, którego przy okazji mogła podjadać. Obie z siostrą były zaangażowane we wszystkie prace domowo-ogrodnicze, doglądanie pszczół, robienie tofu i warzenie piwa, mielenie ziaren na mąkę, kompostowanie resztek, z których powstawał nawóz do zasilania ogrodu. W okolicy 50km nie było sklepu, więc bycie doskonale przygotowanym w kwestii pożywienia było zasiane w Amy od najmłodszych lat. Wszystko to potem ukształtowało jej dorosłe gotowanie i karierę zawodową. Muszę powiedzieć, że czytając wstęp (który notabene ogromnie polecam, jest niesamowicie inspirujący), poczyniłam pewne rozważania, na temat tego, w jak sposób postrzegamy jedzenie, jego pozyskiwanie, ekosystem, jak wszystko to funkcjonuje w nas, kiedy od urodzenia nasiąkamy takim sposobem życia. To jest taki filtr, który zmienia wszystko, sposób gotowania, podejście do pożywienia, tworzenie smaków. Czasem ten filtr nakładamy sobie już sami, jako dorośli, zmieniając sposób odżywiania, szukając naturalnego jedzenia, alternatywnego sposobu jego pozyskiwania, jakiegoś łącznika między nami, a naturą. To co widać w podejściu Amy do gotowania, to nieustępliwość, bezkompromisowość w bardzo naturalnym i zupełnie niepejoratywnym tego słowa znaczeniu, ona po prostu ma to wbudowane, niesamowite korzenie pełnowartościowej kuchni, widać to na każdym kroku. Po tym jak przedstawia swój sposób gotowania, nieortodoksyjny, ale według niej naturalny kierunek. Przeprowadza nas za rękę, po wszystkich składnikach niezbędnych w spiżarni, od strączków, ziaren, orzechów, zbóż, po superfoods, oleje, octy, glony, morskie jarzyny, przyprawy, naturalne słodzidła. Tłumaczy jak gotować strączki, jak ziarna co i dlaczego i jak długo moczyć.
Jej kuchnia jest piękna, spokojna i apetyczna.  Niezwykle inspirujące, wegetariańskie dania, które są dla każdego i nie onieśmielają. Są niezwykle przemyślane, finezyjnie zbudowane smakowo, ale jednocześnie proste do przygotowania, i widać w nich spryt i zmyślność osoby, która wychowała się w bliskości natury, ziemi, z której jedzenie wędrowało prosto na stół. Znajdziecie w niej przepisy na to co jeść i pić od rana do wieczora. Nie brakuje dużego wyboru ciast, tortów i deserów.
To iękna książka, która jest całościowym kompendium i ogromną inspiracją, nie tylko dla wegetarian, ale dla każdego kto kocha dobre i pełnowartościowe gotowanie.


























4 komentarze:

Sylvii pisze...

Nie mogę się oderwać od pierwszego zdjęcia. Przepiękny nastrój i cudownie wydana książka, "czuć", że to "wschodnie klimaty" :)

Paulina pisze...

Marzę o dwóch pierwszych książkach, a w szczególności "The new nordic", ponieważ kocham skandynawską kuchnię, tamtejsze widoki i nastroje.

rejka pisze...

smakowite zdjęcia :)
a nie będzie jakiegoś książkowego konkursu? ;p

Patrycja pisze...

Paulina,
Zupełnie się nie dziwię, mam podobnie!

Sylvii,
jest cudowna, nie zawiedziesz się!