Co roku dostaję pytania o moje rekomendacje dotyczące nowo wydanych książek kulinarnych, co zawsze z przyjemnością czynię. Z roku na rok zauważam ogromne zmiany na naszym rynku wydawniczym, nie musimy już czekać długie lata na tłumaczenia książek ulubionych autorów, teraz często polskie wydanie dzielą od światowej premiery dosłownie miesiące. Ten sezon wydawniczy obfituje w wiele apetycznych pozycji.
To zaczynamy!
Ależ czekałam na tę książkę!
Jakieś 15 lat temu gotowałam namiętnie z „Wegetariańskiej kuchni włoskiej”, ucieszyłam się więc ogromnie, że Paola Gavin wydała kolejną książkę, tym razem o wegetariańskiej kuchni żydowskiej. „Hazana” to zbiór przepisów kuchni Żydów z całego świata (w tym i z Polski), opisująca korzenie potraw i połączenia między nimi (zależnie od rejonu ich występowania i przynależności do konkretnej społeczności żydowskiej) oraz tradycje świąt żydowskich nierozłącznie związane z konkretnymi daniami. Książka jest przepięknie wydana, okraszona apetycznymi zdjęciami, a ja w stylu gotowania i pisania autorki rozpoznaję to miłe uczucie spotkania się z dawno niewidzianym przyjacielem. Wiem, że będę z tej książki gotować bardzo, bardzo wiele dań.
Kilka przepisów, które wpadły mi od razu w oko to - kapusta faszerowana ryżem, ciecierzycą i rodzynkami, biała fasola w ostrym sosie z Afryki Północnej, słodkie placki z bakłażana, sałatka z buraków z chrzanem kwaśną śmietaną i koperkiem, rosyjski kapuśniak, ryż sefardyjski, musaka z cukinią i ziemniakami...i wiele innych. Książka ma czytelny podział na zupy, przystawki, warzywa, desery, makarony i pierogi, zboża, jaja i znajdziecie w niej 140 wegetariańskich przepisów.
Yotama Ottolenghi nie trzeba chyba przedstawiać nikomu, kto choć trochę interesuje się międzynarodową sceną kulinarną. To już ikona i gwarancja zachwytów,a jego jedzenie jest piękne i zmysłowe. Człowiek, który na zawsze zmienił oblicze kuchni Bliskiego Wschodu, wprowadzając ją niejako do mainstreamu. Jego jedzeniu nie można się oprzeć, a jego styl gotowania ma wielu naśladowców.
On potrafi coś takiego w kuchni, że najpierw się wydaje "acha, no tak, takie proste, zwyczajne rzeczy" a potem doda to i tamto, połączy razem i tworzy się jakiś niewiarygodny mariaż, od którego kręci się w głowie.
Na pytanie "co mam ochotę ugotować z tej książki?" odpowiadam a b s o l u t n i e WSZYSTKO.
Ale nie pozostawię Was bez apetizera, oto co ugotowałabym już, teraz, natychmiast - paluszki rybne z kokosową panierką, tacos z kotlecikami rybnymi, mango, jogurtem i kminem, brązowy ryż z rumianą cebulką i czarnym czosnkiem, gulasz z soczewic puy i bakłażana, puree z batatów z salsą limonkową, pieczony seler z oliwą i kolendrą, pasta fasolowa z muhammarą, brokuły gałązkowe z sosem czoskowym i fistaszkami, pieczony bakłażan z anchois (rany, jak ja kocham anchois!) i oregano, dorsz w ciecierzycy z harissą, gigli z ciecierzycą i za'atarem, papardelle z harisą (różaną!) czarnymi oliwkami i kaparami. Niech mi ktoś teraz powie, że nie jest głodny ;-)
Kasia i Zosia Pilitowskie, mama i córka, które prowadzą w Krakowie bar śniadaniowy Ranny Ptaszek, napisały książkę o jajkach.
Jajkach pod każdą postacią i na różne sposoby. Przeplotły to wszystko opowieściami, anegdotkami członków rodziny i przyjaciół, a każda z nich, a jakże, z jajkiem w tle.
Ta książka jest inna, jest inna w warstwie językowej jak również wizualnej, co jest bardzo odświeżające i retro jednocześnie. Jest familiarna a zarazem kosmopolityczna. Trochę jak lekko nieostre czarno - białe fotografie z wakacji w Libii w latach 70-tych, w sztruksowych dzwonach i wielkich okularach, które zadziwiająco płynnie wpisują się we współczesność.
"JAJKO" ma w sobie coś takiego, nieuchwytnego, co trudno opisać.
To też domowe, ciepłe miejsce, gdzie można czuć się swobodnie chodząc potarganym i w ciepłych bamboszach. Czuję się tam trochę jak u siebie i mam ochotę wypróbować wiele z podanych w nim przepisów. Na pierwszy ognień pójdą: jajko po turecku, fuczki, jajka rekonwalescenta, kurdyjska jajecznica, placki z kalafiora, z jogurtem miętowym i czarnuszką, jerozolimski kalafior z jajkami.
"Miska szczęścia" to książka napisana przez psychodietetyczkę i miłośniczkę książek kulinarnych (która założyła nawet księgarnię z książkami wyłącznie kulinarnym) Laurę Osękę.
Koncept książki oscyluje wokół jednego naczynia - miski, która jest synonimem przytulności i uniwersalności, jedzenia które koi i syci. Wszak w misce zjemy i zupę i makaron, sałatkę czy kaszę.
I taka właśnie jest kuchnia Laury, pełna kasz, warzyw, ciepłych zup i duszonych roślinnych potrawek, z niewielkim dodatkiem serów, jajek czy ryb.
Niezwykle bogata w zioła i warzywa wszelakie, oparta absolutnie na sezonowości (potrawy podzielone są ze względu na pory roku) i naszych rodzimych warzywach i owocach. To kuchnia świeża, aromatyczna i lekka, i domowa, oparta na smakach dzieciństwa, i z lekkim twistem. Co bym z niej zjadła? Pieczony kalafior z kaszą, gulasz z selera, ziemniaków i fasoli, ziemniaki ze szpinakiem, miska z buraczkami i szparagami (oraz halloumi), wędzony pstrąg z burakami, miska lunchowa z pierwszą kiszoną, sałatka ze śledzia na słodko, placki ruskie, zapiekana brukselka, bigos z czerwonej kapusty (z fasolą), krem z pieczonych buraków z chrzanem,
Najnowsza książka królowej kuchni i zmysłowego jedzenia, Nigelli Lawson.
"Przy moim stole. Świętowanie codzienności" to esencja jej stylu gotowania - nonszalanckiego, prostego, kojącego jedzenia karmiącego wszystkie zmysły (jest masło, śmietana i wszystko co hedonistyczne). Na wskroś domowego, nie wymagającego specjalnych umiejętności, bo jak mawia Nigella "życie jest skomplikowane, ale gotowanie wcale nie musi takie być". Jedzenia, które jest nośnikiem historii i wspomnień, które spaja ludzi przy wspólnym stole, nie onieśmiela a otwiera. Potrawy w książce płyną bez wyraźnego nurtu i podziału, jak apetyt na smaki, które pojawiają się bez ładu i składu, ale za to jak życie toczy się swoim naturalnym i przypadkowym rytmem. Nie ma określonych ilości porcji, bo jak mawia autorka "szczodrość jest mi bliższa, bo jestem przekonana, że nas uszczęśliwia. I w kuchni i poza nią".
Jakże się z tym i ja zgadzam!
Z tej książki mam ochotę na: ryż z kurkumą, kardamonem i kminem, duszone warzywa po marokańsku, tłuczone ogórki z rzodkiewką, pikantna salsa z pieczonych warzyw, hummus z miso (sic!), kaczka pieczona ze skórką pomarańczową, imbirem i sosem sojowym, gulasz wieprzowy z suszonymi śliwkami, oliwkami i kaparami, łatwe lody truflowe, pudding toffee,
Filarem najnowszej książki Samar są zioła i przyprawy, które znamy bardzo dobrze i takie których używamy rzadziej, w nieoczywistych połączeniach.
Książka jest podzielona na działy - kolendra, kumin, mięta, tymianek, natka pietruszki, sumak, szafran, kardamon, cynamon, anyż, gałka muszkatołowa, wody kwiatowe - a każdy z nich zawiera przepisy na dania zawierające określone zioła lub przyprawy.
I tak, wybierając:
gałkę muszkatołową możecie zrobić: gulasz z soczewicy i szpinaku, coleslaw z brukselki, grillowaną sałatę rzymską z sosem tuńczykowym. sumak: wiosenny fattoush, ryba w pesto z sumaku, tatar rybny z sumakiem, natka pietruszki: pesto pietruszkowe, kafta drobiowa, mięta: surówka z białej kapusty, miętowa pasta z bobu, sałatka z bakłażanem i soczewicą, manouche z hummusem, pomidorkami i miętą, kumin: muhammara, kafta w sosie z daktyli i ciecierzycy, bliskowschodni coleslaw z kalafiora, krem z marchwi z harissą i chrupiącą ciecierzycą, brukselka pieczona w zielonej harissie, kolendra:
kafta rybna, makloubeh, pasta z pieczonej dyni, gratin ze słodkich ziemniaków z pistacjowym dukkah, krakersy z ciecierzycy z dukkah, daktylowy sos BBQ.
We wstępie znajduje się spis przepisów podstawowych na przyprawy, przetwory i sosy: np mieszankę siedmiu przypraw libańskich, ras el hanout, dukkah, taratour, kiszone cytryny oraz kalendarz sezonowości owoców i warzyw.
Bartek Kieżun, znany jako Krakowski Makaroniarz, to smakosz i erudyta, zakochany we Włoszech. Nie tylko jedzeniu, ale sztuce, tradycji, architekturze.
Książka ta, wizualnie, przypomina mi sentymentalne publikacje z lat 70-tych, trochę jak zdjęcia w sepii, o stylistyce nonszalanckiej, trochę retro, gdzie historia regionu i korzenie dania niezwykle silnie zaznaczają swoją obecność. Autor owszem, podróżuje by jeść, ale również, a może wszystkim, by patrzeć, chłonąć, słuchać, uczyć się. Książka podzielona jest na miasta/ miejsca, a każdy przepis okraszony jest historią, anegdotami i przyrzekam, sama nie wiem co smaczniejsze, danie czy poprzedzający je wstęp, który połyka się równie łakomie jak wyśmienite tiramisu.
A co by tu zjeść? Np.: torta di limone, porchetta, spaghetti alla carbonara (niby każdy wie, ale jednak o dobry przepis niełatwo), cacio e pepe (jw), pasta alla norma, raviolo con uovo, arancini, insalata polpo, peposo.
Na deser polecam wywiad z autorem, tutaj.
2 komentarze:
ciekawe propozycje :)
Great post.thank you so much.
Prześlij komentarz