Mama Toli, którą serdecznie pozdrawiam, poprosiła mnie o przepis na ciasteczka. Dla Toli. Wymogów było kilka. Bez białej mąki, cukru, mleka czy śmietany. Za to z dobrodziejstwem orzechów, pestek, suszonych daktyli i innych owoców, amarantusa, pełnoziarnistej mąki, naturalnych syropów i miodu. Dostałam też opis ciasteczek, które Tola lubi najbardziej, a które jej Mama chciałaby móc upiec sama, oraz wszelką dowolność w komponowaniu czegokolwiek, co przyjdzie mi do głowy. Czyli pełne pole do popisu, to lubię. Jako pierwsze upiekłam migdałowo-maślane ciasteczka wypełnione masą daktylową. Najpierw przygotowałam daktylowe nadzienie, delikatnie doprawione cynamonem i kardamonem, gdyż daktyle miały być motywem przewodnim. Zastanawiałam się jaki rodzaj ciasta będzie do nich pasował i wykorzystałam i nieco zmodyfikowałam przepis na rogaliki migdałowe. Ciasteczka są lekko kruche, maślane i rozpływają się w ustach, a po otwarciu słoja, w którym są przechowywane unosi się cudowny zapach. Piekłam je po raz kolejny i kolejny raz zniknęły błyskawicznie. I przyznam, że rzeczywiście trudno im się oprzeć, szczególnie kiedy wyjmuje się je z pieca i niecierpliwie czeka, aż choć trochę ostygną.
A więc ciasteczka dla Toli po raz pierwszy! Zapraszam.
Migdałowo-maślane ciasteczka z daktylowym nadzieniem
(przepis na ciasto na podst. Rogalików migdałowych z: "Ciasta, ciastka i ciasteczka" Jan Czernikowski)
100g miękkiego masła
25g syropu z agawy
50g mielonych migdałów
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
szczypta imbiru
szczypta soli
150g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
kurkumy, na czubku noża
Masło utrzeć na pianę.
Wciąż ucierając dodać syrop z agawy, migdały i ekstrakt z wanilii.
Następnie dodać imbir i sól.
Wsypać mąkę, po chwili kurkumę, miksować krótko, do połączenia składników.
Ciasto wyłożyć na blat, uformować wałek, podzielić go na 15 równych części (najlepiej je ważąc).
Z każdej części uformować kuleczkę, lekko ją spłaszczyć i ułożyć na blasze wyłożonej pergaminem.
W każdym ciasteczku zrobić wgłębienie (np. trzonkiem drewnianej łyżki), w każde wgłębienie nałożyć solidną porcję daktylowego nadzienia. Piec w 170-175st.C ok.20min.
Studzić na kratce, przechowywać w puszce lub słoju.
Daktylowe nadzienie
115g suszonych daktyli
2 łyżeczki syropu z agawy lub płynnego miodu
cynamonu, na czubku noża
1 malutki strączek kardamonu (ok. 4-5ziarenek w strączku), utłuczony w moździerzu
odrobinka soli (na czubeczku noża)
parę kropli soku z cytryny
kurkumy, na czubeczku noża
Daktyle zalać taką ilością wrzątku, aby nieznacznie je przykrywał.
Przykryć szczelnie folią i zostawić na ok. 2 godz, żeby zmiękły.
Gdy daktyle zmiękną zmiksować je, powstanie masa o konsystencji rzadszej konfitury.
Do daktylowej masy dodać resztę składników, w podanej kolejności, za każdym razem dokładnie mieszając. Tak przygotowane nadzienie, szczelnie przykryte folią, może leżakować w lodówce ok. 3-4 dni. Przed użyciem, należy je tylko ponownie wymieszać.
Przygotowałam troszkę więcej nadzienia, niż potrzeba do ciasteczek i co zapewne ucieszy nie tylko Mamę Toli, znalazłam dla niego kilka zastosowań. Świetnie nadaje się na domowe grzanki, zamiast dżemu. Można nim posłodzić płatki, owsiankę, czy jaglankę. A wiem, że jaglankę Tola jada co dzień. Postanowiłam więc, ugotować ją z dodatkiem amarantusa, i daktylowego "dżemu". Wyszło pysznie!
Amarantusowa jaglanka
1/2 l wrzątku
2 łyżki ziarna amarantusa
6-7 łyżek kaszy jaglanej
szczypta cynamonu
mała szczypta imbiru (na czubku noża)
sól (do smaku)
sok z cytryny (do smaku)
płynny miód lub syrop z agawy (do smaku)
do podania: "dżem" daktylowy
Do wrzątku dodać amarantus, gotować ok. 4-5min.
Dodać kaszę jaglaną, cynamon. Po chwili imbir. Gotować do miękkości.
Posolić do smaku. Dodać soku z cytryny, do smaku.
Dodać odrobinę wrzątku lub tyle by jaglanka miała odpowiednią konsystencję.
Posłodzić do smaku i od razu podawać, np. z "dżemem" daktylowym.
(Wszystkie przepisy zgodne z KPP)
Smacznego!