2009/07/29

"Sztuka prostoty". Czyli o tym jak żyć pełniej nie pragnąc wiele.





























 





Kilka tygodni temu, będąc w podróży "połknęłam" wręcz pewną książkę.
Zostawiłam ją sobie celowo na oczekiwanie na lotnisku, zabicie czasu w samolocie i autobusie.
Nie sądziłam jednak, że będę czytała ją tak zachłannie i że da mi tak wiele do myślenia.
Autorka książki Dominique Loreau jest Francuzką od dwudziestu sześciu lat mieszkającą w Japonii.
Zafascynowana kulturą tego kraju, prostotą, skromnością i pięknem codziennego życia Japończyków napisała "Sztukę prostoty".

"Miej niewiele. Upewnij się, że wszystko, co masz, jest absolutnie niezbędne i praktyczne w użytkowaniu"
"Sztuka prostoty" mówi jak żyć skromniej, by żyć pełniej.
Autorka w sposób niezwykle obrazowy tłumaczy, że żyć pełnią życia nie oznacza mieć więcej. Mieć kolejny sweter, kolejną parę butów, pełną szafę ubrań, a mimo, to wciąż uczucie, że nie ma co na siebie włożyć. Mieć kolejny bibelot na komodzie, dwudziestą trzecią zabawkę dla dziecka, dziewiąty lakier do paznokci, dwunasty garnitur, szósty flakonik najnowszych perfum, lodówkę pękającą w szwach od nadmiaru (niewykorzystanego) jedzenia, kolejny dom, kolejny kredyt na samochód, kosztowne wakacje, wystawny komplet mebli, kolejny zestaw garnków czy w końcu życie ponad stan.

"Doceń fakt posiadania niewielu rzeczy. Nikt nigdy nie zbierze wszystkich muszli morskich. A ile w nich piękna, gdy jest ich zaledwie kilka!"

"Jeżeli pozbywamy się czegoś, co niczemu nie służy, postępujemy rozsądnie"

W zamian bezmyślnego gromadzenia autorka namawia, by zastanowić się co tak
naprawdę jest nam potrzebne? Co jest użyteczne, z czego korzystamy i czego faktycznie używamy? Łatwo sprawdzić to obserwując codzienne czynności i (faktyczne ilości) rzeczy, z których podczas nich korzystamy.
"Każdy z posiadanych przez nas przedmiotów powinien nam przypominać[...], że to jego użyteczność czyni go tak cennym"
Może nie potrzebny nam kolejny nóż czy któraś z kolei kapa na łóżko? Czy kubek nieużywany od momentu jego kupienia? Sukienka, bluzka kupiona pod wpływem chwili nie pasująca nam jednak? Książki, które nie cieszą, do których nie wracamy? Przyjrzyjmy się im wszystkim. Zostawmy to co cieszy, do czego wracamy, co jest niezbędne i wciąż przewija się przez naszą codzienność. Jeśli odpowiemy sobie na te pytania, bez ociągania pozbędziemy się rzeczy gromadzonych latami, upychanych w szafach i piwnicach. Kolekcji nieużywanych kubków, nienoszonych butów, nieczytanych książek, kilku zestawów narzędzi. Poczujemy lekkość i świeżość w tej nowej jakości życia. Przyjemność w nie gromadzeniu.
W świadomym kupowaniu. W kreowaniu przestrzeni, która nas otacza i nam służy a nie przytłacza. Domu, który jest wygodny, praktyczny i piękny. Przestronny dzięki brakowi nadmiaru. Przebywanie w którym przynosi ukojenie po ciężkim dniu.
"Skromnie umeblowany dom daje więcej swobody ruchu"

Sztuka prostoty to jednak o wiele więcej. To nie tylko jak żyć piękniej potrzebując niewiele rzeczy zwracając uwagę na ich jakość. To również jak dbać o swoje zdrowie i ciało świadomie, bez konieczności dużych nakładów finansowych. Jak czuć się dobrze ze sobą takimi jakimi jesteśmy. Jak być pogodzonym ze sobą i światem, który nas otacza. Jak cieszyć się małymi przyjemnościami: pięknie nakrytym stołem, spacerem czy przeczytaną książką. Jak znaleźć satysfakcję w codziennych obowiązkach, rytuałach, które kształtują przecież nasze dni a ich powtarzalność buduje poczucie bezpieczeństwa.
Motto tej książki zgodne z zasadą "Mniej znaczy więcej" wydaje się proste, aż za proste.
Mniej ale lepiej.
"Szlachetność wszelkich materiałów jest warunkiem komfortu"
Jeden wełniany płaszcz ale taki, który nie zniszczy się po dwóch sezonach. Wygodna kanapa, która przetrwa wiele lat, ciesząc oko. Torba, której czas nada patyny. Wprowadzenie tej zasady w życie wymaga jednak dyscypliny. Kiedy poweźmiemy ten wysiłek nie pożałujemy. To tak jak zdjąć z pleców kilkanaście kilogramów kamieni - kiedy je niesiemy, wydają się znośne, potrzebne, ba! niezbędne nawet. Przywykliśmy do ich znoju obarczeni zwyczajem, presją otoczenia czy przyzwyczajeniem.
Gdy się ich pozbyć, nie wyobrażamy sobie powrotu do uginania się pod ich ciężarem.
"Oszczędność w stylu życia jest przejawem mądrości, ponieważ życie wśród małej liczby rzeczy podwyższa jakość egzystencji"


Pod wpływem tej książki postanowiłam wziąć swój dom pod lupę.
Powiem tak: mimo, że staram się nie gromadzić, uważnie kupować... wyrzuciłam 3/4 dużego worka rzeczy. Byłam surowa, nie rozczulałam się zdaniami "a może jeszcze kiedyś się przyda". Leżało dwa lata, będzie leżeć następnych pięć.
To jeszcze nie wiosna ale gorąco polecam takie porządki.
Tak jak i książkę "Sztuka prostoty".


Dominique Loreau "Sztuka prostoty"
Wyd. Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza
Warszawa, 2008













Wszystkie cytaty pochodzą z w/w książki

30 komentarzy:

ewelajna Korniowska pisze...

"Sztuka prostoty" juz mnie zafascynowała...! Po Twojej treści chcę i ja brać swój dom pod lupę. Czasem tak robię, choć zdecydowanie zbyt rzadko. A co będzie po przeczytaniu... I juz chce być bezlitosna...;)

Piekne zdjęcia, Patrycjo..., jak zawsze...:). Też chciałabym tak umieć... Robię, robię cały cas, ale do takich cudnych daleko...oj daleko...
Baaardzo serdecznie Cię pozdrawiam

Eve.eire pisze...

Patrycjo,
przypomnialas mi o moim zyciu sprzed x lat... Zylam w Polsce, nie mialam ani meza ani dziecka... W jednej szafce potrafilam zmiescic uczelniane notatki, pamiatki z podrozy, listy od przyjaciolki. W drugiej szafce byly ubrania, buty i kosmetyki. Regularnie co miesiac robilam porzadki. Segregowalam, przekladalam, wyrzucalam. Moja siostra sie dziwila jak moge tak czesto cos wyrzucac. Po narodzinach corki trzypokojowe mieszkanie stalo sie za ciasne. I tak wiele rzeczy nam potrzeba. Mimo, ze regularnie oddaje nie noszone ubrania, nie uzywane a przydatne rzeczy na cele charytatywne- ciagle wszystkiego mam pelno. I ciagle kupuje i ciagle marnuje... Postaram sie cos zmienic, wrocic do tego co bylo kiedys.
No i chetnie siegne po te ksiazke.

Tilianara pisze...

Choć i ja nie gromadzę zbędnych rzeczy, to po przeprowadzce kilka pudeł najrozmaitszych przedmiotów zostało oddanych na cele charytatywne. Żyć prosto to częste spoglądanie na siebie i swoje otoczenie z boku, a to czasem trudna sztuka :)
Z chęcią sięgnę po tę książkę :) Dzięki za inspirującą recenzję :)

Leszczynka pisze...

Ktoś kiedyś powiedział, że każdy człowiek powinien się raz w roku przeprowadzać. Wtedy byłaby szansa, żeby się wszystkiego tak nie gromadziło.
Ja od kilku dni staram się właśnie nie rozczulać. Nie mam czasu jednak, by za jednym razem wszystko przeglądnąć i przesegregować rzeczy na te używane i te nie. Przygotowałam więc specjalny worek i za każdym razem kiedy natknę się w szafie na ubranie, którego kolejny raz nie chcę włożyć - ląduje ono w tym worku.

bess pisze...

no właśnie. przede wszystkim jest lżej. oczyszczanie otoczenia praktykuję systematycznie już od ładnych kilku lat. odkąd stwierdziłam, że im więcej rzeczy wokół mnie, tym bardziej czuję się przytłoczona. po przeprowadzce do małego, ale swojego mieszkania, zanim zdecyduję się na zakup czegokolwiek, rozważam sens i niezbędność. a książkę polecano w jednym z ost. numerów PANI. tamta recenzja nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak Twoja. bo Twoja jest połączona z refleksją. dlatego nabędę uważając za niezbędną. ahoj! PS. uwielbiam Twoje zdjęcia.

Liska pisze...

Podobało mi się w tej książce stwierdzenie, że kreujemy swoje wnętrza na wzór tych w pismach wnętrzarskich, zamiast oswajać przestrzeń, którą mamy według własnych potrzeb.
Czasem, jak już nagromadzę zbyt wiele, miałabym ochotę wszystko zostawić i pójść dalej, ale myślę, że tak jak gromadzenie jest nam potrzebne do tego, by się czegoś uczyć, tak pozbywanie się tego należy do naszych obowiązków i również nas czegoś uczy.
Mam niewiele rzeczy, które są mi bliskie, a ich wartość jest zdecydowanie bardziej sentymentalna niż materialna, ale często myślę o tym, że to, z czym najtrudniej się rozstać, to po prostu najbliżsi ludzie.
Od dawna co jakiś czas robię wielki przegląd wszystkiego, co mam, co mało potrzebne. Najbardziej zaskoczone moją szafą są odwiedzające mnie kobiety, bo ubrań mam naprawdę niewiele.
Z tej książki wyniosłam jeszcze jedną lekcję - jeśli nabrudziłeś, posprzątaj po sobie, nie oglądaj się aż zrobi to za ciebie ktoś inny. To cel, który sobie obrałam wychowując dziecko i myślę, że gdyby każdy wziął sobie tę radę do serca, nasz świat byłby piękniejszy.

Bea pisze...

Fajnie, ze ksiazka jest juz przetlumaczona na jezyk polski. Moja pierwsza przygoda z nia tez dala mi duuuzo do myslenia :) Polecam tez pozostale ksiazki autorki, w kazdej jest cos ciekawego.

Pozdrawiam!

asieja pisze...

zachwyca mnie każde niemal zdanie,
które piszesz
zachwycają mnie zdjęcia

taki wpis jak ten dzisiejszy
tylko mnie przekonuje
jak wyjątkową osobą jesteś

skłaniasz do przemyśleń,
aż mam ochotę usiąsc na podłodze
i uporządkowac moje rzeczy
wyrzucic to co już nigdy nie będzie potrzebne
czasem ciężko jest wyrzucic wspomnienia
ale przecież to tylko przedmioty,
ważniejsze jest to co pozostaje w sercu
a nie to co jest materialne

pora chyba abym wzięła swój pokój pod lupę :-)

i z ogromną chęcią przeczytała tą książkę

i wracała tutaj do Ciebie :-)

Anonimowy pisze...

A własnie się zastanawiałam jaką to książkę przedstawiła na fotce Liska.Zajrzałam na Twojego bloga i już wiem:)Porozumienie dusz czy przypadek? Muszę i ja sięgnąć po ta pozycję.

Delie pisze...

Właśnie mam to za sobą. Oczyściłam, uprościłam i wybieliłam mieszkanie. I czuję się z tym dużo lepiej. Raz na pół roku staram się pozbywać zbędnego balastu i lubię to robić. A książka do przeczytania na pewno:)
Piękne zdjęcia!

Patrycja pisze...

Dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa oraz refleksje dot. recenzji książki:)

Bess,

Muszę koniecznie poszukać w PANI kiedy będę w Polsce, ciekawa jestem co o tej książce napisali.

Lisko

To zdanie i u mnie w domu się przewijało, kiedy byłam dzieckiem: "Nabrudziłaś? To posprzątaj po sobie". Ta maksyma się nie starzeje:) Szkoda, że nie wszyscy z niej korzystają.

Bea,

W Polsce chyba tylko tę jedną książkę przetłumaczono. Ciekawa jestem w jakiej konwencji napisała inne. No i o czym są, mam nadzieję, że nie rozmieniła się na drobne i w innych są równie wartościowe rzeczy.




Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

Gosia pisze...

cos w tym jest,Japonczycy od wiekow czcza prostote i czyste linie,nie jestem jakas znawczynia ich zwyczajow,ale widac w filmach i reportazach,jak zyja,mieszkaja,jedza...w kazdej dziedzinie zycia to widac.
Ksiazke bardzo chcialabym przeczytac,musze sis poprosic,zeby mi ja kupila w PL

Bea pisze...

Patrycjo, Sztuka Prostoty podoba mi sie zdecydowanie najbardziej; nawet dokladnie rok temu pisalam o tym u Liski na blogu wlasnie :)

bess pisze...

kartkowałam ostatnie PANIE,żeby znaleźć tą recenzję..ale jak na złość, cholera, oślepłam. zrobię dziś drugie podejście. prawie dam sobie głowę uciąć, że to w PANI, bo prócz PANI czytam jeszcze tylko M jak Mama :) pozdrawiam bardzo

Agata Chmielewska (Kurczak) pisze...

"Skromnie umeblowany dom daje więcej swobody ruchu"
to prawda, ja uwielbiam przestrzeń i wiem jak za dużo mebli czy bibelotów potrafi zmniejszyć mieszkanie

jednak wiem, że wiele osób lubi zmiany, bez nich czuje się źle, tak nijako i nie wyobraża sobie chodzić 5 lat w tym samym płaszczu...dwa sezony i potrzebują czegoś nowego, a jesli moga sobie na to pozwolić to czemu by nie?

ja co jakiś czas, gdy robię porządki (jak już się za to zabiorę to są generalne) to wyrzucam workami rzeczy, które uważałam za potrzebne, a które tak naprawdę zajmują tylko miejsce. Chyba w poprzednim wcieleniu byłam chomikiem ;)

Patrycja pisze...

Bess

Nie ma to nie ma trudno:)Widać miało nie być.

Aga-aa

Nie chodzi o brak zmiany. Zmiany są potrzebne jak świeże powietrze!Nie chodzi o to że ktoś potrzebuje płaszcza to ma nie kupić. Kupić! I się nim cieszyć.
Chodzi o wyższą zasadę nie obciążania się nadmiarem.
Ja mam tak, że jak coś lubię (buty, sweter, płaszcz) to chodzę dopóki jest w stanie zdatnym do użytku, dobre rzeczy wolno się niszczą. Ale dokupuje jakieś drobiazgi czy coś co mnie zachwyci albo jest potrzebne, w końcu jestem kobietą;) Jednak nie szaleję na widok zdjęć ciuchów co nowy sezon, wybieram to co naprawdę wartościowe albo często nic. Ale jak mawiał mój znajomy "na każdą nowo kupioną rzecz, wyrzucam z szafy dwie stare". I o to też chodzi:)
Takie generalne porządki są fajne, więcej miejsca się robi i człowiek się przy okazji zastanowi nad kilkoma sprawami nad tymi pełnymi workami:)

Pozdrawiam Was serdecznie!

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

A wiesz, Patrycjo, że chciałam niedawno tę książkę kupić? Ale w końcu o tym zapomniałam. Teraz zrobię to na pewno :)

Agata Chmielewska (Kurczak) pisze...

Patrycjo ja rozumiem, ze chodzi o zasadę. Jednak widzisz, ja nie potrafię wyrzucić dobrych spodni, bo wiem, że ciężko na nie zapracowałam. A czemu kupuję nowe? Bo jestem kobietą ;)
Oczywiście nie mówię tu o posiadaniu kilkunastu par jeansów, wystarczą 3, ale nie 1 ;)

Patrycja pisze...

Aga-aa

Ja rozumiem wszystko co do mnie mówisz.Przecież nie chodzi o to, żeby mieć jedną parę spodni czy butów czy jedną koszulę. Ale żeby UŻYWAĆ to co się ma nie obrastając jednocześnie nadmiarem rzeczy nieużywanych.Ja też nie potrafię wyrzucić dobrych spodni, butów, na które wydałam przecież pieniądze. I też mam więcej niż jedną parę spodni:D I jeśli coś mnie zachwyci - kupuję. Jednak jeśli coś tylko leży w szafie kolejny rok, nie wyrzucam - oddaję na dary dla potrzebujących albo pytam Mamę czy znajome. Każdy jednak robi to co uważa za stosowne:)
Ja nikogo do niczego nie zmuszam. Proponuję jedynie "a może by spróbować inaczej", recenzując książkę, poglądy autorki a przy okazji i swoje.

Pozdrawiam Cię serdecznie:)

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

A ja nie mam żadnych spodni :P Nie cierpię ich!

Wiem, ze to kompletnie nie na temat, ale nie mogłam się powstrzymać ;)

PS chleb na górze tez mogłabym jesc codziennie!

Patrycja pisze...

Aniu,

Wow! To taka z Ciebie prawdziwa kobieta, troszkę jak z innej epoki, tej zwiewnej i romantycznej:)
Ja uwielbiam spodnie. Choć i uwielbiam spódnice, szczególnie ciepłymi miesiącami:)

Pozdrawiam Cię ciepło:)

aneta - bo pięknie jest :) pisze...

właśnie wróciłam z Empiku i mam nadzieję, że wieczorkiem uda mi się przeczytać co nieco :)
od czasu do czasu mam taki dzień, w którym sieję spustoszenie w moich gratach. czuję się po takim dniu wspaniale! tym bardziej jestem ciekawa tej książki i teorii w niej zawartych :)
pozdrawiam!

Ania pisze...

Dziękuję za przypomnienie o książce. Jakiś czas temu czytałam o niej w moim ulubionym Zwierciadle, teraz na pewno kupię. Próbuje nie gromadzi, ale przyznam szczerze, że ciężko mi idzie. Nie potrafię zrezygnować z kolejnej, pięknej książki dla dzieci, albo deski kuchennej;)

Unknown pisze...

Dzięki za recenzję tę książki - poszukam na pewno:-)

Karolina pisze...

Ta książka stała się cudownym dopełnieniem procesu jaki w moim życiu rozpoczął się jakieś trzy lata temu. otoczona zupełnie niepotrzebnymi przedmiotami potrzebowałam odmiany, uwolnienia się od nich.
Dlatego tak szybko doszłam do praktykowania minimalizmu w swoim życiu.
W zasadzie to ulga jest natychmiastowa.
W książce odnalazłam również sposoby rozwiązania pewnych niedogodności, np. wymiana wieszaków na ubrania, teraz w szafie mam piękną kompozycję jednakowych drewnianych wieszaków połączonych z różnorodnością moich ubrań, poprostu strzał w dziesiątkę. Nowością stało się dla mnie dbanie o paznokcie, a ich malowanie to dla mnie przyjemny rytuał.
Świadomie i z łatwością wybieram jakość, a nie ilość we wszystkich elementach życia.
Pozdrawiam serdecznie :)

Ajka pisze...

„Sztuka prostoty” to dla mnie także bardzo ważna lektura, chociaż kiedy po nią sięgnęłam, filozofia życia w prostocie już była mi znana i byłam po wielkiej selekcji rzeczy i generalnym oczyszczaniu mojego małego świata.
Jednak ta książka dała mi bardzo wiele, przeczytałam ją jednym tchem, za cenę niewyspania :) Duże znaczenie dla mnie osobiście miały zalecenia co do dbania o wygląd, bo wprawdzie nigdy zaniedbana nie byłam, ale jednak wydawało mi się, że dbanie o zewnętrzną powłokę nie powinno być na liście moich priorytetów. A tymczasem dzięki p. Loreau zrozumiałam, że dbanie o urodę jest w pewnym sensie obowiązkiem kobiety. I że warto i należy znajdować na to czas.
Zachwyciłam się atmosferą spokoju i równowagi, jaką przesycona jest ta książka.
Zresztą taki spokój wyczuwa się także w Twoim blogu :)
Pozdrawiam ciepło.

Magda pisze...

Natychmiast biegnę do merlina!

Anonimowy pisze...

Właśnie kiedy wpadłam na twój post, jestem w trakcie jej drugiej książki "Sztuka umiaru" pierwszą połknęłam natychmiastowo, a podobnie jak w twoim przypadku trafiła w moje ręce zupełnie przypadkiem, kiedy to będąc w Krakowie szukałam czegoś nie za dużego aby sobie poczytać w kawiarni, i tak się zaczęło. Jestem zauroczona treścią i tym co autorka nam przekazuje. Na pewno ta książka zmieniła moje życie, na lepsze :) Pozdrawiam

skomplikowana pisze...

wczoraj wpadłam na tą ksiązkę w empiku poszukując czegoś o niej w necie wpadłam na twojego bloga :)
Poczytam sobie o niej :)
Tymczasem zapraszam do siebie :)

szyszka1988 pisze...

http://styledigger.com/
Polecam, doskonale wpisuje się w tą konwencję.