Tak było kilka lat temu z lodami bazyliowymi (które już tu kiedyś pokazywałam), które jadłam w restauracji i chciałam odtworzyć ten smak w domu.
Dziś, kiedy wspaniałych restauracji i świetnych kucharzy mamy sporo, coraz więcej podróżujemy i czytamy o kulinariach, takie połączenia nie dziwią, choć kiedyś zaskakiwały.
Lubię nieoczekiwane połączenia, jak np. czegoś co kojarzy się tylko wytrawnie, a w słodkiej odsłonie pokazuje coś niezwykłego, wielowymiarowego, uwodzącego. Trudnego do rozpoznania, a dodającego tego czegoś, co sprawia, że deser jest niezapomniany.
Tak było np. kuminem i owsianą tartą z kuminową masą krówkową czy truflami kawowo-kuminowymi.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji spróbować lodów bazyliowych, to bardzo polecam.
Lody bazyliowe
(przepis modyfikowany, zgodny z KPP na podst. lodów kokosowych V. Bhumichitr'a)
300ml pełnotłustego mleka
150ml śmietanki tortowej lub kremówki (wg. uznania)
70g ksylitolu lub cukru
2 szczypty imbiru
1 szczypta soli
sok z 1/4 limonki
2 garście (ok. 20-25g) umytych i osuszonych liści bazylii
2 jajka
Jajka roztrzepać w misce, odstawić. W stalowym rondlu o grubym dnie, wymieszać mleko z ksylitolem oraz śmietanką. Postawić na średnim ogniu, dodać imbir, sól, sok z limonki i liście bazylii. Całość zmiksować. Mleko doprowadzić do wrzenia i natychmiast zdjąć z ognia.
Lekko przestudzić, do letniego stopniowo wlewać do miski z jajkami, jednocześnie mieszając trzepaczką balonową. Całość ostudzić i przelać do plastikowego pojemnika na żywność, włożyć do zamrażarki na kilka godzin. Po tym czasie, wyjąć z pojemnika, posiekać nożem i zmielić blenderem na gładką masę. Ponownie przełożyć do pojemnika i mrozić kilka godzin, aż masa stężeje. Czynność powtórzyć 2-3 razy.
Smacznego!

