Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam w albumie Jill Freedman "Ireland ever", zdjęcie psiego nosa (które pokazywałam kilka lat temu w tym wpisie), zauroczyło mnie ogromnie.
Miało też powiązanie z dedykacją dla mnie, którą album zawierał, od tamtej pory mam do niego sentyment.
Pomyślałam też, jaki cudowny zbieg okoliczności, być w takim miejscu, trafić na taką chwilę, zrobić takie zdjęcie.
Wczoraj, wracając wieczorem do domu, natknęłam się na "swój" psi nos ciekawy świata, za jego kawałkiem podwórka. I tak oto ta fotografia postawiła kropkę nad i do tego albumu.
9 komentarzy:
Cudowna. :)
niesamowita historia jednego zdjęcia!:)
to zdjęcie, a właściwie zdjęcia mogą opowiadać tak wiele i tak różnych od siebie historii. Mnie ogromnie wzruszają.
A poza właściwym momentem jest jeszcze wrażliwość, która wieloznaczność chwili potrafi wyłapać.
Śliczna fota:)
Urocze zdjęcie :)
Zazdroszczę momentu:)
Również nie uważam, że zdjęcie = ostrość i poprawnie ustawione światło.
Zdjęcie to magia, której uchwycenie w jednym kadrze-chwili to sztuka.
Niektórym jak widać się to udaje:))
Coz, zawsze po tej drugiej stronie, wydaje sie nam, ze jest o niebo lepiej...
Serdecznosci
judith
Niesamowite te Twoje psie nosy. Genialne zdjęcia!!!
PS. Od razu jak zobaczyłam, jeszcze zanim przeczytałam, pomyślałam o "tamtym" zdjęciu nosa, które kiedyś się u Ciebie pojawiło...
świetne!
Prześlij komentarz