To przedostatni, książkowy, wpis w tym roku.
Po weekendzie będę miała dla Was jeszcze kilka, książkowych, perełek.
Alicja Rokicka, autorka bloga Wegan Nerd, , jak sama nazwa wskazuje, bloga o kuchni wegańskiej, kilka lat temu wygrała konkurs na Blog Roku. Niedługo później ukazała się informacja, że planuje wydać swoją pierwszą książkę kucharską.
I oto jest. A jest przede wszystkim niepretensjonalna, naprawdę autorska, przystępna, ogromnie różnorodna i jednocześnie...bardzo domowa. Podoba mi się również to, że autorka nie ewangelizuje, ale po prostu pokazuje, co można w kuchni zdziałać wegańskim gotowaniem.
Ta książka zaspokaja potrzeby na dania z każdej kategorii.
Czy lubisz potrawy tradycyjnej kuchni polskiej (pierogi, jaglanka, pomidorowa, kalafiorowa z koperkiem, naleśniki, twarożek, kapusta z grochem, kulebiak, gołąbki, bigos, faszerowana dynia, sznycle z kaszy gryczanej i pieczarek) czy wolisz kuchnię międzynarodową (lasagna, zupa sambar, sos bolognese, soba, indyjskie curry z buraków, fasolka po pendżabsku, rawioli ze szpinakiem i czosnkiem, burgery warzywne, muhammara)...tu znajdziesz przepis na zaspokojenie każdego apetytu. Są i desery: bezy, ciastka orzechowe, tort śmietanowy, ciasto marchewkowe, lody bananowe. Ponadto wegańskie podstawy: roślinne twarożki, mleka, majonezy...
Ogromnie podoba mi się również to, że autorka sama, pięknie, zilustrowała swoją książkę, co nadaje jej nietuzinkowości i uroku.
Warto!
* * * * * *
"Od lat nosiłam się z zamiarem zebrania swoich przepisów i uwspółcześnionych wersji przepisów mojej Mamy. Prostszych, mniej czasochłonnych i zdrowszych, biorących pod uwagę obecny stan wiedzy i styl życia. Wiele z tych oryginalnych jest kulinarną ilustracją komuny, przedziwną kombinacją tego, co było w sklepach. Nie przenoszę jednak przepisów Mamy jeden do jednego. Wybrałam dania, które zostały ze mną na zawsze, których smaki nosimy z braćmi w sobie. Postanowiłam zebrać przepisy z rodzinnego domu i dodać do nich ulubione moje i moich dzieci, tym samym dopisując ciąg dalszy do tej historii. To dla mnie bardzo sentymentalna podróż. Mama, dedykując mi swoją książkę, napisała: „Mojej kochanej córeczce Kasi ofiaruję tę książkę, aby pamiętała smaki dzieciństwa”. Książka, którą trzymacie Państwo w dłoniach, jest dowodem, że smaki dzieciństwa zapamiętałam."
Tak pisze we wstępnie do swojej książki Katarzyna Meller, a mowa o książce jej Mamy, Beaty Meller i pani Barbary Adamczewskiej, "W kuchni babci i wnuczki".
W książce " W kuchni Mamy i córki", znajdują się przepisy na dania z dzieciństwa, z trochę współcześniejszym czy zdrowszym twistem, te ulubione przez nią i jej braci.
W drugiej natomiast części książki, ulubione dania autorki, jej przyjaciół, smaki przywiezione z podróży, uwspółcześnione przepisy rodzinne, ulubione dania jej i jej dzieci.
I teraz wisienka na torcie, wszystko to jest okraszone fenomenalnymi opowieściami, anegdotami z życia rodziny Mellerów.
Powiem szczerze, uwielbiam takie historie! One natychmiast sprawiają, że wszystkie postaci, stają się trójwymiarowe, prawdziwsze, nie istnieją tylko na papierze. Każde danie ma swoją rodzinną historię czy anegdotę, a każda historia rodzinna, związana z podróżowaniem, jedzeniem, gotowaniem, spotkaniami z przyjaciółmi, studiowaniem, wciąga jak dobre opowiadanie, często śmieszy do łez, a wszystko to zilustrowane fotografiami z domowego archiwum. Aż szkoda, że kończą się tak szybko, bo to niezwykle smaczny dodatek. Nie, przepraszam, nie dodatek, to integralna część tej książki, lepsza niż najlepszy deser.
Po prostu polecam, BARDZO!
* * * * * *
Kuchnia żydowska od zawsze mnie fascynowała.
Te wszystkie rytuały, zasady, surowe reguły, których nie rozumiałam, a które mają, głębszy, ukryty sens.
Co to, np., znaczy koszerny? Jakie jedzenie jest koszerne, skąd to się bierze?
Czemu potraw mięsnych nie wolno spożywać z mlecznymi, ba!, nie mogą nawet być krojone tym samym nożem, leżeć na tym samym talerzu. Czemu macę trzeba przygotować/upiec w mniej niż osiemnaście minut, od momentu wymieszania wody z mąką? Co to jest Chanuka, Purim, Sukkot, Rosz Haszana, Szabas?
Każda niemalże potrawa ma swoją biblijną historię, związaną z konkretnym świętem, a kuchnia Żydów różni się ogromnie w zależności od kraju. Marokańska będzie inna niż izraelska, węgierska inna niż litewska, a litewska inna niż polska.
W książce tej, autorka przedstawia litewską i izraelską kuchnię żydowską, opisuje każde święto, danie z nim związane, rytuały i obyczaje, a robi to w sposób tak ciekawy, że nie sposób się od tych opowieści oderwać.
Raz tylko miałam okazję jeść potrawy koszernej kuchni żydowskiej, w paryskiej, żydowskiej, dzielnicy Marais.
Bakłażany jakie tam jadłam do dziś śnią mi się po nocy: nasączone oliwą jak gąbka, przepyszne, ale tak leciutkie dla żołądka jakby się zjadło liść sałaty. Chciałabym poznać ich sekret.
Cytat z książki: "pożywienie Żydów", tak w połowie XIX w. bakłażany były określane przez Włochów (...) Arabskie powiedzenie głosi, że jeśli przyszła żona nie potrafi przygotować dwudziestu dań z bakłażanów, lepiej nie brać z nią ślubu"
W książce oprócz przepisów na bakłażany, znajdują się przepisy na tradycyjne dania kuchni żydowskiej: rosół po żydowsku (zwany żydowską penicyliną), faszerowana ryba po żydowsku, na trzy sposoby (również po polsku), przekąski z jajek, śledzi, szakszuka, fatusz, knedlach, kreplach, czulent, cymes, przeróżne pieczywo - chałę, bajgle, knysze oraz zapiekanki i placki (latkes), ryby i wiele, wiele innych.
Ogromnie polecam!
* * * * * *
Bloga Green Kitchen Stories, oraz ich autorów, małżeństwo Davida i Lousie, znają pewnie wszyscy, interesujący się kuchnią wegetariańską.
Kiedy się poznali, David był niezdrowo się odżywiającym wegetarianiem (tak, tak też można, ciasta, słodycze, biała mąka, sery, pizza), natomiast Louise jadła mięso, ale bardzo dbała o jakość produktów żywnościowych.
Od tamtego czasu przeszli długą drogę, teraz oboje są wegetarianami, Louise studowiała naturoterapię i dietetykę, a ich kuchnia jest, w rzeczy samej, bardzo zielona.
Na polskim rynku ukazała się ich pierwsza książka "Green Kitchen Zielono i Zdrowo".
A w niej przepisy na dania wegetariańskie, które, jak wspominają autorzy, można zmodyfikować na dania wegańskie. Większość przepisów jest bezglutenowa oraz szybka do przygotowania, choć są i bardziej pracochłonne dania. Placuszki bez mąki z bananami, frittata z kozim serem, makaron z cukinii, placki z komosy ryżowej i kalafiora, tarta z fenkułem i kokosem, buraczany bourguignon, naleśniki, zupa gryczana z imbirem, dhal z kalafiora i daktyli, chrupkie chlebki, pizza klasyczna i na spodzie z kalafiora, tacos z mango w liściach kapusty, zawijańce z buraczkami, jabłkiem i serem kozim, przeróżne napoje, musy i koktajle (np. czekoladowo-jeżynowy), sałatki, dania jednogarnkowe, mus czekoladowy, kardamonowe bułeczki z jabłkiem. Wszystko bez białej mąki, z dobrymi tłuszczami.
Jest rozdział poświęcony produktom zrównoważonej diety wegetariańskiej, indeks tego co zawiera ich spiżarnia, dlaczego warto to jeść i co można z każdym z tych produktów zrobić.
Piszą też o budowaniu zdrowych nawyków żywieniowych u dzieci.
Książka podzielona jest na następujące działy: Poranki, Lżejsze posiłki, W drodze, Obiady rodzinne, Małe przekąski, Napoje oraz Słodkości.
Polecam, nie tylko wegetarianom!
* * * * * *
Claus Meyer, współzałożyciel najlepszej restauracji świata, Nomy, pisze o nordyckim stylu gotowania, którego cechą przewodnią jest sezonowość i lekkość.
Kuchnia duńska jednak, nie zawsze odznaczała się takimi cechami, ""pochodzę z tej części świata, w której ascetyczni medycy i purytańscy kaznodzieje, przez trzysta lat prowadzili krucjatę przeciw zmysłowości i przyjemności jedzenia (...) przyrządzanie smacznych posiłków dla rodziny uważano za grzech (...), jeśli człowiek chciał żyć długo i zdrowo, a potem uniknąć piekła, musiał jeść w najwyższym pośpiechu potrawy pozbawione smaku. W tym duchu wychowano mnie w latach 60.- tych XXw., to był najciemniejszy okres w historii duńskiego odżywiania się. (...)Moi rodzice karmili mnie siekanym, tłustym mięsem najgorszej jakości i mrożonymi warzywami, obgotowanymi nie wiadomo kiedy w Kazachstanie. Mięso obtaczano trzy, cztery razy w panierce z prażonych okruchów chleba, a potem smażono w dużej ilości margaryny. (...)W wieku 15 lat ważyłem 94kg. (...)Moje życie zmieniło się po jednym, niezapomnianym roku spędzonym we Francji, (...)ale zachorowałem i na okres rekonwalescencji wysłano mnie do francuskiego piekarza (...), który zorientował się, że mam obsesję na punkcie jedzenia i gotowania. Zaprosił mnie do pracy u siebie. Jego piekarnia okazała się kapsułą czasu. Należała jeszcze do złotej ery francuskiego rzemiosła kulinarnego. Guy zawsze kupował najlepsze produkty i nigdy nie targował się o ich cenę. Regularnie rozdawał za darmo chleb i ciastka przyjaciołom, rodzinie, sąsiadom i lojalnym klientom.." I to była ta kostka domina, która spowodowała lawinę, a raczej początek jego kulinarnej drogi ku zmianie sposobu jedzenia Duńczyków, zmianie w sposobie gotowania w restauracjach i lokalach gastronomicznych, innymi słowy o kulinarną rewolucję, która zaprowadziła go kulinarnemu szczytowi, jakim stała się restauracja Noma.
W książce nie znajdziemy trudnych, restauracyjnych przepisów, a domowe gotowanie. Sezonowe, świeże, z lokalnych produktów, podzielone na pory roku i to co w danej porze jest dostępne do jedzenia. Każda pora roku posiada listę produktów uprawianych i hodowlanych, w tym czasie. Meyer ogromną wagę przykłada, i bardzo namawia, aby zbierać jedzenie: zioła, grzyby, dzikie owoce. Myślę, że takie podejście jest bardzo bliskie naszej kulturze, w której głęboko zakorzenione jest zbieranie grzybów, jagód, jeżyn, mniszka lekarskiego czy pokrzywy, dzikiego szczawiu, ściąganie soku z brzozy.
Dania zaprezentowane w książce są lekkie i pełnowartościowe, bardzo dobrze skonstruowane (jak na profesjonalnego kucharza przystało), ale nie trudne do przygotowania..."od samego początku pracy nad tą książką, zależało mi raczej na podkreśleniu roli składników i przyrody niż wprowadzaniu jakichś skomplikowanych technik"
Przykładowe przepisy: zupa z pokrzyw z ziemniakami i wędzonym twarogiem, kartoflanka z czosnkiem niedźwiedzim i natką, pieczona pierś kaczki z rabarbarem i chrzanem, sałatka ziemniaczana z podagrycznikiem i szalotkami, lody z maślanki, kleik jęczmienny z gulaszem z kurek, pieczony boczek, makrela z patelni, omlet, duszone kurki na toście, ciasto migdałowe z jeżynami i białą czekoladą, zsiadłe mleko domowej roboty, z truskawkami i miodem, zupa z żółtego grochu z natką i chrzanem, śledź marynowany, sałatka z pęczakiem, marynowana kapusta, z jałowcem, trybulą i gruszkami, szarlotka z orzechami laskowymi i wanilią., zawijańce cynamonowe, mus jabłkowy...
Książka w twardej oprawie, z pięknymi fotografiami.
Cacuszko.
1 komentarz:
te izraelskie smaki muszę kiedyś wypróbować
Prześlij komentarz