Babcia jawi mi się w mojej świadomości jako osoba o niezłomnym charakterze, wielkim sercu, gościnności i jeszcze większej pracowitosci.
Latami obserwowałam Ją jak lepi dziesiątki pierogów, wyrabia misę ciasta drożdżowego, trze ziemniaki na placki tylko po to by zrobić przyjemność komuś z nas, domowników.
Kiedyś tego nie rozumiałam. Teraz, coraz częściej zauważam jak bardzo w tej materii staje się podobna do Niej - stojąc kolejną godzinę w kuchni lepiąc kolejnego ruskiego pieroga (które ubóstwia mój Miły i które kojarza mu się z domem) myślę "po co mi to było", by później widząc jaka dają radość w jednej chwili zapomnieć o trudzie i powiedzieć "jeśli chcesz za jakiś czas zrobię je znowu".
Moja kuchenna edukacja zaczęła się pod Jej okiem.
Gdy po kolejnym niepowodzeniu w nadaniu pierogowi odpowiedniego kształtu oraz obowiazkowej falbanki (falbanka była standardem poniżej którego Babcia nie schodziła NIGDY,mimo że łatwiej i szybciej było po prostu zlepić brzegi ciasta) mówiłam, że chyba się tego nie nauczę, Ona spoglądała na mnie mowiac "kto w takim razie przejmie po mnie ten sposób lepienia pierogów?".
Mobilizujace, prawda?
Na te pierogi czekam cały rok. W wigilijny wieczór mogłyby być jedynym daniem (jak dla mnie) - skubnę ryby, wypije barszcz lub bulion grzybowy ale pierogi... podsmażone, złociste, obowiązkowo chrupiace to wg. mnie gwiazda tej wieczerzy.
Po latach treningu i uczenia się od mistrza mogę powiedzieć, że jestem na dobrej drodze( "zawijając mocno dociskaj falbankę", "dobre pierogi to cieniutkie ciasto i dużo nadzienia - nigdy odwrotnie").
Gdy patrze na dziesiątki ulepionych przeze mnie pierogów przypomina mi się stolnica Babci, na której leżały równo w rzadkach, identyczne niemalże co do milimetra, z cieniutkim ciastem, szczodrym nadzieniem, równiuteńką falbanką.
W te Święta nie będzie miała okazji sprawdzić czy spisałam się dobrze lecz Jej zapobiegliwość dosięgnie mnie wszędzie. Mimo, że zaopatrzyła mnie w mnóstwo suszonych, kupnych grzybów, w malej paczuszce przeznaczonej dla mnie znajduje króciutki liścik oraz sznurek pachnący Świętami:
Babciu, dziękuję Ci za to ze jesteś. Byłaś i zawsze będziesz dla mnie nie tylko skarbnicą wiedzy kuchennej ale niedoścignionym wzorem dobroci i mądrości życiowej. Samo przebywanie obok Ciebie sprawia, że codziennie uczę się jak być lepszym człowiekiem.
Pierogi wigilijne
1 kg dobrej kapusty kiszonej, bez marchewki
100 g suszonych podgrzybków
2 cebule pokrojone w drobna kostkę, zeszklone na oleju roślinnym
1 szczypta kurkumy
pieprz, sol
olej z pestek winogron lub słonecznikowy
ew. 1 jajko
Grzyby zalać zimna woda, gotować do miękkości.
Odcedzić, wodę zachować, grzyby pokroić w drobna kostkę.
Kapustę odcisnąć, włożyć do rondla z zimną wodą, zagotować, wodę odlać.
Kapustę zalać wrzątkiem oraz wodą z grzybów (kapusta ma być przykryta), gotować do miękkości, odcedzić na sitku, następnie ostudzić i drobno pokroić.
Tak przygotowana kapustę oprószyć szczyptą kurkumy i bardzo dokładnie wymieszać.
Dodać grzyby, przesmażoną cebulkę, wymieszać.
Na patelni rozgrzać 2-3 łyżki oleju, podsmażać na niej kapustę przez 1-2 minuty, następnie posypać świeżo mielonym czarnym pieprzem. Posolić do smaku, ponownie wymieszać i podsmażać na średnim ogniu ciągle mieszając ok. 5 do 10 minut. Jeśli do farszu chcemy dodać jajko (można lub nie, wg uznania, tym razem nie dałam), procedura jest następująca: po przesmażeniu do farszu dodać parę kropli soku z kapusty oraz szczyptę bazylii i odrobinę kurkumy, wymieszać. Farsz wystudzić, dodać jajko oraz ew. pieprz i sól do smaku.
Ciasto pierogowe
3 szkl. mąki (użyłam pszennej chlebowej)
1,5 łyżki oleju
1/2 łyżeczki soli
1 szkl. wrzątku
Do miski wsypać mąkę, sól, olej , wymieszać.
Wciąż mieszając dolewać wrzątek.
Odczekać 2-3 minuty, wyłożyć ciasto na blat i zagniatać, aż stanie się gładkie i elastyczne. Przykryć ściereczką i zostawić na 30 min..
Ciasto cienko rozwałkować, wykrawać kółka.
Każde kółko rozwałkować ponownie, nakładać na nie farsz łyżeczką, dokładnie zlepiać brzegi.
Gotować w osolonym wrzątku Ok. 8-10 min. od momentu wypłynięcia pierogów na powierzchnię.
Z podanego przepisu powinno wyjść ok 40-42 pierogów.
Oba przepisy zgodne z KPP.
Smacznego!
8 komentarzy:
Piękna falbanka, aż zazdroszczę takiej umiejętności :) U mnie w domu to mój mąż uczy mnie takich śliczności na pierogach, choć i ja z moją babcią jako mała dziewczynka lepiłam pierogi na Wigilię :) Wspaniałe są Babcie, ich gotowanie i troska :)
i wg pięciu przemian ,łał
koronka pierwsza klasa!opłacało się męczyć.
:)
Nie no :) Podnosisz poprzeczke Truflu:) A falbanka pierwsza klasa!
Bardzo się wzruszyłam. Również dlatego, że w tym roku po raz pierwszy zabraknie mojej ukochanej Babci. Jako dziecko często myślałam, jak będzie wyglądał świat bez Dziadków i oto jest - bardziej smutny, czegoś w nim brak i tego czegoś absolutnie nic nie jest w stanie zastąpić.
Pięknie piszesz o poświęceniu czasu, staraniach, gotowaniu z miłości. Nigdy nie rozumiałam ludzi, których dziwi to, że te rzeczy można robić z przyjemnością i z sercem.
Dziękuję Ci za ten wpis. Poruszył czułą nutę w moim sercu.
u mnie w domu zawsze kleiło się pierogi z falbanką "szczypaną" palcami... nigdy nie robiłam falbanki, a wygląda uroczo... podpowiedz co i jak, żeby taka wyszła :)
Agatko,
Niestety, trudno to wyjasnic
"nie manualnie".
Trzeba obserwowac i duzo cwiczyc...
Wpadłam tu przypadkiem...no i "wpadłam" i po prostu się zakochałam:)
Słowa są zbędne, to jak piszesz o swojej Babci porusza najgłębiej ukryte emocje, a ten liścik...i to widać że pisała starsza osoba ten styl pisma, to wszystko jest takie prawdziwe, nie udawane, naprawdę się wzruszyłam. Życzę wszystkiego najlepszego :) Asia
Prześlij komentarz