2010/10/28

Analogowo. Czyli powrót do korzeni.



Tygodnie mojej blogowej nieobecności były wypełnione nie tylko mnóstwem miłych spotkań, rozmów, celebrowaniem obecności kochanych osób, chłonięciem pięknego schyłku lata, pyszną kawą i niezliczonymi ilościami doskonałego sushi (za którym zawsze na Wyspie tęsknię), ale i (a może przede wszystkim) fotografią. Analogową.




Od ponad roku obiecywałam sobie, że wrócę do analoga, ale zawsze coś stawało mi na drodze. Tym razem czas był łaskawy i podjęłam solenne postanowienie, że właśnie teraz odkurzę swój analog, bo jeśli nie teraz, to kiedy? I stało się, ja i on staliśmy się nierozłączni, towarzyszył mi wszędzie i widział wszystko. Wszystko to, co chciałam zatrzymać.





A kiedy rozłożyłam na podłodze, jedno obok drugiego, wszystkie zdjęcia z minionych tygodni, ułożyły się jak kadr po kadrze. Obrazy mojej pamięci. Smak chwil. Zapachy. Strzępki rozmów. Kolor światła. I to coś, czego nazwać nie potrafię, a co odnajduję tylko w tych małych kartonikach, które chwilę wcześniej były niewiadomą.






To, co w fotografiach analogowych wydaje mi się niezwykłe, to ich surowość, to, że są skończone i w pewien sposób nagie. Patrzę na nie i widzę efekt ostateczny, a jedyną nieoczekiwaną ingerencją staje się sfatygowana, porysowana powierzchnia skanera, która, ku mojemu zdziwieniu, nadaje im subtelnej patyny, za każdym razem nieco innej i na nic czyszczenie skanowego, szklanego "oka".
Mój stary, ponad piętnastoletni aparat analogowy, opiera się upływowi czasu oraz wszelkim modom i mimo wieloletniej rozłąki i mojej ogromnej tremy, oswajam się z nim szybko, jak z dawno niewidzianym, ale serdecznym przyjacielem. Gdy pierwsze fotografie wyjęłam z koperty, towarzyszyło mi to czułe drżenie serca, o którym zapomniałam, że istnieje. Ta niepewność - wyszły, nie wyszły? I to zaskoczenie, kiedy uświadamiam sobie, że efekty jakie starannie wypracowuje się "cyfrą", tu w dużej mierze powstają tylko dzięki intuicji, wyczuciu światła i ... dziełu przypadku.
Nie ma możliwości ocenienia i skorygowania błędów przy kolejnym ujęciu.
Więc kiedy patrzę przez wizjer, kiedy trwa ta intymna rozmowa, czas zatrzymuje się a rezultat jest tajemnicą. I kiedy słychać ten cudowny, suchy trzask migawki, wszystko jest dokonane. Skończone i zamknięte. Pozostaje oczekiwanie i głowa pełna obrazów, których nie można zobaczyć natychmiast.
Fotografia analogowa uczy cierpliwości i pokory. Wielokrotnie. Zupełnie nieprzewidywalna, urzeka czymś nieuchwytnym. To zupełnie inny świat, niż ten cyfrowy. Trochę w nim jeszcze zostanę...

c.d.n.


P.S. A oto i sprawca całego zamieszania:

25 komentarzy:

Gosia pisze...

Zdjecia piekne i taki.....nostalgiczne wlasnie...
Ja swojego Canonka tez jeszcze mam,zal mi go sprzedac ,bo zbyt wiele ma dla mnie wartosci osobistej i wspomnien zwiazanych z zakupem go,a te "grosze",ktore bym za niego dostala nie zrekompensuja mi tego wszystkiego,wiec tez lezy i nie tak dawno tez myslalam o nim....kto wie...moze kiedys tez go jeszcze do reki wezme.....
Na razie rozkoszuje sie nowo zakupiona lustrzanka cyfrowa,moze,jak spowszednieje,to wroce tez do analogowego....
Ale masz racje...ten dreszczyk oczekiwania...spust migawki...a potem-wyszlo..nie wyszlo...jak wyszlo??...czekanie na wywolanie..niecierpliwosc przy otwieraniu koperty i potem okrzyki zachwytu lub niechetne mrukniecie pelne rozczarowania...

Pozdrawiam cieplutko :)

Unknown pisze...

Piękne foty :))))

Delie pisze...

Nareszcie! Są przepiękne!!!
Światło jest takie "miękkie".
To z patelnią i śliwkami mogłoby być okładką ksiażki kucharskiej.

beata lipov pisze...

Pięknie. Pozdrawiam serdecznie.

Sylvii pisze...

W wakacje miałam przyjemność mieć sesję zdjęciową wykonywaną właśnie za pomocą aparatu analogowego, ale też korci mnie, aby samej spróbować. Czy to bardzo trudne?:)
A Twoje dzisiejsze zdjęcia mają czar, są takie retro, jakby pokryte delikatnym brązowym filtrem, a światło jest takie miękkie. Nie wiedziałam, co mi to przypomina, ale już wiem. Takie fotografie można znaleźć już nie na codzień, ale raczej drzemiące spokojnie w albumach...

Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

Piękne zdjęcia! Rowerek mnie zachwycił...

Retrose pisze...

Masz rację, to co ma aparat analogowy, to umiejętność zmuszenia fotografującego do większego namysłu, uwagi, łapania chwili jedynej i niepowtarzalnej. Ja te zasady staram się przenieść i na lustrzankę. Irytuje mnie pstrykanie 20 wersji tego samego zdjęcia, wieczne poprawianie. Można niechcący przedobrzyć, a stracić całą zabawę z fotografowania. Nie przepadam też za dużą ingerencją w zdjęcie Photoshopem, w życiu nie ma mozna niczego wymazać. MOże to dobra zasada i dla fotografii?

asieja pisze...

wiesz, i japokochałam analogową fotografię. to nawet nie jest powrót, to jest początek. stary cudowny zenit. pierwsza czarno biała klisza wypstrykana w połowie..

Liska pisze...

Jak fajnie, że mogłam go potrzymać, a teraz o takim zamarzyć. Wyszło naprawdę pięknie.Klimatycznie.

PożeraczeCzasu.pl pisze...

Ja analogową fotografią zajęłam się jakoś w zeszłym roku (chyba ; P). Posiadam już kilka aparatów i do każdego mam sentyment.
Strasznie mnie cieszy, że fotografia analogowa powraca do łask, bo to ona jest idealna, prawie żadna lustrzanka nie odda tak dobrze gry światła jak tradycyjna błona. Cienie, półcienie, światła. Na analogowych zdjęciach wszystko jest uchwycone. Jest po prostu idealnie.
Twoje zdjęcia są rewelacyjne. Podobają mi się szczególnie buty, czajniczek, patelnia i przerewelacyjne koszule. To ostatnie jest moje ulubione.

Zapraszam na mojego bloga z fotografią tylko analogową : >

Kasia Fiołek pisze...

Świetne! :-)

Donata pisze...

Patrycjo, jestem pod ogromnym wrazeniem magii Twoich slow i obrazow, niesamowite wyczucie chwili, uwielbiam ten post:)

Amber pisze...

Analogowo jest pięknie...

Anonimowy pisze...

Piękne zdjęcia, pełne melancholii i wspaniała notka. Niezwykle opisałaś robienie zdjęć analogowych i to uczucie towarzyszące ich wywoływaniu, oglądaniu. Ja wywołuję zdjęcia cyfrowe odkąd zaczęłam używać cyfrówki, nie potrafiłam sobie odmówić przyjemności oglądania albumów.
Pozdrawiam ciepło!

Nulka pisze...

zdjęcia piękne... mają to coś...

partycja.g pisze...

fantastyczne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
takiego efektu szukam!!
czy możesz zdradzić jaki to dokładnie aparat (Nikon?) i jaki to film?
Nie mogę się wprost napatrzeć na te fotografie...

arek pisze...

Wrocily czarne plyty wraca fotografia analogowa.:) Co za klimat... Zaliczam sie do tych ktorzy jeszcze pamietaja takie aparaty.

Patrycja pisze...

Kochani,
Dziękuję pięknie! Ogromnie się cieszę, że takie trochę inne zdjęcia i te parę przemyśleń o fotografii przypadły Wam do gustu:-)

Gosiu,
Nie sprzedawaj! Takie aparaty z czasem stają się jeszcze piękniejsze:-) Na pewno kiedyś do niego wrócisz.

Delie,
Dziękuję:-)Z poślizgiem, ale są;-)

Sylvii,
Ja kiedyś robiłam analogiem sesje portretowe koleżankom, kolor oraz b&w, fajne czasy:-) Czy to trudne? Dla osoby nigdy nie mającej do czynienia z analogiem, może troszeczkę na początku. Kwestia oswojenia się z aparatem:)

patrycja.g,
To Pentax MEsuper, a zdjęcia są z trzech różnych klisz. Najważniejsze to próbować, która klisza najbardziej się polubi z Twoim aparatem, bo każda daje nieco inny efekt, na różnych aparatach.

Arek,
Ja się zaliczam do takich, co się na analogach uczyli, bo kiedy kupowałam swój pierwszy aparat to innych jeszcze nie było;-)

Pozdrawiam Was serdecznie!

partycja.g pisze...

Patrycjo,dziękuję Ci za odpowiedź!!
Mam nadzieję, że kiedyś wreszcie się odważę :D Bo dla takich zdjęć warto!
Pozdrawiam!

Unknown pisze...

Czekam na więcej:-)

Unknown pisze...

Zdjęcia są świetne, pod ich wpływem wygrzebałam 20-letniego zenita z szafy i wypstrykałam całą kliszę. I dzisiaj ją niosę do wywołania tylko mam taki problem - gdzie to zanieść, żeby ktoś mi ewentualnie jeszcze mógł doradzić, coś podpowiedzieć? Czy znasz może jakieś miejsca warte polecenia w Warszawie? Nie chcę zanosić kliszy do ProfiLabów ani innych takich, bo z tego co wiem tak klisza jest po prostu skanowana i zdjęcia później drukowane. Wolałabym trochę bardziej tradycyjnie :)).

Pozdrawiam!

Holga pisze...

Dotąd odwiedzałam Twojego bloga głownie z kulinarnym zamiarem. Ale spodobała mi się Twoja miłość do f.analogowej. I to odwzajemniona miłość ;)
Ja dopiero zaczynam rozwijać analogową pasję ;)

Patrycja pisze...

patrycjo.g,
Odważ się, odważ koniecznie:)

Anno Mario,
Następne zdjęcia z serii "analogowe" już niebawem:)

Gosiu,
Jak miło, ciekawa jestem tej kliszy:) Ja od kilkunastu lat swoje zdjęcia wywołuję w Foto Relax, tuż obok dawnego kina Relax. Tam wywołałam swoją pierwszą i każdą następną kliszę i mam do tego miejsca sentyment:)

Holga96,
Dziękuję:)

Pozdrawiam Was serdecznie!

CELINKA. pisze...

naprawdę piękne zdjęcia. mogłabym wiedzieć jaki to dokładnie model aparatu. chciałabym wiedzieć, ponieważ marzy mi się przygoda z fotografią analogową błądząc po różnych portalach związanych między innymi z lomografią ciągle natykam się na przesycone, jaskrawe i za bardzo dużym kontrastem bezsensowne zdjęcia. a kiedy weszłam na pani bloga, oniemiałam! subtelność, delikatność każdego zdjęcia jest niesamowita. teraz wiem, że to jest właśnie to. dlatego gdyby mogłaby mi Pani ułatwić tą realizacje marzeń, proszę podać mi jaki to konkretny model aparatu i filmu.

Patrycja pisze...

Blablubabla,
To Pentax ME Super. Co do klisz, to naprawdę trzeba próbować różnych. Nie pamiętam z jakiej są te akurat zdjęcia, myślę, że jakiś zwykły Kodak. Wybierz kilka klisz, zobaczysz jak Twój aparat się z nimi polubi i którą Ty polubisz. Życzę spełnienia marzeń i rozpoczęcia fotografowania analogowo. Uprzedzam - to wciąga:)
Pozdrawiam serdecznie!