2017/12/06
Mikołajkowy konkurs książkowy!
Zapraszam do konkursu, w którym do wygrania będzie moja książka oraz pocztówki z fotografiami z niej.
Aby wciąć udział w konkursie wystarczy odpowiedzieć na pytanie:
Zaglądam tu bo __________________ .
Lub: jakie jest Wasze najmilsze wspomnienie związane z dzieciństwem, ulubionym daniem?
Na Wasze komentarze, zostawione pod tym wpisem, czekam do 8 grudnia.
__________________________
EDIT: książkę wygrywa Nika B. 15:49
Proszę o kontakt mailowy w sprawie adresu do wysyłki.
Labels:
Konkurs,
Moja książka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
53 komentarze:
Pięknie wydana książką, pełna pasji i smaków :) Na pewno będzie wspaniałym prezentem :)
Zagladam tu, bo lubie I cenie proste rzeczy. Zwlaszcza jak sie mieszka daleko, na zycie patrzy sie przez inne okulary.
Moje wspomnienie z dzieciństwa to zapach cynamonu. Gdy tylko miałam okazję, jeździłam do babci na nasze nocne pieczenie. Zaparzałyśmy herbatę i zaczynałyśmy swoją przygodę z drożdżami. Gdy ciasto po cichutku rosło na piecu, babcia opowiadała mi o swojej przeszłości. Może i słyszałam te historie już milion razy ale chciałam je usłyszeć po raz milion pierwszy. Gdy ciasto wychodziło już z miski, brałyśmy się do roboty. Zawsze piekłyśmy tą samą chałke z cynamonem i lukrem. Uwielbialam ten zapach dochodzący z piekarnika. To bym zapach szczęścia. Nigdy nie poczekałam aż ciasto ostygnie Zawsze kroiłyśmy po kawałku (dużym kawałku) i siadałyśmy przed piecem wraz ze szklanką zimnego mleka. Tak więc, moje najwspanialsze wspomnienie z dzieciństwa to zapach cynamonu który towarzyszył mi przy wieczorach z babcią.
Weronika
W dzieciństwie jak zostawałam z dziadkiem, to do wyboru zawsze były dwa dania: jajecznica z pomidorami albo kogel-mogel. To były jego dwa dania popisowe:) Tego drugiego niestety nie lubiłam, ale jajecznica z pomidorami, dobrze doprawiona, z cebulką - to była rozkosz podniebienia! Robię ją do dzisiaj co najmniej raz w tygodniu, ale smaku tej, sprzed 25 lat, chyba nie uda mi się osiągnąć. Aha, po obiedzie dziadek uczył mnie rysować wiewiórki, bo tylko te zwierzątka umiał rysować:)
Zaglądam tu bo w ataku szału postanowiłam upiec chleb, ale wyszły bułki nocne. Ale idealne! A chleb też w końcu upiekłam, jak szukałam drożdżówek, wpadł mi w oko ten bez zakwasu. No. Taki TK Maxx tu mam - wchodzę po buty, wychodzę z garnkiem, zaglądam po drożdżówki, zabieram się za chleb :)
Zaglądam tu bo tu są najpiękniejsze zdjęcia. Bo tu jest ciepło i dobrze jak przy piecu u babci jakieś.... 30 lat temu. Bo tu smacznie. Bo tu prawie pachnie.
Z Tobą Truflo upiekłam mój pierwszy chleb I od tej pory zaglądam tu często bo teraz to już żaden inny tylko domowy.
bo lubię do Ciebie zaglądać :) i lubie posty z Twoją Babcią w tle ;)
i można skorzystać z Twoich przepisów :)
Moje najmilsze danie związane z dzieciństwem to pajda domowego chleba, upieczonego przez Babcine spracowane ręce, koniecznie grubo ukrojonego, posmarowana kwaśną i gęstą (zapewne też tłustą) śmietaną z mleka od szczęśliwych krówek pasących się za płotem. I do tego hojna garść (nie śmiem nawet pisac, że to była szczypta) cukru. Nic więcej nie potrzebowałam do szczęścia! To najlepsze łakocie (choć w mojej głowie urosło do rangi dania) z czasów beztroski.
Zagladam tu bo bardzo lubie prostote, ktora emanuje z Twoich przepisow i Twoich fotografii. Podoba mi sie, ze potrafisz dostrzec piekno w malych, codziennych i czesto z pozoru blahych rzeczach. Twoj blog jest dla mnie zrodlem inspiracji. Doceniam, ze stawiasz na sezonowe warzywa i produkty i czarujesz z nich same dobre rzeczy. Wzrusza mnie niesamowicie to, z jakim szacunkiem i cieplem piszesz o swojej Babci i swoim Dziadku. W czasach kultu piekna i mlodosci wazne jest przypominanie jak wazne sa to osoby w naszym zyciu.
Zaglądam tu bo szukam inspiracji aby się zdrowo i smacznie odżywiać. Jak również lubię czytać recenzję o dobrych książkach i nie ukrywam że bardzo ucieszył by mnie fakt gdyby udało mi się wzbogacić swoją bibliotekę kulinarną w Pani wspaniałą książkę😊
Kusisz to zaglądam :-)
To będzie straszne co napiszę, ale kiedyś z tatą zajadaliśmy się chlebem posmarowanym smalcem, na to krążki CEBULI i wszystko skorpione było MAGĄ :)))) Dziś lubię smalec ze skwarkami od mamy, ale surowej cebuli już nie ugryzę ... :p ;)
Wesołych Świąt!
Zagladam to bo dziele z Toba milosc do babci, tradycji, wspomnien z dziecinstwa i targow.Jestes moja internetowa bratnia dusza.Jak to mowia po angielsku “girl after my own heart”.
Zaglądam tu... gdy zajrzałam do Ciebie po raz pierwszy utkwił mi w pamięci jeden wpis. Tak bardzo podobny do moich wspomnień, do mojego postrzegania świata. Wpis zatytułowany "Opowieść wigilijna" był tym pierwszym, ale nie ostatnim... Bo pokochałam Twój blog miłością bezkrytyczną i pełną namiętności. Namiętności do książek kulinarnych, które proponujesz. I jeszcze ani razu się nie zawiodłam korzystając Patrycjo z Twoich podpowiedzi... Namiętności do kokosanek z nutą limonki ;) Namiętności do śledzi, bo gdzie jak gdzie, ale u Ciebie znalazłam WIELE FANTASTYCZNYCH propozycji ich podania :) Namiętności do pięknych zdjęć, których u Ciebie nie brakuje... Bo gdy nawet przepis do mnie nie przemawia to zdjęcia przyciągają uwagę. Są takie nie wymuszone, proste, ale magiczne... Zaglądam do Ciebie bo wydajesz mi się fantastyczną, niezwykle skromną, ale znającą swoją wartość Kobietą. Bo chciałbym tylko takich ludzi spotykać na swojej ścieżce życia. Wiem, brzmi to trochę patetycznie, ale tak naprawdę myślę...
Zaglądam tu bo dobrze to może wyjść jajecznica, a ja chcę dążyć do perfekcji w chlebie
😁
zaglądam tu bo Twoja miłość do Dziadków jest tak wielka jak moja do moich... bez nich nie wyobrażam sobie życia ...magiczne miejsce stworzyłaś w sieci pełne samych dobrych rzeczy ��
Zaglądam tu... nie będę kłamać, zaglądam tu dopiero od tygodnia. Jestem totalnym świeżakiem, przechodzę właśnie ten pierwszy etap zakochania - fascynację i zapatrzenie we wszystko co dobre. W zeszłym tygodniu zobaczyłam reklamę Twojej książki, stwierdziłam, a co tam, poszukam jej bloga, no i wpadłam - jak śliwka w kompot! 11 godzin w pracy, akurat trafił mi się bardzo spokojny dzień, więc 10 godzin spędziłam na zagłębianiu się w przepisy. Gdy wróciłam do domu, moje pierwsze słowa wypowiedziane do chłopaka, to "Robimy własny zakwas!". Już nie chcę jeść nieswojego, chcę hodować, piec, mieć własny. Pokazujesz, że pieczenie własnego, dobrego chleba nie jest trudne. Uczysz podstaw i stopniowo wprowadzasz na wyższe, bardziej zaawansowane poziomy. Do tego te zdjęcia... aż czuć na nich piękny zapach, chrupkość skórki. No mówiłam, fascynacja! Dziękuję, że to robisz i dziękuje tej reklamie, że akurat mi się pokazała i zmotywowała do odnalezienia Ciebie :)
Zagladam tu (i jeszcze tam) bo kocham jeść, gotować i piec. Kocham tego psa co kocha jeść pasztetowa, kocham Irlandie, ktora opuscilam 3 lata temu, kocham pomarszczone rece Twojej Babci i zachcianki Dziadka, Twoj rower i łupy z targu, ciepło pokazane Twoimi oczami na zdjeciach. Uwielbiam obserwować Twoje Serce i Twoja dobroć.
Zaglądam tu nie 'bo' tylko 'od' ;), od kiedy szukając przepisu na rozgrzewającą zupę cebulową trafiłam na Twoją wersję i wtedy przepadłam. To jeden z moich ukochanych przepisów EVER więc jak mogłabym nie odwiedzać miejsca stworzonego przez twórczynię tegoż cuda ;).
...bo tu są same dobre rzeczy! Bo mialam Babcie, która strasznie kocham i ona mi gotowała pyszności. A jak tu jestem to mi się o tym ciepelku między nami przypomina i to jest miłe uczucie. Bo oglądam zdjęcia i mam ochotę upiec chleb i zachwycać się listkami w parku. I uczyć tego zachwycania się moją córkę. A teraz jak o tym myślę to w sumie jest to też impuls do pielęgnowania jej relacji z moją Mamą, jej Babcia - żeby też z tego wyszło to ciepelko :)
Witam, nie ukrywam, że zajrzałam tutaj pierwszy raz skuszona konkursem, chociaż Twój profil na Ig obserwuję od jakiegoś czasu właśnie dlatego, że tak dużo w nim moich wspomnień z dzieciństwa. Jedno z nich jest związane właśnie z moją ś.p. babcią Alicją. To był niedzielny poranek, ja jako cztero lub pięcioletnia dziewczynka siedząca przed tv gdzie właśnie leciał Teleranek przy takim rozkładanym stoliku (3 metalowe tace na pałąku) na malutkim krzesełku z oparciem czekająca na śniadanie, które serwowała mi zawsze tylko babcia Ala... Rolmopsy w occie z cebulą i chleb z masłem! Moje ulubione w dzieciństwie jak i zresztą do tej pory, pewnie dlatego akurat to tak mocno utkwiło w mojej pamięci :) Pozdrawiam.. Magda z rocznika 80'
Zaglądam tu, bo lubię Twój bezpretensjonalny styl i sposób w jaki potrafisz uchwycić skrawki codzienności. To jest jak przywołanie do stołu, na wyczekiwany posiłek, gdy było się dzieckiem. Potrafisz nakarmić wirtualnie zmysły. Dziękuję że jesteś:)
P.S. Smaki dzieciństwa to półkruche maślane ciasteczka, robione z babcią, kręcone przez ręczną maszynkę do mięsa z odpowiednią końcówką, długie, paluchowate w ząbki, mocno przypieczone.
zaglądam tu żeby podziwiać Twoją chlebową magię, zaglądam też na insta, ale tam podziwiam truflowego jamnika i jego cudny nos. Muszę to powiedzieć... kocham go i jestem jego wielką fanką. Filmiki z nim potrafią "zrobić mi dzień" :)
A wspomnienie z dzieciństwa to smak mleka prosto od krowy jeszcze ciepłego z pianką która osiada nad wargami i tworzy piękne mleczne wąsy. A do mleka ugotowane ziemniaki, własnoręcznie wykopane w polu, okraszone babcinymi skwarkami... jedynymi i najlepszymi na świecie.
Uwielbiałam taki obiad, do tego stopnia że kiedy babcia nie mogła wydoić krowy, wzięłam bańkę w rękę i dzielnie poszłam do obory. Wszystko było by cudnie, gdyby nie to że miałam alergię na sierść. Krowę i owszem wydoiłam i oprócz mleka dostałam w gratisie potwornej wysypki na całym ciele i opuchlizny na twarzy :) Ale mleko smakowało jak nigdy :)
Zaglądam tu bo znajduje u Ciebie coś czego nie udało mi się doświadczyć dawno temu, w dzieciństwie.
Nazwałabym to coś dawaniem z miłością. Mam na myśli Twoje przepisy, uważność na odbiorcę oraz wrażliwość, którą widzę w Twoich fotografiach.
I ja to wszystko stąd biorę i wynoszę i stosuje raz po raz w moim życiu. Kiedy zrobiłam z Twojego przepisu mleko z orzechów laskowych byłam naprawdę szczęśliwa!
Uściski i podziękowania za to! :-)
Zaglądam tu bo jest normalnie. W nienormalnym internecie, wśród ludzi udających nadzwyczajnych, jest tu normalnie. Bez nadęcia z czypsowym żartem... Bo jest tu bliskość i miłość rodzinna, nie tylko parentingowy słodko-gorzki lukier. Bo jest zwykłe życie w pięknych kadrach.
Zaglądam tu bo "najadam ciało i duszę" Twoimi zdjęciami i komentarzami do przepisów. Najbardziej magiczny blog kulinarny.
Zaglądam tu bo od zawsze lubię dobre rzeczy. Bo jak odkryłam Truflowego bloga to spędziłam dosłownie CAŁĄ noc na czytaniu a później zasnęłam przy biurku w pracy. Bo mimo, że Cię nie znam to jesteś mi bliska. Bo upiekłam chleb na swoim zakwasie bo odpowiedziałaś mi na dziesięć maili.... bo UWIELBIAM Twoje pesto z awokado i trufle!!!! Pozdrawiam w imieniu swoim , Zołz i męża, który też Cię zna;)
Pracuję w małym rodzinnym bistro. Szefowa kuchni potrafi wyczarować dania, które koją serca i pomagają w tęsknotach za domową kuchnią. Całkiem niedawno ugotowała żurek. Podała mi porcję do spróbowania i wtedy zadziała się magia. Nachyliłam się nad miską gorącej zupy i łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. W jednej chwili odbyłam podróż w czasie. Tak pachniał żurek mojej prababci, tak pachniał jej dom, kiedy przekraczało się jego próg. Prababcia siedziała zwykle przy kuchennym stole czytając książki, a zupa pyrkała sobie na kuchni czekając na głodne wnuki i prawnuki. I to jest moje ulubione wspomnienie. Wspomnienie, które zostało wywołane przez miskę gorącej zupy i zapach majeranku.
Bób! To mój smak dzieciństwa. Serwowała mi go ukochana Ciocia, która zastępowała mi obie babcie. Zabierałyśmy go na wycieczki albo jadłyśmy w leniwe, wakacyjne popołudnie.
Teraz z utęsknieniem czekam aż pojawi się na straganach by móc go ugotować i najeść się do syta. I powspominać :)
Jakie jest moje najmilsze wspomnienie związane z dzieciństwem, ulubionym daniem?
Zabrzmi dziwnie, ale to zupa "z piaskiem i patykami"! Pyszna szczawiowa z przedszkola, podawana z jajkiem. Do tej pory nie wiem, czym był piasek i patyki w środku zupy, może łodygi szczawiu? Ale bardzo nam wszystkim smakowała.
wakacje i kukurydza.. Siostra mojego dziadka mieszkała w malutkim drewnianym domku w sercu zapomnianego już dziś województwa krośniejskiego, a dle mnia i moich braci to był raj na ziemi.. Turlanie się w sianie, dzikie harce boso - żeby poczuć poranną rosę, a co najważniejsze pole kukurydzy i nieograniczona ilość miejsc na kryjówki. Dzięki video jedna chwila utkwiła mi w pamięci chyba na zawsze- ciepłego popołudnia siedzieliśmy przykryci kocem na dworze, tato obierał kukurydze a potem wkładał je na grill a my z niedowierzeniem pytaliśmy jak ją zjemy, w jaki ona zmięknie..Tatusiu.. no jak to? z niecierpliwością czekaliśmy żeby wreszcie, porządnie gdzieniegdzie spaloną, zajadać jak szaleni! Jaka to była słodycz! Dziś mam już trochę więcej lat, kukurydzy z grilla nie raz, nie dwa próbowałam, ale żadna nie smakowała jak TAMTA a na mojej lodówce wisi zdjęcie - ja z tatą siedzimy na klapie naszego (żółtego) fiata, w buziach trzymamy i jemy kukurydze! Uwielbiam żółty kolor ..;)
Wakacyjne piątkowe obiady u babci były oczywiście bezmięsne i często - żeby dogodzić nam, dzieciakom - na słodko. Najbardziej kochałam drożdżowe pyzy na parze, nazywane przez dziadka pampuchami. Babcia podawała je z domową śmietaną lekko ubitą z odrobiną cukru i kakao. Albo z truskawkami, malinami, wiśniami - zawsze był sezon na jakieś owoce w ogrodzie. Ale obiad na słodko można było dostać pod jednym warunkiem: najpierw należało zjeść porcję pożywnej zupy jarzynowej. Była pyszna, gęsta i z mnóstwem koperku, ale ja, niejadek, nie chciałam zupy, byłam po niej pełna i nie miałam już miejsca na upragnione pampuchy. Za każdym więc razem dokonywałam z babcią rytualnego targu o zupę (poproszę trochę do małej miseczki, ale tylko pół chochelki, ale takie mniejsze pół...) Niestety, nawet po zjedzeniu śladowych ilości zupy, zostawało mi mało (za mało!) miejsca na pyzy. Na szczęście wieczorem, takie kompletnie ostygnięte bułeczki, także mi smakowały. Jadłam je wtedy bez żadnych dodatków, zdzierałam najpierw wierzchnią skórkę, która tak satysfakcjonująco odchodziła, by następnie delektować się puszystym, porowaty miąższem.
Moje wspomnienia to zapach pianki i plynu do golenia mojego taty... W tym roku mija 20 lat odkąd nie ma to z nami a ja do dziś czuje zapach tej pianki. Uwielbiałam gdy tata szedł do łazienki się golić bo zawsze mnie wolał, ja stawalam na kibelek i zafascynowana patrzyłam jak sie goli. Zawsze po goleniu dawał mi płyn żebym "poklepala" to po buzce. Opowiadałam to ostatnio mojemu synkowi bo zastałam to dokładnie w takiej sytuacji jak oglądał tak samo zafascynowany swojego tatę. A ja zamknęłam oczy i przytulałam się do taty i wdychalam zapach płyn do golenia...
Pajda chleba ze smalcem i ogorkiem kiszonym to smak wypraw gorskich z moimi rodzicami, siostra i znajomymi. Dziecinstwo, za ktorym tesknie. Szczyty gorskie, wiatr we wlosach i ten smak. I jeszcze ciepla, prosto z piekarnika szarlotka mojej Babci, jak i szarlotka w schronisku w Dolinie pieciu stawow, obie rownie pyszne, kazda inne wspomnienie przynoszaca, cieple doznania w brzuszku i w serduszku. A do Ciebie zagladam po prostote, cieplo i to z jaka miloscia opisujesz wspolne kuchcenie z Babcia i popatrzec na jamnika bo ja tez bylam wlascicielka jamnikow i tesknie za nimi, a jamnik siedzi czesto na kanapie, takiej samej jaka maja rodzice, wiec :)) Pozdrawiam zza dalekiej wody.
Moje najmilsze wspomnienie związane z dzieciństwem to zdecydowanie jedno z najprostszych dań - zupa mleczna. Wiąże się dla mnie z jednymi z najważniejszych osób w moim życiu, z moimi dziadkami. Nie mieszkałam daleko od nich, bo mieszkamy w jednej miejscowości, ale uwielbiałam jako dziecko zostawać u nich na noc. To była dla mnie cała wyprawa, pakowałam swój mały plecaczek i pukałam do drzwi dziadków. Wieczorem babcia zawsze robiła kakao i budyń, dziadek czytał bajki na dobranoc i rozmawialiśmy o wszystkich ważnych rzeczach jakie wydarzyły się ostatnio w przedszkolu ;) A rano babcia zawsze robiła zupę mleczną (koniecznie z makaronem w kształcie gwiazdek) i opowiadała mi o dzieciństwie mojej mamy. Teraz jestem już dorosła, ale nie raz, gdy jest mi źle, mam ochotę wpaść do babci i dziadka na budyń i mleczną zupę z gwiazdkami. Niestety mieszkam ponad 200 km od nich, więc kończy się zazwyczaj na telefonie i zupie, którą robię sama ;) Dzięki moim dziadkom dzieciństwo ma dla mnie zdecydowanie mleczny i słodki smak, którego nie jest w stanie chyba nic zastąpić! Pisząc ten komentarz, aż zaczęłam odliczać dni do świąt, bo wtedy ich w końcu zobaczę :)
a to ciekawe pytanie... zastanawialam sie przez chwile dlaczego tutaj zagladam i jakie smaki pamietam z dziecinstwa - nasunela mi sie pewna mysl... Ty masz w swojej osobie cos , co sprawia, ze dzieki Tobie mysli sie o dziecinstwie i chce sie wracac do dobrych wspomnien, do zapachow, do smakow z dzeicinstwa. i ten Twoj rower- taki sam dostalam na Komunie :):) ile razy nie kukne na Twoj profil na Insta badz tutaj wracam pamiecia do czasu , kiedy bylam jeszcze piekna i mloda ;) uwielbiam zdjecia z Dziadkami. moja babcia na wsi miala piec w ktorym piekla chleb. cudowny, najlepszy jeszcze cieply ( brzuchy zawsze bolaly ! ) i swieze mleko od krowy , ktorego sie tak brzydzilam. dzis pamietam zapach tego mleka, metalowe wiadro pelne cieplego mleka z pianka... babci juz nie ma. nie ma tez tamtgo chleba z recznie ubijanym maslem.... Tobie sie udaje ozywiac na nowo te wspomnienia- jak - pojecia nie mam - moze mi do babci teskno? zmarla 15 lat temu , w wieku 92 lat.ile ona sie pierogow musiala w zyciu nalepic... druga babcia z miasta ;) nie piekla chleba, ale kiedy bylismy u niej na wakacjach kupowala nam codziennie na sniadanie swize bulki dupki ( przecieta w srodku - tak je nazywalismy ) i serek homogenizowany. do tego pilismy kakao. takich bulek juz nie robia... ech, az mi sie lezka w oku kreci! dzieki Trufla...!!
Gorące mleko słodzone miodem, z solidną wkładką z czosnku. Trochę masochizm bo to właściwie lek, do tego napotny, i trzeba gotować się pod kołdrą. Ale TEN smak! Może dlatego nie mam nieprzyjemnych chorobowych wspomnień z dzieciństwa:)
Zaglądam tu, bo przez te wszystkie lata (a to jeden z pierwszych blogów jakie zaczęłam śledzić) to miejsce cały czas jest ostoją ciepła, spokoju, dobrego smaku (nie tylko kulinarnego), wiedzy i piękna. Bo zaglądając tu od razu mi cieplej na sercu. Bo to jedyny blog, który przeczytałam „od deski do deski”. Bo jest mi tu dobrze i jestem nieustannie, od lat, zauroczona.
Zajrzałem tu,bo moją uwagę przykuł czarny jamnik na instagramie. Zostałem i zaglądam nieustannie,bo najprostsze przepisy najlepiej sprawdzają się w życiu codziennym.
Pierwsze z mnóstwa kulinarnych wspomnień, które przyszło mi teraz do głowy, jest związane z moją Mamą. Kiedy byłam chora, lub gdy zwyczajnie chciała mi zrobić przyjemność, gotowała mi jajko na miękko. Ale do dopiero początek rytuału. Białko z płynnym żółtkiem delikatnie wyjmowała se skorupki i w beżowej, kamionkowej miseczce z brązowym rancikiem mieszała je z kawałeczkami chleba. U nas w domu mówiło się że to chleb "nadrobiony". Do tego odrobina soli i jestem w niebie. Takie jajeczko do dziś poprawia mi humor i jest prze-pysz-ne.
Gdy tak sobie myślę, to większość najlepszych wspomnień jest związana z jedzeniem. Prażonki na ognisku robione przez Tatę i to przejęcie przy pomaganiu mu w pilnowaniu ogniska. Gęsta, kremowa pomidorówka u Babci Ireny, gdy wpadałam do niej po szkole na kawkę. Najlepsze na świecie drożdżowe od Babci Natalki, które piekła w najprawdziwszym kaflowym piecu, przy którym bawiłam się w piekarza.
Jak dobrze że teraz gotując i smakując mogę wracać do tych prostych i dobrych chwil. Pozdrawiam ciepło i życzę spokojnych i rodzinnych Świąt ;)
Zagladam tu od miesiaca, w ciagu ktorego ugotowalam 15 Twoich dan (czyli co drugi dzien jemy cos Twojego) bo tu jest fajnie, swojsko, prosto, normalnie, milo, ladnie, smacznie, ciekawie, cieplo, no po prostu sa tu same dobre rzeczy. Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze dobrych Swiat!:-)
W sumie to tu za często nie zaglądam ....ale na IG już tak ! I zaglądam bo uwielbiam filmy z wyrabiania chleba - sporo się z tego nauczyłam. I lubię twój przegląd filmowy !
Był taki rok w naszym, moim i brata życiu, kiedy nie chodziliśmy do przedszkola tylko zajmowała się nami nasza babcia. i ona miała taka koleżankę sąsiadkę, której to sąsiadki syn miał stawy w rybami. część z tych ryb wędził. i ta sąsiadka koleżanka czasami przynosiła babci te wędzone pstrągi, zawinięte w miliony siatek, bo ją ich zapach drażnił. i babcia robiła nam z tym wędzonym pstrągiem kanapki. To jak smakował ten chleb posmarowany masłem, a na maśle tyle ryby...dopoki nie spadało... No lubię sobie to przypominać. Pozdrawiam Cię Patrycja!
Zaglądam tu odkąd słuchałam audycji w programie 3 polskiego radia, ja wtedy siedziałam w domu z córeczką i zapachniało mi prawdziwymi truflami. Od tego dnia z Twojego bloga czerpie wspomnienia dzieciństwa przypominam sobie zapach pieczonego chleba u babci w prawdziwym piecu zapach pieczonych w parniku ziemniaków i kwaśnego mleka w gliniamym garnku nakladanego łyżka wazową...
Ja do Ciebie Patrycjo zaglądam od samego początku , od pierwszego dnia.
Szukam tu ciekawych , zdrowych przepisów min. co roku robię twoja rybę po grecku tylko bez ...ryby ,a z tofu, mam nadzieje ,że nie jest to straszna profanacja :)
Zaglądam dla pięknych zdjęć, bardzo lubię ten twój minimalizm
Pewnie , bardzo bym chciała wygrać twoja książkę , bo uwielbiam piękne, mądre i pełne pysznych oraz zdrowych przepisów książki, a nie mogę sobie pozwolić na ich kupno bez ograniczeń, bo mam w domu 5 kocich babeczek .Taki los ludzi, którzy słyszę miauczenie w śmietniku choć spore osiedle i nikt nie słyszał oprócz mnie....
A moje najmilsze wspomnienie z dzieciństwa to Babci makowce , na które czekałam cały ro bo piekła tylko na Boże Narodzenie i ja w Wigilie jadłam tylko pierogi z kapustą i grzybami , o dwa dni świąt i około dwa dni po nich , do czasu ,aż nie skończył się , makowiec i makowiec .....
Pozdrawiam serdecznie
Zaglądam tu bo Twoje zdjęcia pachną czekoladą i świeżym chlebem. Pozdrawiam Magda
Wigilijna zupa owocowa z suszonych owoców na kiślu. Mojej babci. Choć nie jadłam jej już 9 lat, to święta zawsze będą dla mnie pachnieć tą zupą. I moją Babcią, która nią pachniała. I jeszcze pierogami z serem i cynamonem. Słodki, smak dzieciństwa. Miłości. Jak pierwsze mleko płynące od matki. To, którym karmie teraz mojego syna. Z miłością. Bo słodki to miłość dobra i bezpieczna. Jak ta zupa mojej Babci. Nieoczywista. Nie do spróbowania już nigdy więcej. Nie mam odwagi. Mam wspomnienia - smaku, tekstury, koloru, zapachu i łzy staja w oczach. Karmienie - pierwotne wyrażanie miłości. Im prościej, tym lepiej. Byle z sercem.
Serca szukam we wszystkim. I jestem tutaj. A serce me bije mocniej kiedy jamnik na mnie ze zdjęć spogląda. On mi mówi, że tu mieszka miłość. Zaglądam. On mi przypomina, jak kochałam swojego jamnika, bez którego spędzę pierwsze święta. Ale też pierwsze święta z najmłodszym synkiem. Śmierć i życie. Słodki i gorzki. Nic nie jest oczywiste. Ale wszystko się może wydarzyć.
Serdeczności
Zaglądam tu bo...to moja kopalnia inspiracji. Jak dotąd nie zawiodłam się, na żadnym z przepisów. Są po prostu dobre, i genialnie mi się współpracuje z tym co nam przekazujesz i proponujesz na swoim blogu. Gdy mąż wysuwa propozycję: dziś coś mięsnego/coś z grzybów, upiecz jakiś dobry chlebek/ coś włoskiego może a nie, może jednak tajskie dziś itd itd..gdy brak mi własnego pomysłu, odpalam blog Trufla i wiem, że znajdę coś, co zjemy z przyjemnością i w dodatku zawsze się uda i z pewnością będę wracać do tegoż przepisu. Jesteś takim moim pewnikiem kulinarnym i właśnie dlatego tu zaglądam i lubię czerpać pełnymi garściami, przyznaję się bez bicia ;)
anya_86@wp.pl
Anna K-G
Zaglądam tu,bo czasem szukam jakiegoś przepisu i leciutko się uśmiecham jak czytam to co piszesz.
zagladam tu bo szukam przepisu na sledzia😊i jestem pewna ze znajde i nie bede robic zadnego innego🙊
Wiosna! Wiosna! Budze sie do zycia, po zbyt dlugiej zimie. Otwieram szeroko okno i wdycham jeszcze zimne powietrze. Boso wybiegam na trawe pokryta rosa. Czuje sie szczesliwa. Wracam do domu i wyciagam z lodowki ciasto, ktore przygotowalam wczoraj wieczorem na chleb. Cos tajemniczego jest w jego pieczeniu. Wyrabiam go, by moc sie pozniej rozkoszowac jego zapachem, zapachem idealnie upieczonego chleba. Ten cotygodniowy rytual przywodzi na mi na mysl moja babcie, ktora tak wiele mnie nauczyla. Wowczas wydawalo mi sie to tak normalne, bylo codziennoscia, chlebem powszednim...
gratuluję wygranej :) :) :)
Prześlij komentarz