2013/03/30

Życzenia wielkanocne...


Kochani,
Najlepszości w te Święta! 
Niech nie zabraknie pyszności i dobrego towarzystwa. 

Patrycja

2013/03/29

Wielkanocne jajeczka barwione naturą...

Na zdjęciu jajka barwione łupinkami cebuli, czerwoną kapustą i burakiem.


Wyglądają trochę jak gładkie, błyszczące, rzeczne kamienie. 
Kolory stonowane, zupełnie inne, niż te z barwnika z torebki. Bardzo mi to odpowiada...


"Co z tego będzie?"...


... to chyba pytanie retoryczne, prawda?
Farbujecie jajka domowym, naturalnym sposobem?

2013/03/28

Na lodowaty dzień, śniadanie z turbo doładowaniem: owsianka z jagodami goji...


...suszoną porzeczką, orzechami włoskimi i syropem z agawy.
Dobrego dnia, trzymajcie się ciepło!

2013/03/27

Smoothie 5. Imbir, jarmuż, kiwi, słodkie jabłko i czerwona pomarańcza.



Ze zdumieniem obserwuję to co się dzieje za oknem: śnieg drobny jak kasza manna, zanim spadnie już się topi, lodowato tak, jak nie było przez całą zimę.
Liczę dni do prawdziwej wiosny, do czasu kiedy zrzucę te wszystkie swetry i szale, stopy wsunę w  cytrynowe baletki, usiądę w kuchni mojego dzieciństwa i będę patrzeć jak Babcia smaży mi placki ziemniaczane, takie jakie uwielbiam: cieniutkie, chrupiące. Najlepsze... 



Smoothie 5
imbir, jarmuż, kiwi, słodkie jabłko i czerwona pomarańcza
(porcja dla 1 os)

2 malutkie listki jarmużu
1 kiwi
1/2 słodkiego jabłka
1/2 czerwonej pomarańczy
odrobina startego imbiru (do smaku)
mleko roślinne (ilość wg. upodobania)

Jarmuż dokładnie wypłukać, lub namoczyć w wodzie, oderwać listki, twarde łodyżki wyrzucić.
Jabłko pokroić ze skórką, kiwi obrać i pokroić, pomarańcze pokroić na części.
Dolać mleko roślinne, zmiksować. 
Zetrzeć i dodać odrobinę imbiru - próbować, do smaku.
Podawać od razu.

Smacznego!

2013/03/26

Trochę rozważań o chlebie...


W pierwszym tygodniu nowego roku, wbrew swej woli, a z woli losu, zostałam uziemiona w łóżku. 
Z zakazem jakiegokolwiek wysiłku, siłą woli starałam się tam nie zwariować, z komputerem, filmami, książkami i magazynami, zabijając czas m.in. kilkugodzinnymi babskimi pogaduchami, które sprawiają, że czas mknie jak szalony (Lisko, pobiłyśmy wtedy chyba swoje wszelkie wcześniejsze rekordy).
W zamrażarce miałam jeden, malutki chleb. Skończył się szybko i po raz pierwszy od nie wiem kiedy zmuszona byłam kupić chleb
Tak wiem, nic szczególnego, ale dla osoby, która od lat je tylko własnoręcznie upieczony chleb brzmi to nieco abstrakcyjnie. I zaczęło się.
Chleb orkiszowy, który koło orkiszu prawdopodobnie tylko stał, a smakował jak połączenie waty i płynu do mycia naczyń. Miałam podobną przygodę, parę lat temu, tym razem w Polsce, chcąc kupić zwykłą bułkę, nie dmuchaną i lekką jak piórko, ale bułkę która będzie miała zwarty, konkretny miąższ  - wiecie, taki jaki miały kiedyś bułki małgośki czy prawdziwe, ciężkie grahamki - który gryząc nie będę mieć wrażenia, że jem powietrze.  
Byłam w przypadkowym miejscu, weszłam do pierwszej z brzegu piekarni i wybrałam jakąś na oko pół razową bułeczkę czy grahamkę. Była lekka i pusta jak chmurka i nie jest to komplement. Zostawiłam ją do zjedzenia ptakom. 
Weszłam do innej piekarni, widzę grahamki, ciemne bułeczki z ziarnem, ale pomna wcześniejszych doświadczeń, pytam, czy dostanę nie dmuchaną bułeczkę, nie lekką jak piórko. Nie, takich bułek nie mamy, usłyszałam. Postanowiłam jednak spróbować raz jeszcze, a nuż tu będę mieć więcej szczęścia, ale i to co tam kupiłam, skończyło jako pokarm dla ptaków.
Piekę chleb już na tyle długo, że wiem czego oczekiwać i wymagania mam wysokie, wiadomo, domowy chleb rozpieszcza. Skłoniło mnie to do pewnych przemyśleń. 
Wiem, że upieczenie dobrego, uczciwego bochenka czy bułeczek, nie jest niczym trudnym. Potrzeba dobrej mąki, wody, soli, troszkę czasu i uczciwego podejścia do tematu. 
Problem zaczyna się, gdy chce się szybko, więcej, za mniej, a najlepiej dużo, szybko i za najmniej.
Żyjemy w czasach, w których chleby "wzbogaca" się o wszelkie "polepszacze" i kto wie co jeszcze, które mają sprawić, że chleba będzie więcej, z mniejszej ilości mąki (pytanie jeszcze o jakość tej mąki), że będzie dłużej "świeży". W końcu często okazuje się, że chleby "świeże", prosto z pieca, są tak naprawdę tylko odgrzewanymi mrożonkami.
Po tym przymusowym testowaniu kupnego pieczywa, powiadam Wam jedno: pieczcie chleb!
Nie ważne jaki, najprostszy czy nawet bułki. Ale pieczcie.
Ważne, że będziecie wiedzieć dokładnie co w nim jest, z jakiej mąki został zrobiony i da Wam to co najważniejsze: zdrowe, obłędnie pyszne pieczywo dla Was i bliskich, satysfakcję i radość, jakiej nie znaliście dotąd. 
Gwarantuję, że docenią to Wasi bliscy i przyjaciele, a pieczenie chleba stanie się szybko bardzo przyjemną rutyną, bez której nie będziecie mogli wyobrazić sobie codzienności.
Jeśli chcesz zacząć pieczenie chleba:
Tutaj przepisy na zakwas żytni, pszenny, pszenny 50/50
A tutaj chleby i bułeczki, również na drożdżach, do wyboru.
Instrukcja zdjęciowa, krok po kroku, jak złożyć bochenek i jak zwijać bułeczki.


I niech Wam zapachnie w domu chlebem!




2013/03/25

Smoothie 4. Jagody goji, awokado, słodka gruszka, kwaskowe jabłko, pomarańcza.


Dziś będzie krótko: to jest pyszne.
Z jagodami goji, które są bombą dobroci wszelakiej.
Polecam!



Smoothie 4
jagody goji, słodka gruszka, kwaskowe jabłko, pomarańcza i awokado
(porcja dla 2 os.)

2 łyżeczki jagód goji, namoczyć w 1/4 szkl. gorącej wody, po kilku minutach powinny zmięknąć
1/2 słodkiej, dojrzałej gruszki
1/2 kwaskowego jabłka
1/2 dojrzałego, miękkiego awokado
1/2 pomarańczy
mleko roślinne (ilość regulować, w zależności od tego jak gęsty koktajl lubimy)

Jabłko, gruszkę, pokroić ze skórką, pomarańczę podzielić na cząstki, awokado wydrążyć.
Dodać wszystko do namoczonych jagód goji (nie odlewać wody, w której się moczyły), dodać mleko roślinne (ilość wg. upodobania) i zmiksować. Podawać od razu.

Smacznego!


Jagody goji, czyli "super foods".


Jagody Goji, chia (nasiona szałwii argentyńskiej) oraz spirulina, należą do tzw. grupy "super foods", czyli pokarmów niezwykle zdrowych, sprzyjających długowieczności, wzmacnianiu odporności, działających antyoksydacyjnie, listę dobroczynnych składników mają długą jak książka telefoniczna.
A mówiąc krótko: są dla nas super dobre i warto któreś z nich włączyć do codziennego menu.
Dziś jagody goji. Znacie, jecie, lubicie?

2013/03/24

Zgodnie z tradycją pierwszy dzień Wielkanocy...


Dzień dobry!


Orkiszowa, pełnoziarnista bułeczka z pestkami dyni, 
śmietankowy serek, wędzony łosoś i koperek.



Dobrego dnia!

2013/03/21

Ćwikła z chrzanem.


Ćwikła to coś, co przyda się w nadchodzącą Wielkanoc.
Nie kupujcie jej, zrobienie własnej, oprócz gotowania buraków, zajmie Wam jakieś pięć-dziesięć minut.
Można ją doprawić wg uznania i regulować ostrość. 
Nie podaję konkretnych proporcji, w tym cały urok tego przepisu. Po prostu gotuje się tyle buraków ile się potrzebuje, doprawiając je taką ilością chrzanu jaką ostrość lubimy. 
Świeżo utarty chrzan, to zupełnie inne doznanie: ma rześki, chłodny aromat i jest tak czysto ostry. 
Jeśli nie uda się znaleźć korzenia chrzanu, można użyć tartego chrzanu ze słoiczka, ważne by miał jak najmniej dodatków i nie był zaprawiany śmietaną. 




Ćwikła z chrzanem
(przepis zgodny z KPP)

buraki
korzeń chrzanu (lub gotowy chrzan ze słoiczka, nie zaprawiany śmietaną)
sól
sok z cytryny
kurkuma (na końcu noża)
miód płynny, syrop z agawy lub ulubiony syrop

Buraki (nieobrane) ugotować do miękkości, zostawić do ostudzenia.
Zimne obrać ze skórki, zetrzeć na drobnej tarce.
Chrzan ścierać (lub dodawać chrzan ze słoiczka) stopniowo na drobnej tarce, wymieszać i próbować czy ćwikła jest wystarczająco ostra.
Lekko posolić, dodać soku z cytryny (stopniowo - próbować), tyle by ćwikła nie była mdła.
Dodać odrobinę kurkumy i miodu lub syropu, do smaku. Wymieszać i przełożyć do słoika.
Przechowywać w lodówce.

Smacznego!




2013/03/20

Gdyby ktoś zapytał mnie...


...jakie są moje największe, kulinarne przyjemności, byłoby to m.in. właśnie to: 
pajda świeżego, chrupiącego chleba z masłem. 
Pochwała prostoty.

2013/03/17

Gruszki...


Jakie najbardziej lubicie: twarde i chrupiące czy soczyste i dojrzałe?
Macie swoją ulubioną odmianę? 

 Udanej niedzieli!

2013/03/16

Smoothie 3. Kiwi, pomarańcza, kwaskowe jabłko, słodka gruszka, natka pietruszki & mleko roślinne.



Moje myśli coraz częściej oscylują wokół napęczniałej pąkami, młodymi lepkimi zawiązkami listków wiosny. Pachnącymi żywicznie, sokami drzewek budzących się do życia, bzem który napełni wieczory ciężkim, nagrzanym zapachem. 
Takim czasem kiedy wszystko w naturze jest gotowe i już tuż tuż czuje się wybuch lata. 
Lubię ten czas, niejednoznaczny, oczekiwanie. I przede wszystkim zapach. 
Pamiętam dobrze początki wiosen, kiedy z tornistrem spacerowałam do szkoły. 
Zapach był sygnałem: jeszcze chłodny, rześko-ciepły, ale już nie zimowy. I neonowo-zielone, miniaturowe, niewiarygodnie pachnące mikro listeczki na każdej gałązce. To zawsze znaczyło to samo - już zaraz się zacznie! Uwielbiałam tę przemianę obserwować.

A potem już: truskawki, fasolka szparagowa, maliny, pomidory, ogórki, sałata z grządki... 
Jazda rowerem, ciepły wiatr na bosych stopach, słońce i poziomki zrywane w ogródku. 
Jeszcze chwila i tak będzie.


A dziś trochę lata w szklance. Wygląda niepozornie, ale w smaku po prostu niebo!




Smoothie 3
kiwi, pomarańcza, kwaskowe jabłko, gruszka & natka pietruszki
z mlekiem roślinnym
(porcja dla 2 os.)

1 kiwi, dojrzałe i słodkie
1/2 pomarańczy
1/2 kwaskowego jabłka
1/2 słodkiej, dojrzałej gruszki
trochę natki pietruszki
1 1/2 szkl. mleka roślinnego (u mnie sojowe)

Kiwi obrać, pokroić na kawałki, jabłko i gruszkę pokroić ze skórką, pomarańczę podzielić na cząstki.
Dodać natkę pietruszki i mleko roślinne, wszystko zmiksować. 
Można ew. dodać jeszcze odrobinę mleka, wg. upodobania, w zależności od tego jaką gęstość lubimy i od razu podawać. Przepyszne!


Smacznego!


2013/03/15

Kasza gryczana niepalona.


Od zawsze bardzo lubiłam klasyczną, paloną. 
Teraz postanowiłam spróbować tej niepalonej - białej. Lubicie?

2013/03/11

Smoothie 2. Mango, jarmuż, pomarańcza, jabłko.


Z Babcią rozmawiam kilka razy w tygodniu.
Czasem dłużej, czasem tylko parę minut, zapytać jak jej mija dzień, jak się czuje, co porabia, czy pamięta o jedzeniu kaszy jaglanej, by powiedzieć, że u mnie na drzewach już widać wiosnę, zakwitły mi hiacynty, czy życzyć jej miłego weekendu. 
A czasem tylko po to by usłyszeć jej wesoły głos i głos Dziadka w tle, pytającego czy to ja i pokrzykującego, że pozdrawia. Uwielbiam to! Czasem, na sam koniec, pyta mnie czy pamiętam nazwisko jakiejś postaci z filmu, czy coś innego, czego brakuje jej do rozwiązania krzyżówki.
Szczęście to małe chwile...

A dziś druga odsłona smoothie. 
Za oknem wciąż chłodno, miksuję więc wszystko z gorącą wodą, całość jest przyjemnie ciepła, słodka. Uprzedzam pytanie - jarmuż nie jest wyczuwalny, posmakuje nawet tym, którzy nie przepadają za płynną, surową zieleniną. Pycha!

Smoothie 2
Mango, jarmuż, pomarańcza & jabłko
(porcja dla 2 os.)

1/2 dojrzałego, soczystego mango
2 liście jarmużu (jeśli malutkie, 3-4)
1/2 pomarańczy
1/2 średniego, słodkiego jabłka
ciepła/gorąca woda do zmiksowania i rozcieńczenia (latem zimna + opcjonalnie kostki lodu)

Jarmuż dobrze opłukać lub zalać zimną wodą (jeśli jest lekko zwiędnięty, można zalać na noc lodowatą wodą, rano będzie świeży i jędrny) obskubać, twarde łodyżki wyrzucić. 
Mango obrać pokroić, jabłko pokroić ze skórką, pomarańczę podzielić na cząstki.
Zmiksować z wodą, ilość wg uznania, w zależności jak gęste smoothie lubimy.
Podawać od razu.

Smacznego!


2013/03/08

Szybki makaron ze szpinakiem, czosnkiem, śmietanką i parmezanem.


W dni, kiedy nie ma czasu, kiedy trzeba zjeść już, ten makaron spisuje się świetnie. 
Delikatnie zeszklony na maśle czosnek oddaje mu cały aromat, jeszcze trochę oliwy z oliwek i już można wrzucać góry błyszczącego, jędrnego szpinaku. 
Nie wiem ile dokładnie potrzeba szpinaku, nie ważę go, kiedy kupuję wybieram go garściami ze skrzynki, należy pamiętać jedynie, że szpinak na patelni zmniejszy swoją objętość trzy-czterokrotnie. Duszony ze śmietanką, wymieszany z makaronem i tartym parmezanem, taki parujący talerz to uczta pełna prostych smaków. 
Czosnek, makaron, śmietanka i kawałek parmezanu prawie zawsze znajdą się w domu. 
Szpinak można dokupić w drodze do domu. Polecam!







Szybki makaron ze szpinakiem, czosnkiem, 
śmietanką i parmezanem
(porcja dla 2 os. przepis zgodny z KPP)

ok. 4 solidne garście szpinaku
kawałeczek masła, ok. 2 łyżeczki  (lub nieco więcej, tyle by zeszklić ale nie zbrązowić czosnek)
ok. 2 łyżeczki oliwy z oliwek, lub nieco więcej
2 ząbki czosnku (jeśli malutkie - 3)
świeżo mielony czarny pieprz
sól morska
1 łyżeczka słodkiego octu balsamicznego
mała szczypta kurkumy, na czubku noża
świeżo utarty parmezan
słodka śmietanka
spaghetti (u mnie pełnoziarniste)

Nastawić garnek z wodą na makaron.
Gdy szpinak będzie pół miękki, zacząć gotować makaron.

Na patelni rozpuścić masło, na średnim gazie.
Dodać posiekany czosnek, zeszklić go powoli, uważać by się nie przypalił, ma się swobodnie dusić w maśle i być szklisty, nie zbrązowiony, jeśli trzeba, dodać trochę masła.
Dodać trochę oliwy i szpinak, pieprz, sól i poddusić, aż szpinak puści sok, dodać ocet balsamiczny, kurkumę i dusić na małym/ średnim ogniu, do miękkości.
Podlać słodką śmietanką (ilość zależy od ilości szpinaku), wymieszać, poddusić do zagotowania śmietanki. Spróbować, czy nie trzeba doprawić pieprzem, solą i odrobiną octu balsamicznego.
Ugotowany makaron przełożyć na patelnię, zwiększyć lekko płomień, szybko wymieszać, by makaron pokrył się sosem, przekładać na talerze, posypać utartym parmezanem i od razu podawać.

Smacznego!


2013/03/06

Smoothie 1. Jabłko, szpinak, pomarańcza. I banan.


Spaceruję wdychając już prawie wiosenne, rześkie powietrze. 
Takie, które zapowiada wiosnę: jeszcze chłodne, ale bardzo orzeźwiające. 
Oglądam pierwsze rozkwitające listki, zawiązki, pączki, płatki i pręciki - po prostu perfekcja. Przychodzi mi do głowy jedno: natura jest piękna! Idę wzdłuż kamiennego ogrodzenia, porośniętego bluszczem i zastanawia mnie czemu komuś tak bardzo brak wyobraźni, że pomiędzy te piękne, lśniące liście powtykał zmięte papierki po lodach i zgniecione puszki? 
Nie wiem czy tak dużo się zmieniło, ale kiedy byłam dzieckiem uczono mnie, żeby nie rzucać śmieci na ulicy, jeśli nie ma śmietnika, mówiono mi,  chowasz papierek/ torebkę/ butelkę i niesiesz do domu, tam wyrzucasz do kosza. 
Ale to było w czasach, kiedy rozrywką było rodzinne spacerowanie po lesie, w którym Dziadek uczył mnie, że to co właśnie stuka ("cicho, posłuchaj") to dzięcioł, a Mama tego, by przytulać się do brzóz, bo to zdrowe. Byłam nauczona szacunku do natury, pamiętam jak Dziadek zawsze ubolewał, gdy ktoś złamał jarzębinę na naszej ulicy i tłumaczył mi, że pszczoły są dobre, nie wolno ich krzywdzić i żądlą tylko wtedy, kiedy są prowokowane. 
Czekam na pszczoły bzyczące nad koprem i poziomkami, chrupiące ogórki, sałatę natkę pietruszki i młode marchewki. Tymczasem przedwiośnie w pełni, wiosna za rogiem, a ja mam ochotę na świeże, smakujące jak lato smoothie. Co jest możliwe, nawet teraz, u schyłku zimy.
Zaczynam wiosenny rozruch, nie tylko w kuchni.


Smoothie razy dwa 
 jabłko szpinak pomarańcza
 jabłko szpinak pomarańcza & banan

1 nieduże słodkie jabłko
garść szpinaku
1/2 pomarańczy
1/3 dużego lub 1/2 małego banana
przegotowana woda do rozcieńczenia, ciepła lub zimna, wg. uznania

Jabłko (nie obierać ze skórki) i banana pokroić w plasterki, pomarańcze podzielić na cząstki.
Szpinak bardzo dokładnie wypłukać. 
Jabłko, pomarańczę i szpinak zmiksować z niewielką ilością przegotowanej wody (ciepłą lub zimną, wg uznania, latem można dodać kostki lodu), ilość w zależności od tego jaką gęstość lubimy.
Odlać połowę, do drugiej części dodać pokrojonego banana i zmiksować,
jeśli trzeba dodać trochę wody i od razu podawać. Pyszne!

Smacznego!


2013/03/05

Masło klarowane? Dziecinnie proste!

(na zdjęciu, ciepłe, jeszcze płynne masło klarowane)

Kiedy po raz pierwszy robiłam masło klarowane (zwane również ghee), czytałam o nim w książeczce o hinduskim jedzeniu "Higher taste", wydawało mi się, że trzeba trzymać się jakiejś specjalnej metody i mieć dużo czasu. Tymczasem jest to banalne.
Szybko zaczęłam je robić ot tak i bardzo na skróty, przekonując się, że tak naprawdę nie wymaga praktycznie uwagi i robi się właściwie samo, między zmywaniem czy gotowaniem obiadu. 
Tak właśnie je robię - mimochodem. Ustawiam mały płomień i zaglądam do garnka od czasu do czasu zdejmując pianę, nie trzeba nad nim stać. Masło klarowane można zrobić z każdej, nawet małej ilości masła, gdy nam go szybko potrzeba. Czasem robię je na szybko, nawet z pół kostki.
Jedynym, koniecznym warunkiem jest dobre, prawdziwe masło. To wszystko.
Masło klarowane jest rewelacyjne do smażenia, zdrowe, ale też wspaniale podkręca smak i do niektórych potraw jest wręcz niezastąpione. Uwielbiam jego smak.


Masło klarowane

1-2 kostki masła
rondel stalowy, o grubym dnie (jeśli będzie z dzióbkiem, to znacznie ułatwi zadanie)
gęste sitko, wyłożone gazą (2-3 warstwy)
słoik

Masło włożyć do rondla, postawić na małym gazie. Masło ma się topić powoli, nie mieszać, nie potrząsać rondlem, tylko czekać. Zajrzeć do niego na sekundkę, od czasu do czasu, by sprawdzić ile już się roztopiło.
Gdy całe masło się roztopi, zacznie lekko bulgotać a na powierzchni utworzy się piana, należy ją zebrać i wyrzucić.  Będzie też podzielone na dwie warstwy: białko które osiądzie na dnie (będą pojawiać się i opadać malutkie białe, lekko bulgoczące pęcherzyki powietrza, to znak, że białko zebrało się na dnie) i to o co nam chodzi: złoty, płynny, czysty tłuszcz. Masło podgrzewamy 15-20, a nawet 30 minut (do momentu aż na powierzchni przestanie pojawiać się piana) wciąż zbierając tworzącą się na wierzchu pianę, jeśli zrobimy to naprawdę sumiennie, białka praktycznie nie będzie, zostanie czyste, złote, płynne masło. Przelać je, powoli i delikatnie (starając się nie potrząsać rondelkiem, by białko, które ew zostało na dnie, nie zmieszało się z masłem) przez sitko wyłożone solidnie gazą, na dnie rondla może pozostać resztka białka z odrobiną masła, jeśli niezbyt dokładnie zbieraliśmy pianę lub podgrzewaliśmy masło za krótko.
Zostawić do stężenia, przechowywać w lodówce lub w chłodnym miejscu.
Pyszne do smażenia, nadaje potrawom wybornego smaku.

Smacznego!


2013/03/04

Domowe mleko migdałowe.


Kilka tygodni temu, pokazywałam Wam na Facebooku filmik z bloga My New Roots, z instrukcją robienia domowego mleka orzechowego. 
Zbierałam się do niego i w końcu zrobiłam z tego co miałam, a miałam torebkę migdałów. Instrukcja jest tak banalnie prosta, że aż wstyd nazywać ją instrukcją. 
Recepturę troszkę zmieniłam, dałam nieco mniej wody, dodałam też łyżeczkę syropu z agawy, gdyż mleko samo w sobie jest mdłe. Leciutko posłodzenie wyciąga  smak migdałów na pierwszy plan.  Jeśli więc lubicie, kupujecie mleko migdałowe, do dzieła! Przepis jest banalny. W ten sam sposób można przygotować mleko z dowolnych orzechów ale i sezamu czy ziaren słonecznika lub dyni.


Mleko migdałowe

Potrzebne będą:
1 szkl. migdałów
1 łyżeczka syropu z agawy lub płynnego miodu lub ulubionego syropu (daktylowy, klonowy, słód jęczmienny etc.) - opcjonalnie
bawełniana ściereczka lub gaza

Migdały zalać wodą i zostawić na 8 godz.
Następnie wodę odlać, migdały wypłukać pod bieżącą wodą, zalać 4 szkl. (dałam nieco mniej) przegotowanej wody i zmiksować.
Dodać łyżeczkę syropu lub miodu, wymieszać.
Durszlak wyłożyć gazą lub ściereczką, przelać zmiksowane migdały i dokładnie odcisnąć.
Przelać do szklanej butelki i przechowywać w lodówce do 3-4 dni.
Moje uwagi: mleko znacznie zyskuje na smaku na drugi dzień.

Smacznego!


2013/03/03

Smoothie?


Teraz mam ochotę na coś z awokado, mango, jabłkiem, może z odrobiną imbiru, kiwi i pomarańczą albo ze szpinakiem i natką pietruszki. A może i rukolą?

Latem przyjdzie czas na truskawki, borówki, maliny i świeże warzywa: paprykę, ogórki i pomidory. 
Lubicie smoothie, macie ulubione połączenia? 
Chętnie poczytam o Waszych kombinacjach.