2010/08/08

Puchate buły. Czarnuszka.



Bardzo lubię w kuchni przypadki, błędy lub braki. Przewracają do góry nogami moje pojęcie o smakach, sprawiają, że zaczynam lubić coś czego nie znam lub wydaje mi się, że nie lubię, pozwalają odkryć nowe połączenia. Tak było z czarnuszką.
Leżała sobie spokojnie, patrzyła swymi czarnymi oczami (w końcu czarnuszka to nigella sativa, nie sposób więc oprzeć się wrażeniu, że jako imię pasuje idealnie pewnej kulinarnej czarnookiej bogini kuchni), ale podchodziłam do niej jakoś...nieufnie. Lekko gorzka, nieco orientalnie aromatyczna, pikantna, i jakby bardzo, bardzo delikatnie gorczycowa. Niedookreślona, niejednoznaczna. Gdy zabrakło sezamu do chleba, pomyślałam, a może czarnuszka? Intensywna w smaku, nadaje pieczywu nie tylko aromat, ale i niezwykły smak, trzeba używać jej z wyczuciem. W pierwszej chwili byłam zaskoczona, potem zawiedziona, następnie zaintrygowana... no i ostatecznie uwiedziona. I naprawdę nie wiem, co w niej takiego jest, ale nie daje o sobie zapomnieć. Od pierwszego z nią wypieku minęło kilka tygodni, a ja wciąż nie mogę się powstrzymać od dodania jej do każdego następnego.
Polecam spróbować choćby raz.
Dziś puchate i rozpływające się w ustach buły z czarnuszką.
W sam raz na leniwe, niedzielne śniadanie.

Miłej niedzieli Wam życzę!

23 komentarze:

Bea pisze...

Pierwszy raz siegnelam po czarnuszke wlasnie z tych powodow co Ty - nagle okazalo sie, ze zabraklo sezamu do przygotowywanego chleba :) Niestety juz po konsumpcji okazalo sie, ze moje jelita wybitnie czarnuszki nie lubia :/ Dlatego popatrze sobie na Twoje sliczne zdjecia, ale sama czarnuszke w przepisie dla nas omine ;)

Pozdrawiam Patrycjo! I milej niedzieli zycze :)

Amber pisze...

A ja lubię czarnuszkę.Te czarne oczka i lekką goryczkę.Dlatego chleby i bułeczki plus czarnuszka są o.k.

aga pisze...

ale wygladaja smakowicie:) a ja jeszcze nigdy nie probowalam czarnuszki, nawet nie wiem gdzie to mozna kupic...

Unknown pisze...

Lubię czarnuszkę:-)
A Nigella L. ma tak na imię po swym ojcu, polityku i byłym kanclerzu Wielkiej Brytanii, Nigel'u Lawsonie, baronie Blaby. Nie zmienia to jednak faktu, że to fajny zbieg okoliczności:-)

margot pisze...

a ja bardzo lubię czarnuszkę (sama nazwa już jest piękna , taka domowa)
Śliczne te twoje bułki

Patrycja pisze...

Bea,
Kiedy pierwszy raz piekłam to mocno przesadziłam z czarnuszką, nie wiedziałam jeszcze jak z nią postępować i rzeczywiście mój żołądek to odczuł. Natomiast w takiej małej ilości jest, jak dla mnie, rewelacyjna:)

Amber,
Ja dopiero czarnuszkę odkryłam i to nie jest jej ostatnie słowo:)

Aga-aa,
Myślę, że w zwykłym sklepie z przyprawami, może w zielarskim, albo na bazarku warzywno-owocowym, też zdarzają się często przyprawy i zioła:) Ja będę w Polsce niedługo, mogę kupić, bo mam blisko po przyprawy, jak chcesz chętnie wyślę Ci torebkę, daj znać tylko:)

Aniu,
Wiem, że po ojcu:) Ale patrząc na Nigellę trudno się oprzeć wrażeniu, że tylko dlatego:)Przeredaguję jednak to zdanie, bo może ktoś weźmie to dosłownie;-)

Margot,
Ja się dopiero z nią oswajam i bardzo zaczynamy się lubić,więc już kombinuję, gdzie by ją tu jeszcze upchnąć:)

Pozdrawiam Was!

Unknown pisze...

Czarnuszkę posiadam jako takie czarne nasionka wielkości sezamu. Są dość twarde. Dodajesz je zmielone?
A w tych bułkach to jest chyba ciekawy pomysł. Ja lubię takie zaskakujące połączenia i chyba nie spotkałem się z pieczywem z dodatkiem czarnuszki. Wyglądają bardzo obiecująco.
pozdrawiam

Paula pisze...

ciekawe, chętnie bym spróbowała, bo z czarnuszką jeszcze nie miałam do czynienia :)

pozdrawiam

Patrycja pisze...

Bareya,
Dodaję w całości. A twarde dużo mniej niż np. kminek, łatwo się kruszą. Jeśli chciałbyś je zmielić to dawałabym wtedy 1/3-1/4 tego co w całości, bo zmielenie doda jej mocy;-)

Waniliowa Chmurka pisze...

mmm...
bułeczki marzenie:)

Bea pisze...

No wlasnie Patrycjo - mysle, ze dam czarnuszce jeszcze jedna szanse, aczkolwiek zaczne od takiej minimalnej ilosci ;)

peggykombinera pisze...

buły wyglądają pysznie.

też lubię błędy. braki. akcje ratunkowe. zabawę w Krzysztofa Kolumba. Odkrywanie nowych połączeń.
Przypadki pozwalają odkrywać inne smaki, (często) lepsze.

Delie pisze...

A ja chyba nigdy nie jadałam czarnuszki.
Cudna jarzębina i prezentacja przepisu też mi się podoba:)

Retrose pisze...

Rzeczywiście, do czarnuszki trzeba się przekonać. Ostry zapach i smak, umiar w dozowaniu i jakoś idzie się zaprzyjaźnić.
Zaczęłam od zupy z książki "Zupa z granatów", teraz dodaję czarnuszkę do twarożku z cebulką, do bakłażanów po hindusku a czasem i do sałatki pomidorowej. Nie mogę się już bez niej obyć...

Ewa pisze...

Pierwszy raz słyszę o czarnuszce - kojarzy mi się z zimową Rosją i matrioszkami ;) Piękne zdjęcia.

magda k. pisze...

na mnie też czarnuszka zagląda z szafki, czas najwyższy coś przygotować z jej udziałem :) przepis zapisuję :)

Anna Rup pisze...

Najciekawsze, że czarnuszka po niemiecku to "czarny kminek".
Kminku nie znoszę, fufu, a czarnuszkę wyjadam z tureckiego chleba.
:)

Bea pisze...

Po francusku rowiez :)

karolina-g pisze...

jak ja kocham czarnuszkę!
za wszystko. za piękną nazwę. naszą i łacińską. za urodę gdy kwitnie i już nasionka ma. za nasionka cudne małe których aromat.... ach...
uwielbiam. w dużych ilościach też.
:)

Piegowata pisze...

Ja czarnuszkę lubię bardzo:) Piszę się na te buły:)

Atria C. pisze...

Ja czarnuszkę pierszy raz kupiłam do Curry wg. Jamiego Oliviera i też byłam zaintrygowana.. zwłaszcza tym jak fajnie pyka na patelni..

Ale teraz poszła troszkę w odstawkę.. jednak jutro planuję upiec mojemu Panu bułeczki,kiedy wróci z delegacji. Jakieś szybkie.
Chyba sięgnę po pojemnik..

ps. super koszyk na pieczywo!

:))) pisze...

czarnuszka - codzienny smak ciepłego palucha z półfrancuskiego ciasta po drodze do pracy,a teraz już inne miasto inna praca, ale czarnuszka uwiodła na zawsze, teraz czerwona szuflada puszka po chińskiej herbacie a tam maleńkie drobne oddechy zaczarowane wspomnienie ukochanego Krakowa

pozdrawiam serdecznie
cudne blogi - od dawna w ulubionych

Malinoweswiaty pisze...

wlasnie sie nimi zajadamy z twarozkiem ze szczypiorkiem i rzodkiewka,
nie dalam czarnuszki ale obficie posypalam sezamem, zaczyn tez zostawilam na cala noc bo juz nie mialam sily wyrabiac ciasta o polnocy
buleczki rewelacja!
takie jak chce sie zjesc w niedziele rano, puszyste, lekko slodkie, mieciutkie i pachnace
dziekuje za przepis