2011/01/14

Energetyczny film, na pochmurny dzień...


Na wstępie chciałam powiedzieć, że nie przepadam za musicalami. Nie jest to po prostu mój ulubiony gatunek.
Myślałam tak, dopóki nie zobaczyłam filmowej wersji musicalu "Mamma Mia", której fabuła zilustrowana jest piosenkami zespołu ABBA. Film wpadł w moje ręce zupełnym przypadkiem, nie byłam przekonana, ale zdecydowałam się go obejrzeć, gdyż gra w nim Meryl Streep, którą uwielbiam i uważam za genialną aktorkę, oglądam każdy, dostępny mi film w którym gra i obejrzałabym ją nawet, gdyby grała karton.
Ale wracając do filmu. Muszę to powiedzieć - cóż za zaskoczenie. Film jest lekki a jego atutem są niestarzejące się i wciąż energetyczne piosenki ABBY, zaśpiewane w nowych aranżacjach, oraz  zaangażowanie aktorów. Widać, że oni po prostu świetnie się przy tym bawili (w dodatkach do filmu wszyscy wspominają pracę na planie niezwykle miło, a Pierce Brosnan żałuje, że tak późno zdecydował się na musical). Nie nudziłam się ani przez chwilę. Film opowiada o matce i córce, prowadzących pensjonat na małej greckiej wyspie. Akcja dzieje się w przeddzień ślubu dziewczyny, której matka nie chce wyjawić, kto jest jej ojcem. Ta znalazłszy pamiętnik matki, dowiaduje się z niego, że jest trzech potencjalnych kandydatów na jej ojca, zaprasza więc na swój ślub wszystkich trzech (w tych rolach Colin Firth, Pierce Brosnan oraz Stellan Skarsgård).
Film jest lekki i jak dla mnie ma świetnie zachowaną równowagę między dialogami śpiewanymi a mówionymi, bo trzeba Wam wiedzieć, że większość emocji, sytuacji jest ilustrowana piosenkami ABBY i zadziwiające jest, jak bardzo one tam pasują. Scena, w której Meryl Streep śpiewa nad urwiskiem jest niezwykła, ma się wrażenie, że śpiewa całą sobą. I tak jest, gdyż wszystkie sceny śpiewane, M. Streep śpiewała na żywo, bez playbacku. Całe zaplecze muzyczne i choreograficzne jest niezwykle solidnie przygotowane i to się czuje. Wszystkie piosenki były nagrywane wraz z dwoma współzałożycielami zespołu ABBA oraz dyrektorem muzycznym, który czuwał m.in. nad tym, by aktorzy śpiewali w odpowiedniej tonacji.
Reżyserem filmu jest Phyllida Lloyd, która reżyserowała broadwayowską wersję musicalu, film wydaje się być zagrany jakby od niechcenia, ale w rzeczywistości jest niezwykle dopracowany (polecam obejrzeć materiały zakulisowe i wywiady z aktorami, reżyserem, choreografem i resztą ekipy).
A jeśli to Was nie przekona, to powiem tylko, że warto obejrzeć go choćby dla sceny, w której panowie tańczą (i śpiewają) w tercecie (i już nic więcej nie zdradzę...).

To nie jest ambitne kino, ale idealne na szary, pochmurny dzień, lub wtedy kiedy potrzeba czegoś, co da nam solidną dawkę pozytywnej energii.

24 komentarze:

3nereida pisze...

Doskonała recenzja . Bylysmy w kinie . Wyszlysmy bardzo zadowolone i rozerwane do granic . Polecam .

wiosenka27 pisze...

Czasami jest potrzeba obejrzec taki lekki film przy którym człowie się nie zmęczy bo potrzebuje właśnie wypoczynku:)

Holga pisze...

To zabawne, bo ze mną było identycznie. Uważałam, że musicale są 'bee' i nawet nie zwracałam uwagi na zapowiedzi. Ale usłyszałam Meryl Streep i obejrzałam. Co więcej- nie lubię nawet Abby, ale podobał mi się. Dodaje energii, rzeczywiście. Ale o tej porze roku aż żal patrzeć na słoneczną Grecję ;)

Unknown pisze...

Zgadzam się w 100 procentach.
Też podeszedłem do tego filmu jak do jeża.
Merylka w musicalu? Chyba ją pokręciło pomyślałem a potem myśl, że nie widziałem jej w żadnym słabym filmie.
Włączyłem i i bawiłem się przez cały film.
A Abba? Klasa sama w sobie mimo, że oczywiście stroje i muzyka jakby się zdeaktualizowała - to powiem tylko - że nie dla mnie choć na codzień takiej muzyki słuchać nie zwykłem.
pozdrawiam

Ajka pisze...

Przyłączam się do chóru zachwyconych :) Musicale czasem lubię, ale za Abbą nie przepadałam, jednak ten film to naprawdę mistrzowska robota. Najpierw byliśmy w kinie, a potem oglądałam go już dobrych parę razy na DVD i jakoś nie chce się znudzić. Na zimową pogodę idealny. Dziękuję, że o nim przypomniałaś.

martu pisze...

ja akurat Streep kocham w każdej roli:)do filmu dosyć późno podeszłam,bo uznałam,że to będzie kicha.Pomyliłam się .Razem ze starszakiem ponownie odkryłam Abbę i teksty piosenek.Świetne kino,a ja piosenka w wykonaniu duetu Streep i Brosnana (którego uważałam za średniego aktora) wycisnęła mi pare łez.

doro pisze...

Obejrzałam go specjalnie dla Streep i dla Grecji ;)
pozdrawiam
Twoja stała czytelniczka

amarantka pisze...

Podchodziłam do tego filmu z dużą rezerwą, bo musical, bo ta historia jakaś taka prosta... ale w końcu obejrzałam i bardzo miło poczułam się zaskoczona.
Jest energetycznie, lekko, radośnie... idealnie na zimową chandrę :)

enchocolatte pisze...

no proszę nie ja jedna przekonałam się do musicalu (ale tylko tego jednego, bo poza tym gatunek ten jest mi obcy). wszystko co napisałaś jest absolutnie prawdą. Meryl Streep i The winner takes it all to jest hit tego filmu! Zresztą tam gdzie gra Meryl Streep, nie można się nudzić. Dla mnie dodatkowo argumentem za obejrzeniem tego filmu były wiecznie żywe przeboje ABBY i Colin Firth. Rewelacyjny film, kto nie oglądał to gapa!

Mar pisze...

oo, dobrze, że mi przypomniałaś o tym filmie, fakt, ambitny nie jest, ale widok śpiewającego Bonda rozbraja:) idealny na pochmurne dni.
pozdrawiam z deszczowego Wrocławia

Komarka pisze...

Mamma Mia to niezawodny poprawiacz humoru :) Kiedy spotykam się z przyjaciółkami na tzw. babski wieczór, często imprezka kończy się oglądaniem Dziennika Bridget Jones albo właśnie Mamma Mia :D Pozdrawiam!

miss_coco pisze...

Muszę się przyznać, że na niejednej imprezie bawiliśmy się przy muzyce z filmu, a filmu ciągle nie widziałam – aż wstyd mi się zrobiło ;)

Hanna pisze...

Ja też uwielbiam ten film. Widziałam go już kilka razy i jest moim niezawodnym sposobem na pochmurne dni i inne smutki. A najlepsze, że mogę się nim cieszyć z Mamą i Babcią :)

M. pisze...

Uwielbiam ten film, jego słońce i radość i energie właśnie.
Mój 6cio letni syn od roku mnie nim katuje - znam go na pamięć , ale dalej lubię.
pozdrawiam :)

artemisia pisze...

Nieco ponad rok temu moja przyjaciółka urządzała kolację dla znajomych. Jeden z przyjaciół podczas spotkania miał zły dzień, zachowywał się dziwnie i wyszedł przed czasem psując wszystkim nastrój. Siedzieliśmy najedzeni ale było nieswojo nawet pomimo dobrego wina. Wtedy ktoś wpadł na pomysł obejrzenia filmu. I tak pojawił się "Mamma mia", którego wcześniej nie zamierzałam oglądać. Wszyscy, nawet faceci, obejrzeli musical do końca, a potem puszczaliśmy kolejne przeboje Abby i tańczyliśmy prawie do rana. Wiedziałam od razu, że spodoba się moim rodzicom, więc obejrzeliśmy kolejny raz w święta całą rodziną. Można dawać na receptę jako poprawiacz nastroju, albo nawet bez zamiast preparatów witaminowych.

Praline pisze...

Zdecydowanie poprawiacz nastroju. Gdy byłam w kinie, cała sala podczas napisów końcowych zaczęła tańczyć. To chyba świadczy o wpływie tego filmu na ludzi ;) Żeby tak jeszcze ABBA wróciła...
Pozdrawiam!

Kasia Fiołek pisze...

Ja dla odmiany bardzo lubię musicale. :-) A "Mamma Mia" po prostu kocham. nie można być złym, jak się ogląda ten film!

Lila pisze...

Byłam na nim w kinie i pamiętam, że wyszłam w doskonałym humorze.

Z tym filmem to jest tak, ze jest strasznie kiczowaty, a jednocześnie wprawia w dobry humor i tak mam niektorymi rzeczami podobnymi :)

Agata pisze...

Jesli jeszcze nie widzialyscie, musicie koniecznie zobaczyc "JULIE I JULIA", rowniez z Meryl Streep. O czym opowiada? O bloggerce piszacej o gotowaniu :-) Polecam!!!

Lila pisze...

Julie&Julia to jeden z moich ulubionych filmów. Ale ja wszystkie filmy o jedzeniu uwielbiam!

grazyna pisze...

Ja sobie nagrałam i teraz często oglądamy całą rodziną. My z sentymentu, dzieci z ciekawości :)

zielone-buty pisze...

a mi się ten film nieszczególnie podobał. z drugiej strony pełno w nim było ABBY :)

beata lipov pisze...

Uwielbiamy ten film całą naszą rodziną. Nawet moja trzylatka podśpiewuje pod nosem Dancing Queen...

Anonimowy pisze...

Dostałam już dawno ten film i jest świetny.
Akurat na długie wieczory.