2014/01/21

Czekoladowy konkurs. Nagrody wędrują do...

Na czekoladowy konkurs napłynęło wiele wspaniałych komentarzy, bardzo ciężko było mi wybrać tylko jeden. Poprosiłam więc Manufakturę Czekolady o trzy dodatkowe, malutkie, słodkie upominki.

Nagroda nr 1, zestaw czekolad wędruje do:

Maciek pisze... Ja nigdy nie zapomnę, jak jeszcze na początku podstawówki, gdy babcia żyła, w zimowe popołudnia przed obiadem siadałem w kuchni i patrzyłem jak babcia powoli krząta się przy kuchence. Gotowała tłuste mleko od sąsiadki z naprzeciwka, a kakao mieszała w miseczce z cukrem. Później nadchodziło najlepsze. Babcia szła do swojej Landary (tak nazywała pokój, bo był największy) i z barku, pachnącym okrutnie środkiem na mole, wyciągała zapakowane w pergamin tabliczki niemieckiej czekolady przysyłane przez jej siostrę z Niemiec. Do mleka wrzucała połamaną mieszankę najróżniejszych, prawdziwie kakaowych czekolad, rozpuszczała i dosypywała kakao. Mieszała je, a ja czekałem aż skończy i rozleje między siebie a mnie, do naszych kubeczków-bliźniaków. Metalowe, z czerwonym uchem i słonikiem w tym samym kolorze. Tak spędzałem popołudnia z babcią, później był obiad i wracali rodzice... Dzisiaj jestem w ogólniaku, babcia gdzieś na mnie patrzy, jej czekolada na gorąco dalej jest robiona przeze mnie lub rodziców, ale ciotka z Niemiec nie przesyła już czekolady... Szkoda. 16:15

Pozostałe 3 malutkie, słodkie upominki, wędrują do:

1.
Marta pisze... A ja uwielbiam sliwki w czekoladzie, te takie najzwyklejsze. Od prawie dwoch lat mieszkam za granica, do domu wracam co jakis czas nacieszyc sie cieplem domu, rodzicami, kotem. Ugotowac, wypic wino i rozmawiac, rozmawiac, rozmawiac. Mieszkac gdzie indziej, z dala od Polski, kultury, tej bliskosci ludzi nie jest latwo. Za kazdym razem wyjezdzam ze smutkiem, czujac jakby jakas czesc mnie zostawala w Polsce. I zawsze, niezmiennie w torbie znajduje wielki worek sliwek w czekoladzie. Na wage. Od mamy. Wiec kiedy jest mi smutno, kiedy naprawde potrzebuje wsparcia - zjadam sliwke. I mysle o tych wszystkich ktorzy tam jeszcze na mnie czekaja. 22:15

2.
mejflaj pisze... Do Dziadka miałam "po schodach". Bywałam tam nawet kilka razy w ciągu dnia. Choćby na chwilę. Choćby przez próg. Przywitać uśmiechem, podejrzeć jak spędza dzień wsłuchany w radiową audycję. Był jednak i czas na rozmowy. Teraz wiem, że było ich zdecydowanie za mało. Te długie, niekiedy gorzkie, dialogi Dziadek osładzał biszkoptowymi ciastkami z czekoladą i galaretką. Nigdy nie przepadałam za nimi w całości. Dla mnie była jadalna tylko czekolada. Wówczas nie miałam odwagi powiedzieć o tym Dziadkowi. Teraz, niestety, jest już za późno. 22 stycznia Dzień Dziadka. Wspomnienie o czekoladzie jedzonej w jego towarzystwie przyszło na chwilę przed jego świętem. Tego dnia na pewno zjem za jego zdrowie. 13:15

3.
sliwka pisze... Turkusowa komodę wypatrzyliśmy w kącie pracowni pewnego stolarza. Weźmy ją do domu-zaproponowałam błagalnie i została poddana renowacji. Wprowadziła się do nas jakiś rok po tym, jak urodziła się Mała Ni-wielbicielka czekolady. Będziesz robić za kredens-powiedziałam do turkusowej komody, wypychając ją do niemożliwości kuchennym nadzieniem. Stały tam słoje z mąką, bułką tartą, cukrem, piętrzyły się paczki makaronów, ryżu, kakao, bakalii… i ta czerwona puszka z czekoladą. Czerwień, turkus, czekolada, to się uzupełnia, prawda? Małej Ni też się to spodobało, komoda z czerwoną puszką w środku była osobnym wszechświatem. S. też otwierał jej drzwiczki wyjmując czekoladki z czerwonej i pakując sobie do paszczy. Któregoś razu, mlaszcząc niemiłosiernie głośno, powiedział: ty, w tej komodzie pachnie zupełnie tak samo jak w kredensie mojej babci. Babcia S. też miała wszechświat, który potajemnie zasilała smakołykami. Czekoladowe i landrynkowe planety toczone po orbicie kryształowej cukiernicy dziecięcymi rączkami…. Czekolada była najważniejsza. Mała Ni zapewne uważała tak samo wyruszając na ekspedycję badawczą. Wyprawa miała na celu eksplorowanie turkusowej komody, o czym nie miałam pojęcia, bez reszty oddana zmywaniu statków pływających w zlewie. Nie można być jednocześnie kapitanem tak wielu statków w kuchennych rękawicach i podążać za ekspedycją badawczą! Podobno niektóre mamy to potrafią… Na swoje nieszczęście kardamonowo-kawowa leżała tego dnia w czerwonej puszce zawinięta w złotku i nieświadoma swej wartości. Słysząc trzask drzwiczek turkusowej komody pomyślałam tylko, że to kolejna zabawa w „trzaskanie” małej Ni i wróciłam do swoich statków. Trzaskanie ustało, a ja taplałam się w błogiej ciszy i płynie do naczyń. Nagle wszystko okazało się jasne. Przede mną ukazała się dzika od wszechogarniającej radości kardamonowo-kawowa twarz Ni. Żeby tylko buzia… ba! Cała Ni była czekoladowa, małe piąstki zaciśnięte, a spomiędzy palców wypływa pachnąca, czekoladowa maź! Skarpetki z różowych zmieniły kolor na czekoladowe. Istna truskawka ze śmietaną skąpana w czekoladowej polewie. Albo raczej tarzan z umorusaną buzia wyskakujący nagle z dżungli kuchennych zarośli. Poezja. I czekolada. Co tam pranie, co tam sprzątanie i płyn do naczyń… Widziałam to w jej nasyconych, jasnych oczkach tak kontrastujących z czarną buzią. Czekolada jest najważniejsza. Śliwka 11:56

Proszę o przesłanie danych do wysyłki na adres znajdujący się na pasku bocznym.

5 komentarzy:

mimi pisze...

Mnie również najbardziej podobała się historyjka Maćka;)
GRATULUJĘ całej czwórce! świetne opowiadania

mejflaj pisze...

Ależ miło zaczął się dzień :) To pierwsza moja wygrana w życiu i jeszcze taka słodka nagroda! Serdecznie dziękuję no i gratulacje dla pozostałej trójki!

sliwka pisze...

dziękuję pięknie :), gratuluję wszystkim, pozdrawiam ciepło i życzę czekoladowego dnia!

Maciek pisze...

@Truflo, jesteś najwspanialsza! Dziękuję Ci bardzo, bardzo, bardzo znad kubka mleka z czosnkiem i miodem. Choroba z radości mi odpuściła! :)

@mimi, bardzo mi miło!

@Marta, @mejflaj, @sliwka - gratuluje!

Margarithes pisze...

Pięknie :) gratuluję